Rewers (2009)

Reżyseria: Borys Lankosz

Opowieść o kobiecie, dziejąca się współcześnie i w latach pięćdziesiątych w Warszawie. Główną bohaterką jest Sabina (Agata Buzek), „szara myszka”, która właśnie przekroczyła trzydziestkę. W jej życiu wyraźnie brakuje mężczyzny. Matka (Krystyna Janda) wie o tym najlepiej, dlatego próbuje za wszelką cenę znaleźć dla swojej córki odpowiedniego kandydata na męża. Całą sytuację kontroluje babcia (Anna Polony), ekscentryczna dama o ciętym języku, przed którą nie uchowa się żadna tajemnica. W przedwojennej kamienicy pojawiają się kolejni adoratorzy, ale żaden z nich nie wzbudza zainteresowania Sabiny. Pewnego dnia, „jak spod ziemi”, pojawia się uroczy, inteligentny i diabelsko przystojny Bronisław (Marcin Dorociński). Jego obecność rozpocznie serię zaskakujących zdarzeń, które ujawnią drugą stronę kobiecej natury... [WFF]

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

"Rewers" szczególnie zachwyca trzema elementami: doskonałym aktorstwem - nie ujmując niczego męskiej części obsady, to jednak trio Buzek-Janda-Polony niepodzielnie włada ekranem; pięknymi zdjęciami Koszałki i błyskotliwie dopieszczonym scenariuszem Barta. Żałuję, że reżyser uległ pokusie umieszczenia w filmie scen ze współczesności, które dla mnie były jedynie wytrącającymi z rytmu dystraktorami. Chyba polskie kino wychodzi wreszcie z kilku(nasto)letniego stanu śmierci klinicznej.

Kurczę, czyżby trzeba się było na to wybrać? A napisz może jeszcze, jak tam dźwięk, bo to bywa w polskich filmach straszne.

Tu bez zgrzytów :)

Zaskoczona jestem ogromnie, że ktoś w tym kraju nakręcił coś takiego, ale pomyłki być nie może - Polska Ludowa i Pałac Kultury są. Nieprzeciętne czarno-białe zdjęcia, ironiczny [sic!] scenariusz, przemyślana, sprawna reżyseria i wytrawna obsada. Oprócz Złotych Lwów Lankosz może sobie dopisać do nagród jedną ode mnie. Za Największą Niespodziankę Roku. 8/10 może odrobinkę na wyrost, ale takich debiutów się często nie widzi. Salut.

Hmm... a ja jakoś ciągle pozostaję niewiernym Tomaszem. I to nawet nie dlatego, że nie wierzę w polskie kino (bo na przykład na Dom zły czekam pełen optymizmu), ale same informacje o fabule i obsadzie, które do mnie docierają jakoś nie przekonują mnie, żeby to mogło być bardzo dobre. Obym się mylił, oczywiście.

Reżyser to Borys, a wszystkie Borysy to fajne chłopaki. Ja bym chętnie poszedł.

A ja nie wiem dlaczego mam jakąś perwersyjną satysfakcję, że u Was w Lądku to tego nie grają. ;P

Nic straconego, przejdę się drugi raz na 2012, bo czuję że za pierwszym razem nie zrozumiałem do końca przesłania.

To ja może porzucę na chwilę swój entuzjazm neofity i zamiast kolejnych ochow i achów napiszę po prostu, żebyś zaryzykował i sam zobaczył. Ja nie wierzę w polskie kino, poszłam na ten film z bardzo złym nastawieniem, ale przekonał mnie już od pierwszej sceny. W Buzkową też nie wierzyłam, ale okazało się, że dostała akurat taką rolę, w jakiej dobrze się sprawdza. Fabuła jak fabuła, to jest czarna komedia - jeśli ktoś nie przepada za gatunkiem, pewnie "Rewersu" nie polubi.

No i oczywiście weź pod uwagę co napisał Michuk - nie można lekceważyć Borysa :)

Też poszłam na ten film ze złym nastawieniem, ale okazało się że był naprawdę dobry. Nawet Agata Buzek mnie nie irytowała, bo świetnie zagrała.

Stwierdziłem, że nie mogę być "wierzący i nie praktykujący" więc skoro wierzę w system rekomendacji Filmasterów, to na film muszę pójść. No więc poszedłem... i nie żałuję. Rzeczywiście film jest świetnie zrealizowany, znakomite zdjęcia, aktorstwo, dialogi. Dobrze się to ogląda (no może z wyjątkiem ostatnich 10-ciu minut). Oceniam film, a nie okoliczności jego powstania, więc punktów premiowych za debiut dawać nie będę. Stąd 7/10.

