La Strada (1954)

Reżyseria: Federico Fellini

Młoda wiejska dziewczyna zostaje kupiona od rodziców przez objazdowego cyrkowca Zampano. Zaczynają razem dawać przedstawienia na przedmieściach. Zampano to skrajny egoista, traktuje Gelsominę jak rzecz. Jej podoba się życie w rozjazdach, cieszy się, że może dać ludziom trochę radości w ich szarym życiu. Dzięki przypadkowo poznanemu linoskoczkowi, dziewczyna zyskuje także niepewne jeszcze poczucie własnej wartości...

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

piękny film o miłości.

Piękny film o trudnej i destrukcyjnej miłości raniącej obojga. Pokazuje jak człowiek sam skazuje się na samotnosc, bo nie dopuszcza do siebie myśli, że kocha i że jest kochany.

To prawdopodobnie kino drogi. W tym kontekście - niebywałe.

Moja pierwsza przygoda z Fellinim zakończyła się połowicznym sukcesem.
Z jednej strony duże wrażenie zrobiły na mnie kapitalne zdjęcia, namacalna atmosfera i rewelacyjna kreacja Quinna. Z drugiej strony zabrakło mi przede wszystkim "brudu" w dialogach, co kładę na karb roku w którym powstał film.
Tak czy inaczej bilans dodatni.

Oglądałam film będąc chora, co oznacza u mnie większą podatność na wzruszenia. Tymczasem - spłynął po mnie jak po kaczce. Chyba na podstawie opisów i krótkich recenzji stworzyłam sobie wizję filmu o wiele bardziej brutalnego i "ryjącego psychikę", gdy tymczasem jest on po prostu dosyć smutny. Nie zmienia to jednak faktu, że pokazuje dość ciekawy rozwój bohaterki i udaje mu się dobrze uchwycić postać przelotnego ptaka - "Szelńca" Il Matto.

psubrat
SlawomirDomanski
Flabbergastg
Gbafflegab
jakubkonrad
Konfucjusz70
NarisAtaris
AnnaSak
Lotnik
Michalwielkiznawca