Jak we śnie (2006)
La Science des rêves
Reżyseria:
Michel Gondry
Scenariusz:
Michel Gondry
Bohaterem filmu jest mężczyzna, który nauczył się kontrolować i manipulować swoje sny.
Obsada:
-
Gael García Bernal Stéphane Miroux
-
Charlotte Gainsbourg Stéphanie
-
Alain Chabat Guy
-
Miou-Miou Miou-Miou Christine Miroux
-
Pierre Vaneck Monsieur Pouchet
-
Emma de Caunes Zoé
-
Aurélia Petit Martine
-
Sacha Bourdo Serge
-
Stéphane Metzger Sylvain
-
Alain de Moyencourt Gérard
-
Inigo Lezzi Monsieur Persinnet
-
Yvette Petit Ivana
-
Jean-Michel Bernard Piano-playing Policeman
-
Eric Mariotto Policjant
-
Bertrand Delpierre Présentateur JT
Był świetny pomysł, nieźli aktorzy i fajne wykorzystanie efektów specjalnych, ale całość mnie nie przekonała. Niemniej dobrze, że ktoś chce robić filmy o marzycielach.
Lustro dla osobowości twórczej Michela Gondry. To średni reżyser, ale wulkan kreatywnych rozwiązań dla filmu.
Kompletna klapa. Nudne i tandetne. Żadnej głębi, chociaż sny to przecież taka twórcza materia. Można było z tego zrobić znakomity film, a wyszedł nudny kicz.
W moim odczuciu dużo ciekawszy niż słynniejszy Zakochany bez pamięci.
Sugestywna atmosfera, niesamowita wyobraźnia twórcy i kilka cholernie dowcipnych scen... a Ms. Gainsbourg obłędnie pociągająca.
Ucieszyłam się kiedy to przeczytałam. Bardzo lubię ten film, z kilku powodów. Po pierwsze z powodu świetnej gry Bernala i Gainsbourg, robią to jakby od niechcenia, naturalnie, swobodnie, klasa ! Po drugie z powodu mojego uwielbienia dla wyobraźni Gondry'ego, którego produkcje ludzie najczęściej znają tylko z teledysków Björk. Michel chyba świetnie bawi się swoją pracą, bo to się daje odczuć , ta radość przełazi jakoś z ekranu, niektóre ujęcia z "La Science...", na przykład inscenizacje studia telewizyjnego, okładanie szefa dłońmi jak rękawice Mickey Mouse, zostały mi w głowie na zawsze. I samo poczucie humoru Gondry'ego, specyficzne, subtelne, lekko refleksyjne.
Teraz zachwyciłam się "Be Kind Rewind", ma podobny klimat, znowu śmiałam się z pomysłów realizatorskich i rozmachu jego wyobraźni. Pod warstwą czysto komediową, czasem wręcz slapstickową, ukrywa Gondry jak zwykle pestkę poważnej refleksji, trochę goryczy w szklance cukru. No i te efekty ! Rozłożył mnie ten walec oklejony dziecięcymi autkami w scenie z Facetów w czerni :)
Widziałeś "Be kind..." ? Jeśli nie, polecam.
...celofanowe fale czy wehikuł czasu...cudowna wyobraźnia. Do tego jakaś taka subtelna, może odrobinę nostalgiczna.
Be kind nie widziałem ale wisi na mojej wishliscie. Obejrzę w ten łikend, postanowione.
Przy okazji odbijając piłeczkę poleceń to widziałaś krótkometrażówkę zJimem Careyem podróżujacym...łóżkiem, "Pecan Pie" ?
Widziałam :) Ma uroczą piżamkę, a scena "tankowania" jest powalająca. Przy okazji obejrzałam sobie reklamę Smirnoff'a :
http://www.youtube.com/watch?v=3SdlAXq45VY&NR;=1
koleś jest szalony :)
Albo to:
http://www.youtube.com/watch?v=HIT90tk_71c
tutaj wręcz klasyczne "numery" Gondry'ego :)
Dzięki, z przyjemnością (zapewne) obejrzę :)
Spodziewałem się więcej po reżyserze "Zakochanego bez pamięci". Oglądając "Jak we śnie" miałem poczucie taniości. Film jest taki trochę niedorobiony. No i Gainsbourg zupełnie mi tu nie pasuje.
Taniości? Niedorobiony? W jakim sensie?
EDIT: zdublowało mi się
Mam wrażenie, że twórcom zabrakło trochę kasy na dopracowanie filmu.
kasy? rozumiem ze chodzi Ci o bardzo "nieholiłucką" scenografię? ;) Czy to jest Twój jedyny poza niepasującą Ci Gainsbourg zarzut do filmu? Co z fabułą? Za co ta szóstka, tylko za "tekturę"? :)
Tak, scenografia pozostawia wiele do życzenia. Te wszystkie sceny na tle telebimu można było inaczej nakręcić. Niektóre sceny były wg mnie źle zmontowane. Np. ta gdzie główny bohater ucieka w tekturowym samochodzie. Miało być dynamicznie, a wg mnie ujęcia są tam za długie. No i chyba rytm opowieści też nie jest taki jak być powinien. Nie wciągnęła mnie ta historia.
Pamiętam, że popis wyobraźni Gondriego w tym filmie wywoływał z kolei u mnie uśmiech od ucha do ucha. Cudowny był kontrast pomiędzy infantylną, tekturową scenografią, która wg mnie jest zamierzona i nie jest wynikiem niskiego budżetu, a poważnymi skądinąd problemami czy fobiami bohatera.
Wspomniany brak dynamiki w ujęciach wg mnie był spójny z nastrojem i osobowością postaci granej przez Bernala, podobnie tempo narracji czy ogólna atmosfera tego filmu.
To kino kameralne, kompletnie nieholiłuckie, w przeciwieństwie do Zakochanego bez pamięci.
Dla mnie zdecydowanie ciekawszy jest Jak we śnie. To tak dla przeciwwagi do Twoich oodczuć ;)
Najwidoczniej sprawność realizacyjna jest dla mnie równie ważna jak fabuła. Zdecydowanie wolę styl amerykański. Pozdrawiam :)
swietny pomysl, doskonala realizacja