Ha! A nie mówiłam? :)

Doskonałe kino! Nie wierzyłem, że Polacy potrafią robić filmy w TAKI sposób! Trochę Tarantino i Almodovara, a do tego coś zupełnie dla mnie nowego -- Lankosz :) Janda, Polony, Dorociński, Buzek -- spektakularnie. Jestem pod silnym wrażeniem...

Powiedzcie mi, dlaczego tytuł filmu to "Rewers"? Czy dlatego, że syn, w przeciwieństwie do swego ojca, jest tak słodki i dobry, że aż różowy? Bo nie widzę innego powodu, dla którego różowość syna musiałaby być w tym filmie uwydatniona. A jeżeli przesłanie filmu jest takie, to automatycznie zjeżdżam z oceną o połowę.

SPOILER Przyznam, że do mnie "rewersowa" filozofia też nie trafia. Ale jak sądzę, chodziło o to, żeby pokazać, że wszystko ma drugą stronę (rewers) - przedstawiany synowi jako bohater ojciec, w rzeczywistości okazuje się być pracownikiem aparatu, który próbował matkę szantażować. Z drugiej jednak strony jego "złe uczynki" mają odwrotny skutek, bo rodzi się "wspaniały syn". itp., Jak mówię mnie takie pseudo-prawdy też nie przekonują, ale na szczęście ten wątek nie jest nachalny, a film ma wiele innych zalet.

Pełne zaskoczenie. Nawet podwójne: Z jednej strony to nowy, polski, wielce udany film nie będący komedią romantyczną, a z drugiej: przemyślany, dopięty na ostatni guzik debiut. "Rewers" można wychwalać na pół tuzina sposobów. Dla mnie największą siłą filmu jest iście coenowski scenariusz, który dostarcza dużo, dużo więcej satysfakcji niż mogłaby to sugerować jego koncepcyjna prostota. Ale i grzechem byłoby nie skomplementować kobiecej obsady z rodzynkiem, muzyki, zdjęć czy wzruszającego finału.

Coenowski? No może trochę, ale raczej jak "Tajne przez poufne" niż jak "Barton Fink". Ostatnio powszechnie porównuje polskie filmy albo do Tarantino, albo do Coenów, a ja na to marudzę. :)

No co do finału to trochę bym się kłócił. Nie tylko dlatego, że nie przepadam za tego typu ckliwością. Również dlatego (uwaga SPOILER), że celebrowanie pamięci drania, który ją wykorzystał i którego zabiła wydaje mi się nie mieć sensu.

Związków z braćmi Coen również nie zauważyłem. A może jest podobny do Fargo (konieczność usunięcia zwłok)? Bo teraz sporo filmów jest podobnych do Fargo, Dom zły podobno również.. ;)

A mnie się bardzo podobało SPOJLER palenie świeczki na Palacu Kultury, jest w tym jakiś makabryczny humor, bynajmniej nie ckliwość. Po prostu kolejny zmarły, z którym miało się coś wspólnego (i nadal się ma, biorąc pod uwagę syna-przystojniaka).

Coenowie są niekwestionowanymi mistrzami czarnej komedii i porównanie jest może trochę górnolotne, ale do kogo jak nie do nich porównywać. :)

"Coenowski" to przymiotnik-klucz i dla każdego znaczy coś innego. :) Ja użyłem go w takim sensie, o jakim mówi dalsza część zdania: Założenia fabularne są bardzo proste (casus "Fargo", "Bartona Finka", "To nie jest kraj dla starych ludzi" etc.), dają się w zasadzie streścić w jednym krótkim zdaniu, a mimo to scenariusz jest przemyślny i daje mnóstwo frajdy.

SPOJLER (http://evil.pl/rot13.php): Zbglj m cnyravrz śjvrpmxv an Cnłnph Xhyghel wrfg fmnyravr cemrxbeal. Mjlxyr cemrpvrż cbq gnxvzv "cbzavxnzv gbgnyvgnelmzh" xbńpmą yhqmvr, xgóeml cnqyv bsvneą flfgrzh. Pb qb pryroebjnavn cnzvępv qenavn: Wrśyv Oebarx olł wrqlalz zężpmlmaą j żlpvh Fnoval v qnł wrw xbpunwąprtb (vanpmrw, nyr xbpunwąprtb :)) flan, gb avr nż gnxvr qmvjar, żr an fgnebść zvzb jfmlfgxb mnpubjnłn b avz qboer jfcbzavravr. Qyn zavr olłn gb jvęp pxyvjbść, merfmgą Fnovan qbść gxyvjvr qbglxn pbxbłh grtb cbfąth.

