Męski - żeński: 15 scen z życia (1966)
Masculin féminin: 15 faits précis
Reżyseria:
Jean-Luc Godard
Męski, żeński otwiera tak zwany „socjologiczny” czy też „antropologiczny” okres w twórczości Godarda. To hybryda filmu fabularnego i studium socjologicznego. (ENH)
Obsada:
- Jean-Pierre Léaud Paul
- Chantal Goya Madeleine
- Marlène Jobert Elisabeth
- Michel Debord Robert
- Catherine-Isabelle Duport Catherine-Isabelle
- Eva-Britt Strandberg Elle
- Birger Malmsten Lui
- Yves Afonso Man who kills himself
- Henri Attal Man kissing another man
- Brigitte Bardot Girl in a couple
- Antoine Bourseiller Man in a couple
- Chantal Darget Woman on metro
- Françoise Hardy La compagne de l'officier américan
- Med Hondo Man on Metro
- Elsa Leroy Mlle 19 ans de 'Mademoiselle Age Tendre'
- Dominique Zardi Man reading magazine
Pierwszy antropologiczny film Godarda, przyjemny w oglądaniu, przyomina trochę nowofalowe. Czysta przyjemność oglądania. Plus fantastyczny Jean-Pierre Léaud!
Godard ze swoją socjologią wkracza w politykę, choć nadal ukazuje ją przez pryzmat tego, co męskie i żeńskie. Mamy tu wizję społeczeństwa w końcówce lat 60., zawieszonego między Marksem i Coca-Colą, ale też natchnionych młodzieniaszków-podrywaczy i próżne, ale wybredne kobiety. Miło się ogląda.
Chociaż. Za szowinistyczne ukazanie kobiecości (czyt. niewiedza zastąpiona grzebieniem i polityczna ignorancja) daję tylko 6!
Ten film leży na granicy Godarda, którego jeszcze potrafię zaakceptować z Godardem, który całkowicie porzuca narrację, wrzucając do filmu setki luźno związanych ze sobą scen i osób deklamujących prowokacyjne oświadczenia. Uwielbiam wstawki z niby przypadkowymi ludźmi w kafejkach, szwedzki film w filmie, Madeleine bawiącą się nieustannie włosami... Ale nie potrafię zaakceptować filmu składającego się z samych wstawek. Męski - żeński jeszcze taki nie jest.
Mam w planie przyjrzeć się Godardowi bliżej, choć czuję, że pozostanę fanką Godarda sprzed Nowej Fali, w której to socjologicznej lekkości tematyki i błyskotliwości dialogów jest jak na lekarstwo. Bardzo możliwe więc, że "Męski - żeński" stanowi granicę mojego zachwytu i takie wrażenie odniosłam po seansie, mając w pamięci "Kobieta jest kobietą" czy prześwietne "Lenistwo" z "7 grzechów głównych".