Medianeras (2011)

Reżyseria: Gustavo Taretto
Scenariusz:

Błyskotliwy portret współczesnych singli zagubionych w natłoku możliwości, jakie oferuje im nowoczesne miasto. Marina i Martin to atrakcyjni oraz inteligentni młodzi ludzie, którzy lepiej radzą sobie z życiem zawodowym niż prywatnym. Pragnąc nadążyć za szalonym rozwojem technicznym odczuwają niepokój oraz zaczynają cierpieć na różnego rodzaju fobie i nerwice. Chaotyczne i tętniące życiem Buenos Aires jest tu niczym Nowy Jork z najlepszych filmów Woody'ego Allena - fascynuje i uwodzi, zamykając bohaterów w wielkomiejskiej pustce. (FFŚ)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Tak po ludzku - kiczowaty... Jak kogoś to nie przeraża to zapraszamy do kin..

Ech, mam już bilet, co zrobić...

Przecierpisz. Jest zabawny. Banalny i jakby to powiedział michuk - niefestiwalowy (komedia romantyczna pełną parą!), ale da się obejrzeć. 95% publiczności na seansie na którym byłam była zachwycona. Spekuluję o tych 5%, bo podsłuchałam trochę rozmów przy wychodzeniu z sali (bardzo mnie na duchu podniosły). W ogóle tego dnia to był jedyny film, na którym byłam, który zapełnił sporą salę w Kinotece. Nie jest zły, jest po prostu trywialny, tak na 4/10 lub 5/10, tangerine jest zbyt surowy wg mnie.

@doktor_pueblo A może jednak Ci się spodoba? Tylko nastaw się z góry, że idziesz na komedię, a nie na coś ambitnego.

umila dzień :)

Zaczyna się od fenomenalnego fotograficznego poematu ku czci Buenos Aires, którego nieład przestrzenny ma odzwierciedlać nieuporządkowanie wśród ludzi i które odwróciło się od rzeki (czy to nie jest film o Warszawie?) Brzydota miasta i tam, i tu bardzo fotogeniczna. W ogóle brzydota miast jest fotogeniczna. "Medianeras" (po polsku to byłyby chyba "Ślepe ściany") niesamowicie są plastyczne, architektoniczne i urbanistyczne (zapalanie świateł na antenach do melodii przepiękne.)

Oprócz architektury jest fabuła. Może pachnie Woodym Allenem, ale ma w sobie to coś, co nie pozwala oderwać oka i ucha. Prosta to fabuła jak z wiersza Szymborskiej, o obojgu, co są przekonani, że połączyło ich uczucie nagłe.

Właściwie to się chyba nie powinienem wypowiadać, bo nie czuję się specjalistą od kina o kolorowych sweterkach i merdających ogonem pieskach. Może jak na komedię romantyczną to jest to nawet i dobre, cholera wie. W każdym razie bohaterowie szukają się cały film i wpaść na siebie nie mogą, a widz się coraz bardziej denerwuje i im kibicuje, żeby to się wreszcie skończyło. No i się wreszcie kończy.

faktycznie: argentyńska komedia romantyczna. Od amerykańskiej różni się jakością zdjęć, ich głębią, klimatem. W jednym z kluczowych momentów też różnica: tu w chwili wyłączenia prądu bohater... schodzi do sklepu kupić świece... - zapewne w amerykańskiej wersji odpaliłby małą, domową elektrownię atomową i zadzwonił do kolegi z CIA by ustalić IP dziewczyny, z którą rozmawiał na czacie w momencie blackout'u.;) Lubię więc argentyńskie komedie romantyczne. Dobry film, ale dobry na 6 a nie na 7 :)

Opowieść o samotności w wielkim mieście, przypadku i poszukiwaniu szczęścia w betonowej dżungli Buenos Aires. Całość przyjemna i poruszająca.

WANROY
jango
fammko
theia
psubrat
fefu
gadd
Uciekinier
staskam
deliberado