Jeżeli to jest norweski, to mam nadzieję, że mnie nie obraziłeś ;)

Zakładam, że to (dobry) żart :) ale na wszelki wypadek wyjaśnię: To ROT13, popularny na Usenecie sposób szyfrowania spojlerów, żeby po przypadkowym spojrzeniu na nie popsuły nikomu frajdy. Można dwoma kliknięciami odkodować na stronie, której adres podobałem. Zazwyczaj służy do tego www.rot13.com, ale akurat padł. :)

Korzystamy z tego jak najbardziej w wątku Jaki to film. Ale już niedługo wrzucimy jakieś bardziej sensowne oznaczanie spolierów w treści recenzji/komentarzy (specjalnym tagiem).

Jak się zastanowić, to założenia fabularne większości filmów (no dobra, może poza "Niebezpiecznymi związkami") można streścić w jednym zdaniu. Są tylko mniej lub bardziej wymyślne rozwinięcia. Kryterium jest nieostre - takie "Żądło" też ma scenariusz coenowski? ;P

Jasne. Wszystko jest względne, przymiotniki tworzone od nazwisk reżyserów też. :) Kryterium prostoty scenariuszy nie jest jedynym. Należy do niego dorzucić choćby wspomniane przez Ciebie elementy czarnej komedii lub położenie nacisku na postacie (na ich relacje psychologiczne z jednej strony, i na wyraziste sylwetki z drugiej).

Poza tym: "Żądło" jest efekciarskie (w pozytywnym tego słowa znaczenia). "Fargo" i "Rewers" -- już dużo mniej.

A może jak scenariusz da się streścić w jednym zdaniu, to jest to film "Coenowski", a jak jest zawiły, to jest "a la Tarantino"? ;)

A nie, bo "Dom zły", chętnie określa się jako polskie "Fargo" albo "w stylu Tarantino". ;)

Tarantinowski jest wtedy, jak nie mamy pojęcia, o czym będzie następna scena. :)

Film nie zasługuje na miano czarnej komedii widniejące na plakatach. Reżyser pięknie pokazał zwykłe ludzkie pragnienia i codzienne dramaty w konfrontacji z sytuacją polityczną w kraju. Doświadczenia które dla mojego pokolenia pozostanie abstrakcją.
Dobrze było obejrzeć polski film, który nie jest ani romantyczną komedią, ani mafijną strzelaniną.

Super, że mogę coś takiego napisać: ZNOWU PODOBAŁ MI SIĘ POLSKI FILM ;)
I oprócz wielu wymienionych wcześniej atutów (patrz inne komentarze) ma jeszcze świetną oprawę muzyczną!

Film niezły, ale po tych wszystkich ohach i ahach spodziewałem się czegoś lepszego. Największa zaleta "Rewersu": przełamanie stereotypu opowiadania o czasach stalinowskich z patosem i zacięciem martyrologicznym. Wreszcie, chciałoby się powiedzieć. Nakręcić czarną komedię, a zarazem metaforę obcowania ze Złem - wydawało się niemożliwe. A jednak. Brawo!
Klasą samą dla siebie jest w "Rewersie" muzyka.

Do przedmówców dodam tylko, że film wydał mi się nieco sztuczny - może to przez stylizację obrazu na lata 50-te, z czym kolidował krystalicznie czysty dźwięk w CinemaCity?

Nie jest to żaden "polski Tarantino", ani "film w stylu coenowskim", ani w żadnym innym, oprócz rodzącego się właśnie stylu Borysa Lankosza. Inteligentny, zabawny, z dopracowanym, zaskakującym scenariuszem i wyśmienitą wprost Agatą Buzek. Jednocześnie śmieszny i sentymentalny. Zbyt poważny, żeby nazwać go "czarną komedią", zbyt błahy, żeby umieszczać go gdziekolwiek na drabinie polskiej kinematografii. Po prostu dobry film.

