1900: człowiek legenda (1998)

La Leggenda del pianista sull'oceano
Reżyseria: Giuseppe Tornatore

Pewnej nocy 1908 roku dwutysięczny tłum pasażerów brytyjskiego transatlantyku Virginian, płynącego z Europy do Ameryki, opuszczając salę balową usłyszał dochodzącą skądś cudowną melodię. Po chwili wszyscy oniemieli ze zdumienia: przy fortepianie zobaczyli ośmioletniego chłopca. Grał natchniony, a jego palce biegały po klawiaturze jak szalone. Ten chłopiec nie uczył się nigdy w żadnej szkole muzycznej, nie pobierał też lekcji prywatnych. Ba! Od urodzenia, które miało miejsce na pokładzie USS Virginian, ani razu nie zszedł na ląd. I tak już pozostało do końca jego życia .

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Przez 10 lat, które upłynęły od nakręcenia "Cinema Paradiso" Tornatore nie zmienił się wiele - ten sam nostalgiczny klimat, świetna muzyka i dobra reżyseria. Owacja na stojąco dla Tima Rotha za uczynienie głównej roli wiarygodną. Dla mnie niezupełnie to, co tygrysy lubią najbardziej, ale polecam.

Świetna rola T. Rotha, która błyszczy na tle przeciętnego scenariusza.

Świetny pomysł i piękne niektóre sceny, gdybym jednak na nim nie przysypiał, więcej bym mógł powiedzieć o całości. Plus za wspaniałą scenę z tańczącym w czasie sztormu fortepianem.

ta historia nie trzyma sie kupy (kiedy on niby nauczyl sie grac?). poza tym nuda, panie... na moja ocene moze wplywac fakt, ze wczesniej znalem zakonczenie (sluchowisko Trójki)

Ten film ma specyficzne, powolne tempo i nostalgiczny nastrój. Może faktycznie znudzić, jeśli ogląda się go z niewłaściwym nastawieniem. Nie scenariusz jest tam atrakcją, tylko muzyka, zdjęcia i Tim Roth. :)

Ciekawy pomysł i realizacja niepozbawiona swoistego uroku.
Niektóre sceny świetne, jak np. ta z "pedzącym" fortepianem. Jednak osobiście wolałbym albo większe jeszcze szaleństwo pomysłów, albo wręcz przeciwnie, skromny naturalizm.
Momentami irytowała mnie ewidentna teatralność, momentami dialogi ocierające się o bełkot.
Cóż, konwencja tego widowiska jednym pewnie przypadnie do gustu, innym nie, ja mam mieszane odczucia.

Pojedynek z jazzmanem też jest znakomity. :)
Uważam, że gdyby nie znakomite aktorstwo, postać głównego bohatera otarłaby się o absurd. Końcowy monolog, mający wyjaśnić dlaczego nie chce on zejść na ląd, zupełnie mnie nie przekonuje. Na szczęście Roth dał radę.

ach tak, pojedynek był boski, a numer z papierosem...czy to w ogóle jest możliwe ? :)
Pisząc o bełkocie miałem na mysli przede wszystkim właśnie tą końcową scenę. Ktoś chetny nam wyjasnić co takiego 1900 miał na mysli?

Świetna muzyka Ennio Morricone, jazzowy pojedynek - majstersztyk :)

Historii o geniuszu i jego przyjacielu było już wiele, ale ja lubię ten schemat. Ten film ma do tego atuty w postaci GENIALNEJ muzyki i naprawdę dobrego aktorstwa. Dla mnie bardzo przyjemny, smutny film, z kilkoma świetnymi, zapadającymi w pamięć scenami, dzięki którym można przymknąć oko na pewne dziury w scenariuszu.

Jak na Tornatore film zupełnie przeciętny. Nawet Roth, którego uwielbiam. nie ratuje przeciętnego wrażenia. Po powieści Baricco wydaje się, że zmarnowano potencjał.

Lubię Tima Rotha, głównie dlatego.

A, i nowe stulecie zaczyna się w 01.

Wspaniałe włoskie kino.

BlonD1E
verdiana
asthmar
Iceman
Konfucjusz70
KataCzy
Farary
beznazwybez
Szklanka1979
Michalwielkiznawca