Samotny wilk i szczenię I: Miecz zemsty (1972)

Kozure Ôkami: Kowokashi udekashi tsukamatsuru
Reżyseria: Kenji Misumi

Kaishakunin był osobistym katem shoguna, asystującym przy honorowym seppuku (to on ścinał głowy odbierającym sobie życie samurajom). Jako jedyny samuraj miał prawo nosić kimono z symbolem rodu Tokugawa – trzema kwiatami malwy. Itto Ogami jest kaishakuninem, ale wskutek zbrodniczego spisku rodu Yagyu zostaje zdegradowany, jego żona ginie zamordowana przez skrytobójców, a on sam – wraz z malutkim synkiem Daigoro – zostaje skazany na banicję. (enh.pl)

Obsada:

Pełna obsada

nie spodziewalam sie po tym filmie absolutnie niczego, bylam pewna, ze moze nawet sie zdrzemne. a tu prosze bardzo, pomimo ogolnej wesolosci na sali, totalnie gowniaczego dzwieku i wzruszajacej swoja tandeta forma- nie nudzilam sie. jestem pewna, ze wiekszosc smiechow wsrod publicznosci byla wywolana brakiem zrozumienia dla japonskiego systemu wartosci, dla ich sposobu myslenia i estetyki- ktore sa przeciez tak odmienne od europejskich i amerykanskich. dla mnie pozytywne zaskoczenie.

No tak, tylko jak ta sama publiczność idzie na japoński film poza sekcją "Nocne szaleństwo", to się nie śmieje. Mam czasem wrażenie, że jest taka grupa, która nic nie kuma i kieruje się etykietkami. Jak idą na Konkurs, to kiwają głową w zadumie, a jak na Szaleństwo, to czują się w obowiązku śmiać, mimo że powodów brak. Cieszę się, że nie jestem jakimś gigantycznym fanem kina samurajskiego, bo gdybym był, to bym był bardzo bardzo wkurzony na takie zachowanie (a tak to byłem trochę wkurzony). Bo to nawet nie była "ogólna wesołość". To było jakieś 10% osób na sali, które śmiały się tak, żeby broń Boże osoby 10 rzędów dalej tego śmiechu nie przeoczyły.

Raczej nieudolne niż śmieszne. Miałem kłopoty z wkręceniem się w fabułę, nie tylko ze względu na jej zawiłość, lecz również ze względu na ataki śmiechu części publiczności, podobno wycieczki z Lubiąża ;)

Taki Phillipe Mora tylko po japońsku. Nieco mniej śmieszny, zapewne ze względu na większe różnice kulturowe. Jeśli chcecie obejrzeć jednak (nieplanowaną) komedię zemsty o samurajach, to jest to dobra pozycja.

No proszę, to na tym też byliśmy razem. Tym razem jednak (w przeciwieństwie do Szalonego psa...) część publiczności śmiejąca się na cały głos w zupełnie bezsensownych momentach (np. przy pojawieniu się napisu po japońsku, albo po tym gdy z ekranu padło słowo "ronin") działała mi mocno na nerwy. To było śmieszne, ale nie bez przerwy przecież. To samo było kiedyś na Dario Argento, ech...

Też mnie to nieco denerwowało, szczególnie na początku, gdzie faktycznie nie było za wiele śmiesznego. IMHO gdyby puścić ten publiczności Yojimbo i powiedzieć, że to Nocne Szaleństwo, reakcje byłyby podobne.
Ale w drugiej części rżałem już jak koń, musze przyznać :)

Bawilam sie na tym filmie dobrze, a chyba na tym wlasnie polega nocne szalenstwo. O ile w praktyce fabula opiera sie na schemacie zemsta-jatka, to teoretycznie podazyc sie za nia nie da. Historia ojca psychopaty i dziecka do wynajecia dla szalonych kobiet wypelnionych doslownie matczynym mlekiem. Mocna rzecz.

Uwaga spoiler!!! Gość chodzi z prototypem wózka dla dzieci a w środku ukrywa szczenię. Dlaczego ukrywa szczenię? Bo jest samotnym wilkiem. Chłopacy lubią miecze i zabijać, nie lubią jednak dziewczyn i jakichś kolesi z szogunatu czy coś. W sumie fajny film, tylko że napisy, mimo że polskie, są po japońsku - chyba.

Absurd, jucha oraz 'ale o co chodzi'. Kiepski i niezamierzenie śmieszny, polecam tylko jako wstęp do kolejnych - lepszych - części.

dcd
dcd
Samarytanin
Vincent_Vega
kw86
Xzlu
pivic
turin
Aquilla
nula
doktorpueblo