Michuk, gdzie go oglądałeś?Bo jesli jakimś cudem w Anglii, to ciekawi mnie reakcja publiczności

W warszawskiej Kinotece. Wczoraj przybyłem :)

"Polski Tarantino" i "w stylu coenowskim" to pisano o "Domu złym", a nie "Rewersie". Co też nie oznacza wcale, że słusznie...

No właśnie nie -- czytałem też że Rewers jest "w stylu tarantinowskim" i to w którymś z popularnych dzienników. No, nieważne. Oficjalnie przestaję czytać inne recenzje niż Eberta oraz te na Filmasterze :>

To znaczy akurat z Coenów COŚ TAM "Rewers" ma, mianowicie mieszankę groteski, czarnego humoru i dramatu. Oczywiście stylistyka krańcowo różna, ale prędzej u Lankosza doszukiwałbym się takiej (raczej niecelowej) pokrewności niż u Smarzowskiego w "Domu złym" (jak chciałby to widzieć co drugi krytyk z Sobolewskim na czele, a ostatnio również Kłopotowskim).

Masz rację, może kilka żartów i ogólny zarys akcji pasowałby do coenowskiego scenariusza. Realizacja już jednak nie ma nic wspólnego ze stylem Coenów. Myślę, że te porównania to takie szukanie przez dziennikarzy na oślep jakiegoś punktu zaczepienia, bo w polskim kinie takiego filmu jeszcze chyba nie było.

A Dom Zły obejrzę za 2 godzinki na popołudniowym pokazie i wtedy dam znać czy jest bardziej coenowski czy tarantinowski (kurcze, że też w Stanach mają tylko dwóch reżyserów) :>

Film bardzo interesująco oddaje klimat lat powojennych. Mam tu zarówno na myśli wnętrza, kostiumy jak i przede wszystkim ciężką atmosferę stalinizmu. Interesująco zaskoczyła mnie fabuła, zupełnie nie tego się spodziewałam, ale cicho sza... Godna podziwu gra aktorska. Ale mimo wszystko zabrakło mi czegoś... Ogólnie film mnie nie powalił ale tak czy siak polecam - jest bez dwóch zdań wart obejrzenia pod warunkiem, że po natłoku medialnych peanów na temat "Rewersu" nie nastawimy się na arcydzieło.

Widziałam dwa razy - i za drugim razem oglądało się równie dobrze. Ogólnie film świetny! Wszystkie cztery główne role rewelacyjnie zagrane, Dorociński a la Bogart wyśmienity. I te teksty! Wątek współczesny moim zdaniem udany - ze względu na tę świeczkę na końcu.

Świeczka ale też ostatnia scena wchodzenia po schodach -- rewelacyjna. Ogromne brawa dla operatora Marcina Koszałki - brązowa żaba w Camerimage całkowicie zasłużona!

Dla mnie operatorka w "Rewersie" była znacznie lepsza niż w "Domu złym", nie wiem za co ta srebrna żaba.

Też się zastanawiam po obejrzeniu obu filmów. Rewers bije na głowę Dom Zły jeśli chodzi o zdjęcia. W "Domu" podobał mi się za to bardziej montaż -- właściwie perfekcyjny.

Tak, właściwie miałam na myśli "świeczka i to, co po niej", koniecznie razem z muzyką. Tylko, hm, chyba schodzenia?:)

Ile tu konwencji, jaka dojrzałość realizacji i możliwości odbioru. Film nawet można uznać za kiepski ideologicznie, a nic nie traci ze swojej "oglądalności"....

Zaskoczenie... to chyba najlepsze określenie wrażeń jakie mi towarzyszyło w czasie oglądania tego filmu. Po pierwsze zupełnie czegoś innego się spodziewałem (jeżeli chodzi o fabułę), po drugie zupełnie czegoś innego się spodziewałem (jeżeli chodzi o reżyserię, po trzecie jestem w zupełności usatysfakcjonowany (jeżeli chodzi o obsadę aktorską). Biorąc pod uwagę, że to nie jest marna komedyjka i gra Janda, to film już musi być świetny :)

Jak to często u nas, treść gubi się przygnieciona przez formę. Operatorka pierwsza klasa, aktorstwo dobre, całość sunie bez zgrzytów. Szkoda tylko, że film nie jest bardziej stanowczy w decydowaniu, czym jest i co chce powiedzieć - ani to komedia, ani dramat, nie dostarcza dostatecznie silnych argumentów za jakąkolwiek interpretacją. Jeśli jednak mam wybierać między taką swobodną historyjką, a standardowym patetycznym moralizatorstwem, to zdecydowanie wolę to pierwsze.

