Portret o zmierzchu (2011)

Portret v sumerkakh
Reżyseria: Angelina Nikonova

Marina przechodzi głęboki kryzys małżeński i zawodowy. Tonie w obojętności i wszechobecnej przemocy - jako psycholog zajmuje się dziećmi z trudnych rodzin. Pewnego dnia zostaje napadnięta na ulicy i zgwałcona. Kiedy znajduje sprawców, zaczyna na nowo definiować poszczególne obszary swojego życia. Przemoc seksualna, dezorientacja i nieprzewidywalność życia na tle współczesnej Rosji pogrążonej w konflikcie społecznym. Film nakręcono kamerą cyfrową w naturalnym świetle, na twarzy głównej bohaterki nie ma makijażu. Thriller z wrażliwą, kobiecą narracją, pozbawiony moralizatorstwa. (WFF27)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Bardzo dobry film, Rosja z Ładunku 200 Bałabanowa w wydaniu kobiecym - w moim świecie idealnym coś w takim stylu nakręciłaby po Nothing Personal Urszula Antoniak.

Oooo! Brzmi niezmiernie zachęcająco!

Idę na Portret...w niedzielę. [edit: bez uśmiechu]

Film prowokujący, drażniący i niepokojący, zupełnie jak tak często przywoływany tu Ładunek 200. Tak samo jak tam, mamy tu szorstki portret współczesnej Rosji i Rosjan, nie potrafiących stworzyć spójnego społeczeństwa po upadku ZSRR. Mamy tu brud, przemoc i gwałt, ale w przeciwieństwie do Ładunku, wszystko to jest tłem dla bardzo pięknej opowieści. Jest to buddyjska (lub chrześcijańska - 2gi policzek i miłość, jak kto woli) opowieść o wyzbyciu się ego i przemiany rzeczywistości przez bezwarunkową akceptacje, zrozumienie i miłość. Genialny debiut, czapki z głów!

Myślę, że ani buddyjska ani chrześcijańska. Główna bohaterka tylko pozornie płynie z nurtem. Tak naprawdę bardzo świadomie zmienia rzeczywistość (choć nie jest zupełnie przekonana co do celowości tego działania). Nie jest też chrześcijańska. Nadstawianie policzka jest tu dosłowne. Bliżej tu do jakiegoś perwersyjnego uporu niż do postawy sugerowanej przez Jezusa. Zgadzam się natomiast co do ostatniego zdania: czapki z głów!

To coz, ja nie zgodze sie tylko co do watku buddyjskiego. Wg mojego zrozumienia, polega on wlasnie na akceptacji rzeczywistosci, czyli nie biernemu poddaniu sie jej, a pelnemu zrozumieniu poprzez odsuniecie osadow, oczekiwan, pretensji, watpliwosci. Zobaczenie rzeczy takimi jak naprawde sa. Wtedy mozemy podjac prawdziwie sluszne dzialanie. Dzieki temu wlasnie dzialanie bohaterki (nie wiem czy nie jest przekonana, nie widzialem tego) chyba przyniosa skutek (ostatnia scena). Dzialanie bez akceptacji i pelnego zrozumienia widzimy za to w watku molestowanej dziewczyny. Choc i ten blad bohaterka zauwaza i pewnie wezmie z niego lekcje.
Z ta perwersja to wlasnie nie wiem, generalnie jakis syndrom ofiary i perwersyjnego spelnienia seksualnego z oprawca tez moglby byc jakas interpretacja filmu, ale to mogloby byc splycenie...

Film właściwie bez słabych punktów - doskonała konstrukcja, świetna, realistyczna psychologicznie główna bohaterka (przy okazji niespotykanie piękna kobieta), a dodatkowo akcja prowadzona tak, że ciężko się domyślić w którym kierunku pójdzie film za 5 minut. Zapiszcie sobie to nazwisko - Angelina Nikonova - to reżyserka pokroju Bałabanowa czy Smarzowskiego i tak jak oni nie bojąca się iść pod prąd i pokazywać rzeczy wstydliwych w swoim narodzie.

Film ma wiele słabych punktów, które wynikają z braku doświadczenia reżyserki, co oczywiście mało rzutuje na to, jak dobry jest to film.

Moje amatorskie oko ich nie dostrzegło.

Zbędne były np. dwa monologi głównej bohaterki, bo zarówno jej rozczarowanie pracą, jak i niespełnienie w życiu towarzyskim/rodzinnym były wystarczająco dobrze zaznaczone bez tego.

Mówisz o scenie urodzinowej? Według mnie ten monolog był kluczowy dla filmu - idealnie nakreślił linię podziału - w tym momencie coś pęka i Marina zaczyna iść nową drogą.

Mi ich dosadność trochę przeszkadzała - to jest taki najprostszy chwyt, by wyartykułować emocje.

Moim zdaniem pasowało w tym miejscu - konstrukcja filmu zakładała chyba właśnie taki moment ekspresji. Dzięki niemu późniejsze obojętne milczenie było bardziej dobitne. Nieco podobny chwyt zastosował McQuinn w "Głodzie".

a ja mysle ze o ile do momentu "gwaltu", pomimo ze bohaterka byla prawdopodobnie srednio zadowolona ze swojego zycia, to tkwila w nim, nie widzac i zdaje sie nie szukajac zadnych zmian, raczej poglebiala schemat (kochanek). moment monologu jest wg. mnie pierwsza pokazaniem przebudzenia bohaterki. dla mnie jako dla widza byl bardzo wazny. ze slabych punktow, to jednynie wciaz nie trawie kaemry cyfrowej :)

@michalszalinski, jaki schemat masz na myśli pisząc o kochanku?

schemat braku szczescia w swoim aktualnym zyciu. zamiast szukac glebszego zrozumienia i proby zmiany swojej sytuacji na zadowalajaca, zdobycie kochanka lub jakiejs rzeczy materialnej staje sie krótkotrwałym erzacem tego szczescia. wyjsciem poza ten schemat jest prawdziwa (jak sadze) przemiana dokonana w drugiej czesci filmu.

Tu się nie zgodzę. Wg mnie to była zemsta, a nie poszukiwanie szczęścia. Inna sprawa, że przemiana nastąpiła również w tej kwestii.

Tu sie zgodze - zemsta. Ale to tez poglebianie schematu! :)

Hehe, ok. :D

dlaczego siedząc w tym barze sama nie zamówiła taksówki gdy ta kelnerka tego nie zrobiła?

Dawno nie widziałam filmu, który by tak prawdziwie pokazywał jak kobieta myśli, czuje, działa. Zupełna nieprzewidywalność fabuły to dodatkowy atut. Bardzo udany debiut.

chyba miałem szczęśliwe dzieciństwo, bo motywacje głównej bohaterki są dla mnie kompletnie niezrozumiałe. absolutny brak logiki w scenariuszu rzutuje na cały film, który ogląda się ciężko.

Ja tam obstawiam, że motywacje głównej bohaterki są dla Ciebie niezrozumiałe, bo nigdy nie byłeś kobietą. :) Na ten film nie wolno patrzeć z męskiego punktu widzenia, przez pryzmat zdrowego rozsądku czy logiki. Z mojej perspektywy ten scenariusz jest po prostu genialny.

Film o biciu sercem w mur.

Szklanka1979
michuk
emerenc
dcd
dcd
fammko
Pilotka
NevermidinMan
Poema
kinomaniak
monika26041989