„Rozstanie”, w reżyserii twórcy głośnego „Co wiesz o Elly?”, to opowieść o dwóch rodzinach, których losy w dramatyczny sposób splatają się ze sobą. Nader po rozstaniu z żoną zatrudnia kobietę, która ma zająć się jego chorym ojcem. Jednak nie wie, że jego nowa pracownica nie tylko jest w ciąży, ale też pracuje w tajemnicy przed swoim niezrównoważonym mężem. Wkrótce bohater znajdzie się w sieci kłamstw, manipulacji i publicznych konfrontacji.
Tytułowe rozstanie to właściwie puszka Pandory. Punkt zapalny, który ujawnia skrywane pragnienia i problemy, jednocześnie generując niezmiernie trudne życiowe dylematy z udziałem wiary, zasad moralnych. Każdy w tym konflikcie ma rację i każdą winę da się tu odkupić, bo konkretne działania bohaterów są uzasadnione. Nie ma tu jednak miejsca na kompromisy, nawet kosztem własnego szczęścia. I to nie jest dla mnie do końca zrozumiałe...
"Rozstanie" to bardzo dobry film dzięki świetnemu wyważeniu proporcji w praktycznie nierozwiązywalnym konflikcie. Każda postać ma swoją rację i właściwie żadna nie zasługuje na zlekceważenie, nikt nie jest "tym, co się myli". Ponieważ bohaterów motywują różne czynniki, możemy przykładać indywidualne oceny w zależności od tego, co bardziej przemawia do nas samych, ale moc filmu Farhadiego polega na autentyzmie tej stonowanej "greckiej tragedii".
Napisaliście z marylou niemal identyczne recenzje, ale obydwoje nie wspomnieliście o tym, co wydaje mi się w przypadku "Rozstania" bardzo ważne, a mianowicie, że ta "grecka tragedia" osadzona jest bardzo mocno w irańskich realiach. Jest uniwersalna i lokalna równocześnie i to w niej najbardziej podziwiam - mistrzowski scenariusz.
Fakt, masz rację - przy czym u mnie to przeoczenie być może bierze się z tego, że większe wrażenie zrobiła na mnie owa uniwersalność pomimo irańskości, a nie odwrotnie :)
Siła Rozstania tkwi w scenariuszu,który od razu nasuwa skojarzenia z grecką tragedią, nie ma w nim nic zbędnego,dowiadujemy się tylko tyle ile jest to konieczne,a kolejne wypadki prowadzą do nieuchronnej tragedii.Reżyser portretując irańskie społeczeństwo stworzył film zrozumiały dla każdego.Mimo mało pociągającej warstwy wizualnej ogląda się to z zapartym tchem,a zakończenie jest skonstruowane tak,iż nikt nie wyjdzie przed końcem napisów.Coś czuję, że jest jednym z najlepszych filmów tego roku.
Po przeczytaniu kilku recenzji spodziewalam sie arcydziela lub przynajmniej BARDZO dobrego filmu. Jesli oceniac przez pryzmat ostatnich 5 lat w kinie w istocie trudno wskazac dobry film tego typu - blizej mu do teatru telewizji z atmosfera troche kafkowska, a troche czechowska (tak, wiem, nie ten krag kulturowy, nie mnie nie moglam sie opedzic od tego skojarzenia). Jesli ocenia przez pryzmat kina ostatnich 50 lat, to rownie niespiesznych i 'antycznych' dramatow jest przynajmniej kilka.
Dobry film, ale nie wielki.
Najbardziej snujowaty z irańskich filmów , jaki widziałem , ale i tak świetny. Brakło mi pięknych zdjęć, bo obraz , jak na to co wiem o tym kinie, mało baśniowy, bardzo realistyczny, oparty na dialogach. Jednak jest to bardzo świeże kino i stąd płynie przyjemność oglądania.
To chyba lapsus? Chciałeś napisać: "najmniej snujowaty", prawda? ;)
Mnie się snuł najbardziej.
Mam podobne odczucia
W sensie, że w ogóle snujowaty czy tylko na tle innych irańskich filmów?
W ogóle, choć w miarę porównywalnie. Wprawdzie było dużo dialogów, ale dla mnie doprowadziły do przegadania filmu, a nie jego zdynamizowania.
Poza tym zabrakło ładniejszych zdjęć, co zawsze szczególnie mnie boli.
Jakoś mi to zupełnie nie przeszkadzało. Czyli snuj z ładnymi zdjęciami jest bardziej do przyjęcia niż taki, co ich nie posiada? Może i coś w tym jest ;) Co nie zmienia faktu, że na "Rozstaniu" się w ogóle nie nudziłem, a formę uważam za odpowiednią do przedstawienia tej treści (nie przytłoczyła jej, pozwoliła by scenariusz bronił się praktycznie sam, bez zbędnych upiększeń).
Nudzić się nie nudziłem, wręcz czułem się momentami jak z przekupami na targu.
Ładne zdjęcia jak najbardziej pomagają, zwłaszcza jeśli oglądający jest fotografem ;)
Ciekawe czy kręcisz nosem na każdy film, w którym nie ma ładnych zdjęć, czy też kino irańskie wyrobiło już sobie w Twoich oczach taką markę, że wiadomo że to kino o ładnych zdjęciach? Może jesteś ofiarą własnych stereotypów? ;)
Nie mam żadnych stereotypów. Jeśli film mnie urzeka i powala a nie ma ładnych zdjęć, to trudno, nie ma rzeczy idealnych. Dopiero gdy mam inne odczucia zaczynam narzekać na takie elementy. To nie stereotyp tylko zboczenie zawodowe.
Gdyby takie przekupy były na targu w mojej okolicy to bym się tam pojawiał ;)
To trochę tak jakbyś psioczył na to, że w "Antygonie", "Królu Edypie", czy innej "Ifigenii" za dużo gadają. Cała siła tego filmu leży właśnie w dialogach, oczywiście można by tę samą treść przedstawić inaczej, w większym stopniu posługując się obrazem, film trwałby pewnie jakieś cztery godziny i byłby potwornie nudny.
Rozumiem, że film bardzo wam się podobał, ale to nie zmienia faktu, że gadaniny było dla mnie za dużo. Nie mówię jednak, że to zły film, bo takim nie jest.
A takim przekupom najchętniej zrobiłbym zdjęcie.
Dawno nie widziałem czegoś tak dobrego - mocny, dramatyczny i szalenie autentyczny film. Na końcu pomyślałem, że nie ująłbym, ani nie dodał żadnej sceny - kompletny film.
Ciekawy traktat o prawdzie, kłamstwie i posługiwaniu się dzieckiem. Przy okazji możliwość zajrzenia w realia życia irańskiego społeczeństwa. W sumie dobry film.
Przeszłość jednak minimalnie lepsza