Nie jestem przekonana, że o wartości filmu decydować by miała łatwość przypisana go konkretnej kategorii. Dla mnie siłą Rewersu jest właśnie to, że wymyka się takim klasyfikacjom.

Popieram. Bardzo mnie ucieszyło, że film pozostawił wiele niedopowiedzeń. Że nie potępił całkowicie zachowania żadnego z bohaterów (tu kluczowe są ostatnie sceny, po latach).

Daleko Rewersowi do wybitnego dzieła kinematografii, ale osobiście świetnie się na nim bawiłem, a jednocześnie dał mi nieco do myślenia, jednocześnie zostawiając mnie bez zgrzytów jakie często towarzyszą oglądaniu polskich filmów. Stąd wysoka ocena.

Fajnie przeczytać, że ktoś podobnie widzi - ja też dałem 6 i też uważam, że film się pogubił treściowo mimo nadzwyczaj sprawnej realizacji. Między swobodną historyjką a patetycznym moralizatorstwem można wiele zmieścić, ot np. skupić się na niezwykłych postaciach i ich ludzkich dziwactwach - tu takie kreacje akurat były, ale twórcy wykorzystali je bardziej jako tło oraz element komiczny i dali się uwieść pytaniom o epokę, tylko kluczyli żeby broń boże nie dać żadnej prostej odpowiedzi.

Niepotrzebnie taki berek - celując w ludzi, a nie w epokę, mogli te kilka pytań zadać przy okazji.

Bardzo dobry... jak na polskie warunki. Jak na debiut reżyserski może nawet niesamowity. Warto obejrzeć bo pewnych ujęć, posunięć i zwrotów jak tu dawno w polskim filmie nie było. Nawet panią Jandę się miło oglądało (chociaż jestem kontrjandystą). Najwyraźniej jednak w skali bezwzględnej cudem film nie jest bo dało się zaobserwować kilka technicznych mankamentów: problemy z barwami (w szczególności z bielą) i zbyt zamaszysty dźwięk stereo. Dla zachęty 8.0. Muzyki nie pamiętam, musiała być dobra.

Moim zdaniem jedna z największych porażek filmowych. Mimo plejady gwiazd film jest strasznie płytki fabularnie. Nie mam pojęcia po co reżyser na siłę wcisnął tam wątek z teraźniejszości. Bez tego wyszedłby całkiem ciekawy film typu Noir a tak... no cóż słabo.

Wątek z teraźniejszości wynika z tego, że reżyser miał ambicję pokazania "zapętlonych losów historii", czyli tego jak to zło z przeszłości może mieć pozytywne konsekwencje w przyszłości, czy też, że przeszłość skrywa ciemne tajemnice (syn we współczesności myśli o swoim ojcu jak o bohaterze).

Przyznam, że do mnie ta filozofia i rzekoma "głębia" też nie trafiła. Ale film ogląda się świetnie, ignorując ten wątek, bo jest to bardzo ładnie i oryginalnie opowiedziana historia. Chyba więc przesadziłeś trochę z aż tak niską notą.

A dla mnie sceny z przyszłości dowodzą, że sama główna bohaterka nie jest pewna kim był ojciec jej syna i do końca życia zmaga się z myślami -- czy na pewno podjęła wtedy słuszną decyzję (o ile w ogóle można mówić o takich decyzjach w kategoriach słuszności). Tak czy inaczej podobała mi się ta nostalgiczna końcówka.

Ale film to przede wszystkim świetna zabawa -- dawno tak się nie śmiałem na polskim filmie w kinie. Chyba ostatni raz na Killerze albo na Chłopaki nie płaczą :>

Znaczy jeżeli za panteon polskiego filmu uznać "Chłopaki nie płaczą" to faktycznie "Rewers" jest całkiem niezłym filmem :)

Panteon polskiego filmu na pewno nie, ale jeśli miałbym zrobić listę najlepszych polskich komedii od 1990 roku to na pewno byłby w pierwszej dziesiątce.

To o to tu chodzi? Dobierzmy odpowiednie kryteria do filmu to stanie się dobry? Nie zgadzam się. Film ma być dobry globalnie, oceniany w odniesieniu do wszystkiego co powstało, a nie tylko do polskich filmów czarno-białych z 2009 roku w których gra Janda.

