Za garść dolarów (1964)

Per un pugno di dollari

Rewolwerowiec Joe przybywa do miejscowości na granicy USA i Meksyku. Walczą tu ze sobą dwie bandy przemytników. Jednej przewodzi John Baxter, natomiast szefem drugiej jest Ramon Rojo. Joe oferuje swoje usługi raz jednej, raz drugiej grupie. W wyniku jego działalności obie bandy powoli tracą siły i wpływy w mieście.

Obsada:

Pełna obsada

Eastwood podpuszcza jedną bandę przemytników na drugą, a przy tym nieźle się obławia i całkiem dobrze bawi (no, przynajmniej przez pewien czas ;) ). Fakt, że film jest strasznie naiwny (scena na cmentarzu - nikt nie wpadł na to, że jeśli człowiek nawet nie drgnie, kiedy metr od niego latają kule, to raczej nie jest żywy?) ale swój urok niewątpliwie ma. Zresztą jak może być inaczej, skoro czuwał nad nim Leone. Zwłaszcza muzyka bardzo dobra, jak zawsze u tego reżysera.

Leone dopiero w drugiej części trylogii ("Za kilka dolarów więcej") pokazał klasę. Pierwsza część jest mocno niedopracowana.

Tak się zastanawiałam, czy ta zbieżność tytułów jest przypadkowa :)

Ta część jest chyba moją ulubioną w trylogii, głównie właśnie dzięki swoim wadom. Eastwood bezbłędny.

Najsłabszy z trylogii dolara. Widać, że Leone dopiero się rozkręcał.

O ile inne westerny Leone przypadly mi bardzo do gustu, ten jest po prostu kiepski. Obie bandy wydaja skladac sie z frajerow, ktorzy nabieraja sie na kazda sztuczke Clinta Eastwooda, postaci niepoglebione, fabula naiwna i sie nie klei... Nie polecam.

BlonD1E
tropicielkoni
nutinka
Promulgatep
Danielito
patryck
Karodziejka
KasiaKhadraoui
beznazwybez
GARN