Lion. Droga do domu (2016)
„Lion. Droga do domu” – poruszający, pełen emocji i niezwykłej energii film producentów nagrodzonego Oscarem „Jak zostać królem”. W obsadzie fenomenalny Dev Patel („Slumdog. Milioner z ulicy”), Rooney Mara („Dziewczyna z tatuażem”) oraz Nicole Kidman („Grace księżna Monako”). Film zainspirowany prawdziwą historią o nadzwyczajnej odwadze i wielkiej sile miłości. Pięcioletni chłopiec gubi się na ulicach Kalkuty, tysiące kilometrów od domu. Napotkanym ludziom nie jest w stanie powiedzieć wiele o sobie. Nie zna swojego nazwiska ani adresu. Zdany wyłącznie na siebie, musi stawić czoło zagrożeniom czyhającym na ulicach wielomilionowego miasta. W najmniej oczekiwanym momencie jego los odmienia para Australijczyków. 25 lat później, już jako mężczyzna, wyrusza na poszukiwanie utraconego domu i rodziny.
Obsada:
- Rooney Mara Lucy
- Nicole Kidman Sue Brierley
- Dev Patel Saroo Brierley
- David Wenham John Brierley
- Nawazuddin Siddiqui Rawa
- Aditya Roy Kapoor Vijay Vora
- Sunny Pawar Young Saroo Bierley
- Pallavi Sharda Prama
- Priyanka Bose Kamla
- Eamon Farren Luke
- Tannishtha Chatterjee Noor
- Benjamin Rigby Waiter
- Menik Gooneratne Swarmina
- Divian Ladwa Mantosh Brierley
- Anna Samson Cute Bar Maid
- Emilie Cocquerel Annika
- Arka Das Sami
- Deepti Naval Mrs. Sood
- Tegan Crowley Workmate #1
- Alexandra Schepisi Qantas Attendant
- Sachin Joab Bharat
- Abhishek Bharate Guddu
- Belinda Misevski Lucy's Friend
- Lucy Moir Lucy's Friend
- Alek Kudlicki Lucy's Lover
Słodko-cukierkowy wyciskacz łez.
Taki całkiem ładny dramat. Tylko trochę nudny i dość przewidywalny.
„Lwa” nominowano zasłużenie do Oskara za najlepszy film. Równie zasłużenie nagrody nie otrzymał. W gruncie rzeczy jest to bowiem wyciskacz łez, a produkcjom eksploatującym rzewne fakty po prostu nie przystoi zgarniać najważniejszych laurów. Wartościującego czasownika „eksploatować” użyłem z rozmysłem; paliwo „Liona” stanowi sentymentalizm, dowodem którego są wszystkie te kobiety chlipiące dookoła mnie na sali kinowej. Na szczęście nie jest to sentymentalizm tani, film zrealizowano ze znawstwem rzemiosła. Najlepiej pod tym względem wypada długi pierwszy akt, w którym obserwujemy, jak mały Saroo (fenomenalna rola siedmioletniego Sunny'ego Pawara) gubi się na drugim końcu Indii. Właściwie cały film mógłby opowiadać o jego powrotnej wędrówce przez subkontynent, jednak prawdziwa historia potoczyła się przecież inaczej. Dalsza część „Lwa” wypada troszkę gorzej. Za dużo tam rozterek, za mało konsekwentnego grania psychologią. Wzruszający finał zilustrowany piosenką Sii wynagradza niedostatki.