Duma i uprzedzenie (2005)

Pride & Prejudice
Reżyseria: Joe Wright

Największym marzeniem pani Bennet jest wydanie za mąż pięciu swoich córek. Taka okazja nadarza się w chwili, gdy do Netherfield wprowadza się młody i zamożny dzierżawca - Charles Bingley. Podczas balu urządzanego w Meryton, Bingley zwraca uwagę na najstarszą córkę pani Bennet - uroczą Jane. Dziewczyna także jest mężczyzną zainteresowana. Na przyjęciu pojawia się również bliski przyjaciel Charlesa - pan Darcy. Szybko okazuje się, iż jest on dumnym, zarozumiałym człowiekiem, patrzącym na wszystkich z góry. Dodatkowo odmawia tańca z Elizabeth Bennet - młodszą siostrą Jane. Od tamtej pory Lizzy jest do niego uprzedzona. Darcy zaś odkrywa, iż dziewczyna jest inteligentna i pełna wdzięku. Zdaje sobie sprawę, iż trudno będzie mu zatrzeć pierwsze, niezbyt przychylne wrażenie panny Bennet. Sprawa komplikuje się bardziej, gdy Elizabeth poznaje oficera Wickhama, który od dawna zna pana Darcy'ego i opowiada jej o postępkach bogatego mężczyzny, których dopuścił się przed laty...

Obsada:

Pełna obsada

Filmu nie widziałem, ale tytuł mógłby być mottem przewodnim prezydentury Lecha Kaczyńskiego.

Choć idealnym panem Darcy zawsze będzie dla mnie Colin Firth, przyznam, że najnowsza adaptacja powieści udała się znakomicie. Macfadyen jako Darcy jest przekonujący, ale z drugiej strony Knightley nie najlepiej wypadła jako Elizabeth. Film znakomity głównie ze względu na zdjęcia, scenerię i muzykę.

W swojej kategorii - film doskonały.

Bliższa współczesnym realiom (słynny miniserial z 1995 roku jest bardziej osadzony w epoce) ekranizacja powieści Jane Austen. Pan Bingley i Wickham – lepiej sportretowaniu w miniserialu, Jane – ładniejsza w wersji filmowej. Bardzo dobry Donald Sutherland w roli Pan Benneta. Matthew Macfadyen nie dorównuje Colinowi Firthowi jako Pan Darcy, ale zły nie jest. Nie zgadzam się z tezą, że Keira Knightley nie pasuje do roli Lizzie. Moim zdaniem jest równie dobra co Jennifer Ehle. Biorąc pod uwagę, że film trwa tylko 2 godziny, scenariusz jest całkiem niezły, a akcja rozwija się płynnie. Wszystko okraszone świetną ilustracją muzyczną i ładnymi zdjęciami (Mama była zachwycona landschaftami). Podoba mi się to, że film nie polemizuje z najbardziej kultowymi scenami miniserialu. Ekipa filmowa zrobiła wszystko po swojemu. Najbardziej rozbawiło mnie amerykańskie zakończenie (dostępne na płytach DVD w sekcji „Bonusy”), a dokładniej fakt, że w ogóle było potrzebne. Amerykanie to niepoprawni romantycy.

Jako że wykorzystałam całe 1000 znaków (a nie mam ochoty pisać długiej recenzji), dorzucam tu cytat odnośnie alternatywnego zakończenia: „"Frankly, I made the ending specially for the American audiences," Joe Wright chuckled, as he told Rediff.com he was afraid Americans (and by extension Canadians) had a great appetite for romantic and happy endings. "They tell me in France that they add extra sugar to the champagne they import to America," he added.” Cały artykuł dostępny tutaj: http://www.rediff.com/movies/2005/nov/25pride.htm

Aż sobie wyszukałam i jestem pod wrażeniem. Mrs Darcy, Mrs Darcy, Mrs Darcy... :D

Jeśli ktoś jeszcze ma ochotę się pośmiać, to proszę bardzo: http://www.youtube.com/watch?v=mIwsg03K-qA Szczęśliwie w naszych kinach tego nie puszczano. Obawiam się, że taki worek cukru mógłby rzutować na moją ocenę.

helen
EwelinaBaranska
verdiana
hrabalka
Efunia
patrycja76
JUMAN
Eurymedusa
JoannaChmiel
nikanika