Nie to miałem na myśli. Po prostu uważam Chłopaki nie płaczą za niezłą komedię. Oglądałem ją chyba z 5 razy na studiach i zawsze dobrze się bawiłem. Być może teraz już bym się dobrze nie bawił, więc wolę nie odświeżać. Ale tragicznie na pewno nie było bo część tekstów z filmu przeszła do mowy potocznej, a to zawsze coś jednak znaczy.

@ michuk
A propos "Chłopaki nie płaczą". Zupełnie nie pojmuję, jak możesz tak lubić ten film, a wieszać psy na "Czasie surferów", który jest bardzo podobny pod względem stylu i poczucia humoru, i z którego też wiele kwestii się cytuje (no pewnie nie powszechnie, ale w gronie moich znajomych na pewno). Wiem, już kiedyś o tym dyskutowaliśmy i nie ma co do tego wracać, ale tak tylko mi się przypomniało...

Owszem ale ów knocący wątek, jest elementem wieńczącym film więc stanowi takie haniebne podsumowanie przekreślające cały wątek filmu i wychodzisz z kina myśląc, że film był trywialny, nawet jeżeli miał dobre momenty.

A co do tego "jak to zło z przeszłości może mieć pozytywne konsekwencje w przyszłości" to masz na myśli finalny wątek gejowski (za przeproszeniem z dupy wyjęty), w całym kalejdoskopie i wielowątkowości filmu brakowało tylko tego aby któryś z głównych bohaterów był chory na (jakże ostatnio popularnego) raka.

To że syn był gejem miało być za pewne "zabawnym" kontrapunktem do tego, że ojciec był takim macho. A "pozytywne konsekwencje w przyszłości" to obrazek szczęśliwej rodzinki, to że syn był akurat gejem ze szczęściem (ani nieszczęściem) raczej nie ma nic wspólnego.

Czyli zgadzasz się że to kolejny element całkowicie zbędny w tym filmie. Zresztą to nie komedia, to dramat i czasami może być śmiesznie, ale myślę, że jeżeli naprawdę tak myślisz to autor albo robi z widza idiotę, albo sam nie wie co robi.

Tak na marginesie i trochę offtopic: Buzkowa grała tam 25 letnią (tak mi się wydaje) kobietę, liczmy że w scenach "kolorowych" jej syn ma ok 30 więc ona sama ma wtedy 55 lat. A ona sama wygląda jakby miała tam przeszło 70 (ledwo chodziła)

Sabinka ma ok. 30 lat, jest na granicy ówczesnego staropanieństwa. Akcja zasadniczej części dzieje się w 1953 roku (śmierć Stalina). Część współczesna toczy się... współcześnie, czyli można założyć, że w 2009 r. - 56 lat później. Tyle lat ma zatem Dorociński-syn (w filmie jest to zasygnalizowane charakteryzacją na mocno szpakowatego pana). Zatem Sabinka dobija dziewięćdziesiątki. Matematyka nie boli.

... i syn ma tyle lat to jego ojciec? (wszak grany prze tego samego aktora) urodził się w 53 roku. A ojciec mógł mieć no ile? Też z 30? Z tego wynika że akcja w teraźniejszości (moim zdaniem) toczy się około 83-86 roku co tez za bardzo nie pasuje. Wychodząc z twojego założenia zarówno ojciec jak i syn mieliby po 53 lata... tak czy inaczej coś tu nie gra.

Sabina też cały czas ma tyle samo lat, bo gra ją Buzkówna? ;) Wiesz, kino oszukuje. Na przykład każe jednemu aktorowi tę samą postać w różnych latach albo dwie różne postacie w różnym wieku. Że charakteryzacja pozostawia trochę do życzenia (patrz post Michuka), to prawda - ale to już inna bajka. Lecz nawet kiedy charakteryzacja szwankuje, zorientowanie się w chronologii jest pozostawione inteligencji widza. Wydźwięk współczesnego finału jest jednoznaczny - to dzisiejsza, "nowa", wolna Polska. Żaden 83 rok, na litość boską! Warszawa wygląda tak, jak wygląda obecnie, na ulicach są współczesne samochody, Sabina jedzie współczesną taksówką, a jej syn przylatuje na Terminal 2 na Okęciu, oddany do użytku w grudniu 2006.

