Na srebrnym globie (1987)

Reżyseria: Andrzej Żuławski

Na jakiejś planecie w przyszłości. Jeździec przywozi kosmonautom tajemniczy przedmiot, który spadł z nieba. Rozpoznają w nim system przekaźnikowy sprzed kilkudziesięciu lat. Odczytują zapis wideopamiętnika rejestrującego wyprawę kosmiczną Marty, Jerzego, Piotra oraz Tomasza i katastrofę ich statku. Planeta przypomina Ziemię. Rodzi się syn Marty i Tomasza - Tomasz II. Kosmiczni rozbitkowie budują osadę nad morzem. Po śmierci Marty jej dzieci zakładają nową społeczność. Córka Ada tworzy kult Jerzego, zwanego Starym Człowiekiem.

Obsada:

Pełna obsada

Polski film science-fiction -- to już brzmi kosmicznie. W dodatku poskładany 10 lat po zdjęciach, ze względu na interwencję cenzury. Powiem tak -- mimo dłużyzn i niezrozumienia akcji warto obejrzeć, bo to jedyny polski film, który sposobem prowadzenia akcji podobny jest do dzieł Jodorowskiego.

Niesamowity film. Fantastyczne zdjęcia i kostiumy. Gdyby Żuławski potrafił kontrolować swoje szaleństwo, to stworzyłby być może dzieło na miarę "Odysei kosmicznej", niestety zbyt często rządzi w tym filmie chaos. Ale tak czy owak warto ten film zobaczyć. Ta wizja powstawania wiary, mitów i rodzenia się kultu, choć przerażająca, jest równocześnie często wizualnie olśniewająca.

Wytrzymałem kwadrans. Nie znoszę tego typu aktorskiej ekpresji. Teksty bełkotliwe, deklamowane, szaleństwo i maniera, te elementy zawsze odrzucają mnie od ekranu . To co zwróciło moja uwagę to ciekawe zdjęcia, pełne jakiejś dziwnej schizofrenicznej energii.
Filmu nie oceniam, za mało widziałem i właściwie nawet nie wiem już co.

"Na srebrnym globie" to bardziej traktat filozoficzny niż film. Na pewno nie należy do łatwych w odbiorze, dlatego polecam obejrzenie go w kinie (trudniej jest wyjść po 15 minutach, a IMHO się przemęczyć). Warto też poczytać to co o filmie opowiadał Żuławski, bo nie wszystko na pierwszy rzut oka jest tu zrozumiałe. Pamiętajmy, że film kręcony był pod koniec lat 70-tych więc nawiązania wszelakie musiały być pochowane po kątach przed cenzorami (a i tak się nie udało uniknąć statusu "półkownika").

Tak, zorientowałem się w ciągu tego kwadransa, że filmowi bliżej do np. drugiej połowy Stalkera niźli do klasycznego kina fabularnego.
Zastosowane w filmie środki wyrazu sa dla mnie kompletnie niestrawne i właściwie nie interesuje mnie filozofia, stąd nie sądzę, żeby cokolwiek przyciągneło mnie z powrotem do tego obrazu. Z drugiej strony mam świadomość tego, że to kino warte uwagi, tyle, że nie dla mnie.

Przerwanie oglądania po 15 minutach to zdecydowany błąd. Pierwsze 15 minut jest nie wiadomo o czym, ale właściwy film zaczyna się po wylądowaniu statku kosmicznego "na srebrnym globie". Ewoluuje wtedy w opowieść o rodzeniu się mitów i religii. Dalszą część gorąco polecam.... choć nie będę twierdził, że jest łatwa w odbiorze. Też nie przepadam za manierą Żuławskiego, ale warto ją przecierpieć, bo czym dłużej trwa film, tym robi się ciekawiej.

Wychodzi na to, że widziałem więcej niż kwadrans bo na lądowanie się załapałem. W następujących po lądowaniu sekwencjach opadła mnie ciaśniej wspomniana przez Ciebie maniera i w jednej chwili poczułem, że mam dość. Jeśli faktycznie jest tak, że im dalej w las tym ciekawiej to może jeszcze skorzystam z opcji 'kontynnuj' :)

Gdyby "Na srebrnym globie" nie było tak przywiązane do słowa mówionego (te koszmarne monologi!) mielibyśmy arcydzieło science fiction. I tak nie ma się czego wstydzić, scenografia i kostiumy prezentują galaktyczny poziom, a kilku scen nie da się zapomnieć. Wizualnie i narracyjnie to film wielki, mimo że niełatwy. Można się trochę poczepiać, że to, co ma być siłą filmu Żuławskiego, czyli wizja rozwoju społeczeństwa od prapoczątku nie jest tak przekonująca, jak być mogła. Sam mechanizm przejścia z kultury piśmiennej do oralnej, "cofnięcia się" do bardziej efektywnej w danych warunkach formy komunikacji jest trafiony. Dużo mniej wiarygodna jest niesłychana dynamika rozwoju systemu religijnego (bez odpowiedniego wzrostu innych instytucji społecznych). Na pewno można znaleźć tu sporo dobra, warto pochwalić zwłaszcza wydobycie teatralnego aspektu religii, ale to groch z kapustą, a nie spójna teoria antropologiczna.

tropicielkoni
inheracil
pajestka
wojtekacz
PiotrGnyp
Dudzicsu
Uciekinier
Devi
bagienny
AdamBaranski