Moskitiera (2010)

La mosquitera
Reżyseria: Agustí Vila
Scenariusz:

Czarna komedia absurdu, której bohaterowie wierzą, że jedyne czego powinni się bać - to komary. W reakcji na małżeński kryzys rodziców 15-letni Luis przestaje mówić, zaczyna za to znosić do domu bezpańskie psy i koty. Liczba zwierząt nieustannie rośnie, poważnie utrudniając życie katalońskiej rodziny i zmuszając jej członków do podjęcia niestandardowych kroków... Odtwórczyni roli niemej babci, Geraldine Chaplin, uznała scenariusz filmu za jeden z najlepszych jakie kiedykolwiek czytała. (opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Trudno opisać ten film. Mówienie o fabule nie ma sensu; co prawda wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, a każda patologiczna rodzina jest inna, ale fabuła i tak nic nam o filmie nie powie, bo to, co w nim najlepsze i najważniejsze rozgrywa się ponad fabułą. Świetny film, naprawdę! Nie sądziłam, że komedia może być tak istotna.

Ubaw po pachy! Jak dla mnie parodia "American Beauty", choć samotność i izolacja w rodzinie pokazana rzeczywiście sugestywnie. Almodovar nauczył Hiszpanów opowiadać o schizach, ale w tym filmie uczeń przerósł mistrza. Szokująco mocne i niepoprawne portrety kobiet, także od strony kobiecej seksualności.

najwieksze rozczarowanie Tofifest, ani ciekawe, ani smieszne, za to szokujaco dlugie. naprawde nie wiem czemu tak mi sie nie podobalo, podeszlem do filmu z pozytywnym nastawieniem

Kompletnie się nie zgadzam. Ale może poczucie humoru, jeśli je posiadasz oczywiście, było nie w tym typie, jaki preferujesz.

to dziwne, bo mysle, ze posiadam. rozbawil mnie bardzo zart z papierosem ("jak moglas?! znowu zaczac palic? :-p). a tak poza tym to raczej nic.

dziwne, bo nie podobalo sie zarowno mi jak i turinowi, a mamy dosyc odmienny gust. moze to jeden z tych przypadkow, gdzie za duzo uslyszales o filmie dobrego i dlatego jestes rozczarowany?

Dla mnie "Moskietra" jest jednym z najciekawszych filmów oglądanych przeze mnie na początku tego roku. Nie rozbawiła mnie, ale nie oczekiwałem rozbawienia. Czarność prezentowanego humoru była dla mnie bliższa surrealizmowi niektórych dzieł Bunuela. W przeciwieństwie do stylu "Monty Pythona" prezentowane sytuacje nie były komicznie nierealnym przerysowaniem rzeczywistości, lecz jej odbiciem w lustrze nie tyle o krzywej powierzchni, a raczej ustawionym pod tak skrzywionym kątem, żeby było widać szczegóły niedostępne przy zwykłem patrzeniu. Daje to efekt uśmiechu z dużą dawką goryczy, znacznie większą niż w oglądanym przeze mnie niewiele wcześniej amerykańskim filmie "Lovers of hate". Mimo pewnych skojarzeń z "American Beauty" nie nazwałbym "Moskitiery" jego parodią.

Tę parodię, którą i tak biorę w cudzysłów, upatruję właśnie w mrocznej, groteskowej karykaturze. Czasem i na Bunuelu zdarzało mi się śmiać - chyba najbardziej na "Dyskretnym uroku burżuazji". Śmiech - w takich wypadkach nieraz śmiech jest samoobroną przed odwagą twórców. To już chyba sprawa usposobienia i reagowania na mocno, powiedzmy, nietypowe kino. Taki śmiech na zasadzie "Oż k...". Nie rozumiem zarzutów o nudę, bo oglądało się pasjonująco i myśl taka towarzyszyła, co znowu wymyśli reżyser, jak mocno przegnie, czy, jak wolisz, jak głęboko "spenetruje" temat.

Z czystym sumieniem wystawiam ósemkę. Mam nieodparte wrażenie że ta pokręcona katalońska rodzina ma gdzieś swój odpowiednik w rzeczywistości.

Konfucjusz70
ScuMmy
Habdank
Dramatiker
doktorpueblo
yo
yo
fammko
Uciekinier
kaariokaa
gretaa77