Les Miserables. Nędznicy (2012)

Les Misérables
Reżyseria: Tom Hooper

Adaptacja powieści Victora Hugo. Historia rozgrywa się na tle burz i zamętu rewolucji francuskiej, wojen napoleońskich i stanowi pretekst do przedstawienia panoramy ludzkich losów. Galernik i złoczyńca (Jean Valjean) po 19 latach więzienia wychodzi warunkowo na wolność. Jednak cienie przeszłości nie dają mu spokoju. Celem inspektora Javerta (Russell Crowe) jest odnalezienie skazańca.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Najbardziej oczekiwany przeze mnie "Oscarowy pewniak". Polski tytuł "Les Miserables Nędznicy" podobnie koszmarny jak "Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom" :/

To swoisty kompromis, w internetach były dwie frakcje, jedna za tłumaczeniem tytułów, druga przeciw. Dystrybutorów nawiedził duch króla Salomona i zadał pytanie "Why don't we have both?". Odtąd dystrybutorzy prowadzeni światłem wiekuistej mądrości będą wprowadzać tylko filmy z podwójnymi tytułami, gdyż jak inaczej przeciętny widz doceni kunszt tłumacza? Takie śmiałe umiędzynarodowienie tytułu podkreśla też odwagę firmy, która wprowadza film do Polski wcześniej niż na takie atrakcyjne rynki jak Lesotho czy Saint Vincent i Grenadyny.

Ok, to teraz wytłumacz mi to:

Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom

Kochankowie z Księżyca = Moonrise Kingdom ?

Nie, ale to miało zachować w całości owcę i nakarmić wilka, czyli jest oryginalny tytuł i drugi, prawdopodobnie bardziej chwytliwy. Wierność oryginałowi i nachalna promocja w jednym :) Na swój sposób jestem dumny z osób wymyślających te polskie tytuły.

Ok, to moje ostatnie czepialstwo - niech się zdecydują w końcu na jeden, ten sam szablon. Bo było już:

angielski: polski
angielski polski
angielski. polski

oraz każda z tychże kombinacji w odwrotnej kolejności. Razem sześć różnych sposobów. Tego już nie wytłumaczysz :P

Zapomniałeś o wersji z myślnikiem :) Mnie się wydaje, że to zależy od tego jaką mają koncepcję na plakat, bądź ogólnej tytułowej polityki firmy.
Kino Świat jest wierne wersji z kropką "Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł", "Tulisie. Przygoda w słonecznej krainie", "360. Połączeni". Sam widzisz, w tym musi być jakaś metoda :)

Pierwszy raz widziałem film, w którym przez jakieś 2 godziny widać tylko twarze śpiewających aktorów. Proponuję dodać jeszcze jeden człon do polskiego tytułu. Całość brzmiałaby "Les Miserables. Nędznicy. Śpiewające głowy". Może byłoby to ciekawsze gdyby mordy się częściej zmieniały, a tak pozytywne wrażenia ma się tylko z roli Anne Hathaway, po części dlatego że zanim zdążyła się opatrzyć zniknęła. Aktorzy starali się jak mogli, ale filmowi "Nędznicy" momentami są zaśpiewani słabo. Zresztą nawet gdyby były to wykony wybitne, to widz ma do wyboru zamknięcie oczu albo z nudów liczenie włosów na brodzie Crowa (ewentualnie piegów Redmayne'a). Spodziewałem się, że będzie to kicz w starym, dobrym musicalowym stylu. Niby Hooper nie wysuwa się ani na centymetr z konwencji, ale chyba nie za bardzo wie jak ma wyglądać widowisko.

Dzięki, bo miałam to obejrzeć, ale rezygnuję.

No dobra. Nie idę na to do kina. Thank you!

A to reklamę Inheracil zrobił :)))

Ayya dała 3, a wiem, że Krzysiek jest bardziej litościwy. Jeśli nawet on dał 4, to ja, nie będąc jakąś szczególną fanką musicali, pewnie bym na tym zeszła. Może kiedyś nadrobię ten film poglądowo. Ale spieszyć się z tym nie będę. :)

Czyli nędza. I tak mnie ten film kompletnie nie interesował.

Kocham ten musical i kocham książkę, więc łatwo mnie było zadowolić. Jackman się tak stara, że aż miło popatrzeć, Crowe nie jest AŻ tak zły, jak się spodziewałam. Tylko ta parszywa kamera i montaż. Albo obraz się trzęsie tak, że mi się w oczach mieni, albo półtora minuty liczymy Jackmanowi pory na nosie. Tutaj zawalili doszczętnie, a szkoda, bo potencjał był. Jak ktos ma do musicalu i książki stosunek obojętny, to może sobie odjąć od mojej oceny z 2 punkty.

A - i jeszcze jedno - Jak można taki film puścić w kinie tylko na 2 głośniki?!

Gwiazdka mniej za śpiew R. Crowe'a i średnie wykonanie "Bring Him Home" (poza tym Jackman świetny), cała reszta - wow! Ciekawe wtrącenia porzuconych wątków powieści do musicalu (pochodzenie Mariusza, próba scharakteryzowania różnych rewolucjonistów, itp)

Straszne dłużyzny, mało charakterystyczne utwory, ciężko się tego słucha. Jackman ma niemiły, świdrujący głos, Crowe mówi, a nie śpiewa, choć głos ma całkiem do rzeczy, nieprzyjemnie się patrzy na Hathaway....

Co do Hathaway, chyba właśnie o to chodziło. Piosenki w "Nędznikach" są dobre, tylko wykony słabe. Ten musical ma w sobie sporo dramatycznej energii, a to, że Hooper zrobił z tego przerażającą nudę jest już jego własną zasługą.

Dla mnie paradoksem było, że najatrakcyjniej wypadła piosenka, którą dotąd uważałam za nudnawą (walc oberżystów ^_^).

Tak czy inaczej film słaby, może lepiej nie obrażajmy pierwowzoru przytaczając go do ekranizacji ;)

Zależy, do którego pierwowzoru ;) Niestosowne by było odnoszenie filmu do powieści Wiktora Hugo,a tego nie robimy.

Wszystkich pierwowzorów o tym tytule ;P

Ja nie lubię Hathaway tak w ogóle, ale odsuwając na bok uprzedzenia, to dla mnie mocno przegięli z naturalizmem. Obok współczucia jakiś niesmak czułam, a ona wyglądała za okropnie jak na kino rozrywkowe (żeby nie było, lubię naturalizm - Buzkową w Rewersie uwielbiam po prostu:) Za bardzo na poważnie wyszło, a chyba nie o to chodziło żeby widz wyszedł z kina zdołowany. O zmęczeniu już nie mówię nawet:)

Można sobie oszczędzić tej prawie trzygodzinnej męki i w zamian obejrzeć to: http://www.youtube.com/watch?v=IBYfA3zTxFE ;)

No, niestety, najwyraźniej taka forma, gdzie każdy tekst jest śpiewany, nie nadaje się specjalnie do kina. Dłuży się to niemiłosiernie. Nie pomagają nawet znane twarze i całkiem niezła muzyka.

Szczerze mówiąc nie wiem o co było tyle zachodu. Film jakiś zbytnio mnie nie powalił. Zaskoczeniem było tylko to, że Russell Crowe śpiewał ;)

Guma
Zaku
olivka1966
Michalwielkiznawca
alanos
Szklanka1979
MureQ
PiotrKowalski
liz29
jakilcz