Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie (2016)
Siedmioro długoletnich przyjaciół spotyka się na kolacji. Dla urozmaicenia wieczoru rozpoczynają zabawę polegającą na dzieleniu się między sobą treścią każdego SMS-a, e-maila lub rozmowy telefonicznej, jakie otrzymują w trakcie spotkania. Kiedy tym samym wiele tajemnic zaczyna wypływać na światło dzienne, niewinna gra rodzi konflikty, które niełatwo będzie zażegnać... (opis dystrybutora)
Obsada:
-
Giuseppe Battiston Peppe
-
Anna Foglietta Carlotta
-
Marco Giallini Rocco
-
Edoardo Leo Cosimo
-
Valerio Mastandrea Lele
-
Alba Rohrwacher Bianca
-
Kasia Smutniak Eva
-
Benedetta Porcaroli Sofia
-
Elisabetta De Palo Nonna
-
Tommaso Tatafiore Bruno
-
Noemi Pagotto Rosa
Zwiastun:
Wyróżniona recenzja:
Kłamstwo - nasz chleb powszedni
Człowiek jako istota społeczna i najbardziej zakłamana, parszywa bestia, jaka chodzi po tym padole - to właśnie przychodzi na myśl po seansie fantastycznej tragifarsy Paolo Genovese. Włoski reżyser posadził przy stole normalnych ludzi: chirurga, weterynarza, taksówkarza, bezrobotnego nauczyciela WF, terapeutkę i innych im podobnych. Żony i mężowie, przyjaciele od lat. Nie mogą mieć więc przed sobą żadnych, większych sekretów, prawda? ...
Tak jak w tytule. Ładniutki po włosku, niegłupi, w sumie dobra rozrywka, ale czy coś więcej? Myślę, że wątpię.
Bardzo byłem ciekaw włoskiego kina z takim pomysłem - zwykle jeśli myślę "kino europejskie", to myślę o Francji, ewentualnie Wielkiej Brytanii, włoskie filmy wydają mi się błahe. Ten nie, jest nawet lepszy niż miałem nadzieję. Humor w odpowiednim stężeniu, ale i wzruszenia jest bardzo dużo, a dobry komediodramat to dla mnie fantastyczne przeżycie. Postacie są wciągające i trudno mi nawet oceniać aktorstwo, bo po prostu wszyscy grali tu do jednej bramki, czyli żeby pokazać emocje i pozwolić się zastanowić widzowi jak to jest z prawdą w bliskich relacjach między ludźmi. Nie ma gwiazdorzenia i nie ma ogonów. I o to chyba chodzi, przekaz jest czysty i szczery, warto go sobie posłuchać na własną rękę, żadne środki artystyczne nie powinny w tym przeszkadzać. Więc dobrze, że to jest sztuka środka - dość teatralna w konstrukcji (klasyczna jedność czasu, miejsca i powiedzmy że akcji) i bez stroszenia piórek. Ale zakończenie to prawdziwa bomba: artysta ma prawo czniać poprawność, gdy ma to sens.
"włoskie filmy wydają mi się błahe" - dość zaskakująca opinia na temat kinematografii reprezentowanej przez de Sicę, Rosselliniego, Viscontiego, Felliniego, Antonionego, czy Pasoliniego ;)
Współczesne. O starych włoskich filmach nie myślę w ogóle, chyba że migną gdzieś "Między słowami". =}
http://www.filmweb.pl/person/Paolo+Sorrentino-145500
tylko jeden przykład, jest ich więcej
Sorrentino tak kompletnie mnie nie zainteresował, że znam tylko tytuły. Interesował mnie kiedyś "Pokój syna", ale jakoś mnie ominął. Moje skojarzenia takie są i tyle, nie ma co się doszukiwać ani udowadniać, bo to nie wynika z wiedzy, jak widać. =}
Wynika z wiedzy - skąpej ;)
i oryginalna, jak to u Kocia ;)
Nanni Moretti - jak najbardziej na tak tak.
Mam mieszane uczucia. Jest to sprawnie napisane i zrealizowane, ale sprawdza się ewentualnie tylko jako lekka tragifarsa. Na poziomie realistycznym nie trzyma się to kupy, trudno bowiem uwierzyć w taki dobór charakterów i zbiegów okoliczności. Zakończenie pokazuje, że reżyser każe nam patrzeć na film jako na rodzaj metafory, ale jako metafora zawodzi to głęboko: teza jest nachalna (i jeszcze na koniec wyłożona wprost przez jednego z bohaterów) i głęboka jak horoskopy w "Pani domu". Największym plusem filmu jest polski tytuł.
Czyli nowa kategoria filmasterów - najlepsze tłumaczenie tytułu. Wyjątkowo się zgadzam, choc nie ufam opiniom ludzi, którym nie podobał się Toni Erdmann.
Toni Erdmann, Toni Erdmann, hmm..., coś kojarzę; o czym to było?
Taki film o śmierci.
Ja chyba widziałem inną wersję. Choć właściwie cała kultura jest o oswajaniu śmierci, więc pewnie masz rację.
W kategorii komedia z głębią o ludziach - jeden z najlepszych.