Na zawsze Laurence (2012)
Laurence i Fred próbują zrobić wszystko, aby nigdy, za żadne skarby świata nie powiedzieć sobie wprost: Kocham cię. Ranią się wzajemnie, wpadają w histerię, wbijają sobie szpikulce ostrych słów prosto w serca. Miotają się razem i osobno – Laurence nie potrafi się jednoznacznie dookreślić płciowo, Fred łatwo ulega sentymentom i zagłusza swoje prawdziwe tęsknoty. Xavier Dolan przygląda się ich rozciągniętej na lata miłosnej grze, usianej rozczarowaniami oraz niespełnieniami, starannie wyłapując drobne mgnienia piękna i nieśmiałe podrygi serca. Z tych spojrzeń, dotyków i gestów tka soczysty, sensualny film, jak zwykle u kanadyjskiego reżysera ubrany w piękne kostiumy, rozkołysany uwodzicielską muzyką i oprawiony w przesycone kolorami ujęcia. (www.nowehoryzonty.pl)
Obsada:
- Melvil Poupaud Laurence Alia
- Suzanne Clément Fred Belair
- Monia Chokri Stéfanie Belair
- Nathalie Baye Laurence's Mother
- Yves Jacques Michel Lafortune
- Sophie Faucher Andrée Belair
- Catherine Bégin Mamy Rose
- Emmanuel Schwartz Baby Rose
- Jacques Lavallée Dada Rose
- Perrette Souplex Tatie Rose
- Patricia Tulasne Shookie Rose
- Magalie Lépine Blondeau Charlotte
- David Savard Albert
- Susan Almgren La journaliste
Dolan utrzymał swój unikalny styl, ale cały czas rozwija go również i to w takim kierunku, który mi się podoba. W "Laurence" nie popisuje się efektownymi ujęciami jak w "Wyśnionych miłościach", skręcił raczej w kierunku estetyki Almodovara z połowy lat dziewięćdziesiątych, ale dodając do tego "to coś" co nie daje zapomnieć, że oglądamy jednak film Dolana. Fascynująca historia, wiarygodne relacje, genderowe problemy podane bez zbędnego pieprzenia. Długie, ale film kończy się dokładnie wtedy kiedy powinien. Słowem, do kin!
Dla tych, którzy - jak ja - po Wyśnionych miłościach skreśliło Dolana pozytywna niespodzianka. Reżyser dojrzewa. Jest wciąż sporo zbędnej egzaltacji, ale sama historia to już nie płytki melodramat.
Racja! :-) Bardzo się cieszę.
Mój ulubiony hipster tym razem trochę przesadził. Może to jest faktycznie dojrzalszy film od "Wyśnionych", ale jest też zdecydowanie zbyt długi, w tej opowieści nie ma materiału na ponad 2.5 h i w którymś momencie wszystko zaczyna się niemiłosiernie ciągnąć. Stylistyczny popis jak zwykle świetny, choć czasem na granicy dobrego smaku, muzyka dobrana wspaniale. Oczywiście warto, bo co Dolan to Dolan, ale wolę chyba jego eleganckie popierdółki niż takie poważne genderowe rozważania.
oczywiście nie oglądałem. Ocena obiektywna