A widzisz. Lepiej się orientujesz w przestrzeni czasowej tego filmu niż ja :)

Chciałbym podsumować moją ocenę jeszcze i może trochę lepiej ją uzasadnić.

Jeżeli miałbym brać pod uwagę tylko czarno-białą cześć filmu dostałbym niewątpliwie mocną 6-skę
Część współczesna (kolorowa) jest, wg mnie, strasznym dodatkiem psującym cały obraz (nie wspominając już o tym, co wniknęło z naszej dyskusji, czyli że chociażby charakteryzacja postaci pozostawia wiele do życzenia) i zasługuje na 1.

Licząc średnio wychodzi 3,5.

Za sam pomysł połączenia ich ze sobą pozwolę sobie jeszcze zabrać te 0,5 pkt.

W filmie jednak Dorociński-syn wyglądał na maksimum 35 lat według mnie, ale raczej jest to efekt kiepskiej charakteryzacji (mogli dodać mu trochę siwych włosów, zmienić fryzurę bardziej, etc, niże pomyłek logicznych w scenariuszu.

..........................

Fantastyczna, wciągająca historia okraszona doskonałą muzyką. Zaraz po oryginalnym scenariuszu urzekła mnie techniczna strona filmu - dwuznaczne ujęcia, połączenie fragmentów czarno-białych i kolorowych. Zdecydowanie polecam, Paszport Polityki jak najbardziej zasłużony.

Przewrotny komediodramat. Dobre role żeńskie. Ciekawa muzyka jazzowa. Podobne wstawki z kronik były już dużo wcześniej u Wajdy i bardziej mi tam pasowały. Można zobaczyć.

Seans tego filmu to czysta przyjemność. Spodobała mi się spójna kompozycja, świetne, wysmakowane zdjęcia i masa dobrze napisanych, momentami cudownie groteskowych dialogów. Nie mogłem się napatrzyc na Jandę. Lankosz dał się poznać jako utalentowany, ambitny debiutant i na jego kolejny film czekać będę z niecierpliwością.

Oprócz wiejącej z ekranu nudy do szału mnie doprowadzała charakteryzacja "starej" Buzkówny. Przypominała mi dziadka Barta Simpsona. Film bardzo poprawny politycznie, więc nie dziwię się zachwytom, ale mnie tak naprawdę podobała się tylko rola Marcina Dorocińskiego,

denerwowała mnie rola agaty buzek.

dla mnie jedna z lepszych ról w polskim kinie ostatniego 10-ciolecia

Mam tylko nadzieję, że uda jej się uporać z wizerunkiem "zabójczej ciućki", w jaki wepchnął ją scenariusz Barta. I co powie tata?

faktycznie mówi się już o takim wizerunku?

Ja mówię, bo jest dla mnie w tej roli coś, jakby była ona stworzona specjalnie dla Buzkówny. Dla mnie jest aktorką charakterystyczną w tym sensie, że odtwarza swoje role, jakby spadły na nią wszystkie nieszczęścia świata. Widziałem ją kiedyś w jakimś odcinku sit- comu, gdzie miała być młoda , prężna i zadowolona i była sztuczność, porażka. Mam przy tym w pamięci genialne role z "Domu złego" i zastanawiam się po prostu - skąd te zachwyty? Amerykę odkryła, czy jak? Dla mnie to nic ponad profesjonalizm i dobre obsadzenie aktorki.

Rozumiem. Mam podobne odczucia. Jeszcze w kwestii sit-comu to zdaje się, że u nas nie narodził się jeszcze reżyser, który miałby o tym pojęcie, a Buzkówna to tylko jeden z setek przykładów fatalnego, zapewne po prostu przypadkowego obsadzenia. Sitcomy to bardzo specyficzna forma. Pamiętam kiedyś wywiad z Grabowskim który stwierdził, że gra w sitcomie to wielkie wyzwanie aktorskie, dużo trudniejsze od roli dramatycznej i nie każdy aktor się do tego nadaje.

zagrana dobrze,ale nie świetnie,bo stosowała większość takich typowych tryków aktorskich,żeby coś odegrać.brakowało mi jakby jej własnej inicjatywy.
rola w sensie postać denerwująca,miałam na myśli

a Borysowi się podoba,bo jego imiennik wyreżyserował film ;>

Bardzo dobry film, ale żeby zaraz wybitny? Nie dorównuje książce. Świetne zdjęcia, montaż i muzyka. Dorociński też bardzo sprawny, za to ani Jandy, ani Buzek nie mogłam zdzierżyć.

