Nine - Dziewięć (2009)

Nine
Reżyseria: Rob Marshall

Sławny reżyser filmowy Guido Contini (Daniel Day-Lewis) próbuje zaprowadzić harmonię w swoim zawodowym i osobistym życiu, mężczyzna jest bowiem zaangażowany w dramatyczne stosunki z wieloma kobietami: jego żoną Luisą (Marion Cotillard), kochanką (Penelope Cruz), muzą (Nicole Kidman) oraz matką (Sophia Loren).

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Fellini spłaszczony i poskładany w spójną całość. To niesamowite, ale ten szalony eksperyment okazał się całkiem udany. Jawy senne i surrealistyczne sceny zastąpiły u Marshalla piosenki, świetnie wplecione w fabułę. W przeciwieństwie do "Chicago", tu bohaterowie są z krwi i kości. Muzyka jest środkiem, a nie celem, a film może poruszyć, nie tracąc jednocześnie musicalowej lekkości i umowności. Be Italian!

Twoja opinia daje mi znów nadzieje! Wielkim fanem Felliniego jestem, 8 1/2 to jeden z najukochańszych filmów, ale po recenzjach w Nine zwątpiłem. But hope is here again!

Jeśli jesteś fanem 8 1/2 to film powinien Ci się spodobać. To tribute dla Felliniego.
Nie rozumiem kiepskich recenzji. Być może ludzie oczekiwali fanfar i super-mega-widowiska, a Nine to w sumie "kameralny musical". Obok Sweeney Todd, od wczoraj mój ulubiony (ale nie widziałem ich wielu a na Mourlin Rouge zasnąłem).

Fellini w wersji soft, mimo to bardzo udany.
Doceniłam wreszcie M. Cotillard. Toż to świetna aktorka jest!

Prawdopodobnie najbardziej oczekiwany przeze mnie film roku 2009 mnie lekko zawiódł. Piszę lekko bo oczywiście przyjemnością było oglądać Nicole, Penélope, Marion... Nie mniej jednak było to bardziej coś jak zlepek występów. Historia jakoś nie miała kleju, nie wywołała jakichś emocji. Fantastyczny występ Fergie... Świetna Marion i Penélope... i tyle... słabe 7...

A polski tytuł brzmi i boli "Nine - Dziewięć".

Od strony muzycznej, wizualnej, aktorskiej - świetny, muzyka jest żywa, rytmiczna, nadaje filmowi tempo i emocje, aktorstwo pierwszego sortu. Z drugiej jednak strony fabularnie film jest po prostu nudny i niewyszukany, w jakiś sposób wyuzdany, pretensjonalny i męczący. W ogóle kończy się jakoś nagle, bez wyrazu i przekazu. Dla mnie jest taki zaśpiewany, ale chyba bez celu.

Dobry film można zrobić na dwa sposoby:
1)zrobić naprawdę dobry film
2)zatrudnić znanych aktorów, dobrych speców od marketingu, napiszą recenzje, a ciemny lud kupi wszystko. Tak właśnie jest w przypadku tego filmu, znane aktorki przyciągają, dziennikarzy, dziennikarze wychwalają - głównie aktorki, a nie film - a ludzie później idą i marnują pieniądze. Najzabawniejsze jest to, że w swoim zatraceniu dziennikarze, dużo poważniej traktują takie filmy niż np. aktorzy. Zdecydowanie odradzam.

Widocznie dałem się nabrać :)

Sam dobrze wiesz, że nie można w ten sposób o tym myśleć. Po to są recenzje - a recenzentom nie warto ufać - szczególnie przed zobaczeniem filmu

Mocne 7. Film ciekawy, niegłupi, solidnie zrobiony i zagrany (choć aktorstwo jest dość nierówne - od świetnego po mierne). Miłe żeby obejrzeć, przemyśleć i zapomnieć. Nic po nim niestety nie zostaje (no, może oprócz "Be Italian!"), co dziwi, bo opowieść jest ciekawie opowiedziana i niesie z sobą coś więcej niż proste "lepiej być pięknym, bogatym i mądrym niż głupim, biednym i chorym".
Chwilami się dłuży, ale co tam!
Be Italian!
PS. Warto toto obejrzeć w kinie. W końcu to jest widowisko. :)

Musicale wolę w teatrze niż filmie; ten jest przydługi, nudnawy, chwilami zniesmaczający. Muzyka nie zachwyca, choreografia też nie, a co poniektóre panny nie umieją śpiewać. Niewypał.

Nie najgorszy. Myślę, że dla kogoś kto nigdy nie widział filmów Felliniego będzie zachętą do obejrzenia,.Nie jest to musical wszech czasów, ani takowy dramat. Ładny film, niezłe piosenki, ale pod względem muzycznym jest nierówno. Świetni aktorzy, zwłaszcza Marion Cotillard. Myślę, że problemem tego filmu jest to, że zastygł między scenicznym musicalem, a dramatem. Nie jest bardzo widowiskowy choreograficznie (poza Be Italian), więc fani klasycznego filmu muzycznego mogą być zawiedzeni.

Porażka na całej linii Nieautentyczne, słabo zagrane, średnio zaśpiewane i zwyczajnie nudne. To tylko potwierdza, że Fellini wielkim reżyserem był.

piękne kobiety. i tylko tyle.

Może, gdyby nie było "Osiem i pół" Felliniego, dałoby się jakoś ten film wybronić. Ale jest. Czułem się, jakby ktoś dla mnie stepował Bacha.

Na podstawie opisu i reklam filmu nie zbudowałam sobie przesadnych oczekiwań, spodziewałam się, że fabuła jest tu pretekstem do pokazania, jak słynne aktorki tańczą i śpiewają. Niestety okazało się, że w dodatku sceny te były w moim odczuciu mało atrakcyjne - nie podobał mi się zwłaszcza sposób kręcenia części jak transmisji z przedstawienia, przydałoby się więcej kontaktu z kamerą a nie publicznością, której nie było. Wyjątkowa jest tylko scena z Marion Cotillard w roli gwiazdy nocnego klubu - tu naprawdę widać dramat i emocje.

Wszyscy narzekają, a mnie się wydaje, że Felliniemu by się ten film podobał. Jest widowisko i piękne kobiety, nie zawsze można oczekiwać więcej ;P

Co za pech, że się nie może zapisać na Filmastera :)

Ale tak serio, to dla mnie to widowisko było jakoś mało widowiskowe, więc zostały już tylko kobiety a jestem hetero :)

Efunia
AgaL
MureQ
PiotrKowalski
jakilcz
PrzemyslawLes
MrAdamczyk
FoolCanBeKing
shiningdiamond
midnight94