Dzięki Verdiano, bo ja też myślałem, że coś ze mną nie tak ;)

No w każdym razie jeśli coś z nami nie tak, to przynajmniej nie jesteśmy w tym samotni :)

A były w ogóle głosy, że to film wybitny? Dla mnie to film, który przede wszystkim jest świetnym debiutem, ma też rzadko spotykaną w naszym kraju niejednoznaczną wymowę, nie potępiającą w czambuł wszystkiego co prlowskie. No i jest bardzo "filmowy" -- brawa należą się w dużej mierze za realizację, za przemyślane i oryginalne zdjęcia, za dźwięk i muzykę - wszystko grało jak należy. A to już rarytas na naszym rynku.
Film mnie też nie znudził jak (pana) lapsusa. Ciężko mi znaleźć właściwie wiele wad - w swojej wąskiej kategorii to klasa. Ale nie arcydzieło. Nie jestem w ogóle pewien czy tak lekki (mimo momentów) film miałby szansę na taki status. Niewiele było w historii takich przypadków.

"A były w ogóle głosy, że to film wybitny?"
W prasie i telewizji same zachwyty były. Na Filmasterze oczywiście nic takiego nie miało miejsca Ojcze Dyrektorze ;)

Były, ostatni taki głos usłyszałam w piątek, dlatego w końcu obejrzałam film. :) Za wybitny go nie uważam, ale nie przychylam się też do głosów, że polskie kino jest marne, bo nie jest. :)
Ta wymowa - to z książki. Ona taka właśnie jest jak piszesz, a film jest bardzo jej wierny - to też jego plus.
Pisałeś gdzieś (w notce kocia?), że montaż Cię nie powalił, a mnie się akurat bardzo podobał.
Ale ja niestety nie znoszę 3 polskich aktorek - Jandy, Buzek i Stalińskiej, a w tym filmie mamy 2 pierwsze. Cóż. :>

O montażu to pisałem do "Wszystko co kocham". W "Rewersie" cała warstwa techniczna była świetna, a najwyżej oceniam zdjęcia. Kilka kadrów mam cały czas w pamięci.

A Buzek świetną aktorką jest i basta!

No to coś pokręciłam. :)
Świetna, nie świetna - nie przeszkadza mi to jej nie lubić. :) Chociaż rola nie najgorsza. Janda też ma swoją świetną rolę - Shirley Valentine. :)

@ Michuk - może i świetna, ale jak zobaczyłem ją w wersji 80 - letniej , to było po ptokach. Naprawdę tylko ja miałem skojarzenia z dziadkiem Barta Simpsona?

Nie tylko Ty. :D

Miałem dzisiaj przyjemność obejrzeć na Lecie Filmów. Najlepsza polska komedia ostatnich dziesięciu lat. Trio aktorek powala. Wyjątkowo miło było zobaczyć znów Jandę na ekranie, jakoś ostatnio za rzadko występuje w filmie. Jedyny mankament to wątek współczesny, jakby brakowało pomysłu na zgrabne zakończenie w latach 50, ale nawet on jest zrealizowany wyśmienicie, więc nie ma co narzekać.

Czy słusznie ten film skojarzył mi się z Tarantion? Prawie wcale nie znam jego filmów do tego wszystkiego. Ale tak potraktowana historia zupełnie jak od niego. Podobała mi się czarno biała konwencja i wstawki z orginalnych kronik filmowych. I nastrój, zduszenia i zastraszenia, ale i opór jaki reprezentowały wszystkie trzy znakomite panie. Fajny film.

Z Tarnation?? Nie widzę nawet jednego podobieństwa, a same prawie różnice. Wytłumaczysz?

Myślę że chodziło o Tarantino. Inna literówka niż sądzisz Ojcze :p

Fakt. Jakoś mi nie pasowało trochę drugie zdanie i "jego flimy", ale w sumie Caouette zrobił dwa, więc uznałem, że po prostu jestem niekumaty i nie widzę oczywistych podobieństw :)
Dzięki Doktorze za wyjaśnienie.

Rewers chyba któryś z krytyków nazwał "dziełem iście tarantinowskim" lub coś w ten deseń. Pewnie faktycznie ma on więcej punktów styku z Pulp Fiction niż z Tarnation, ale jeśli zastosować analogię językową to będzie to mniej więcej takie podobieństwo jak między węgierskim a fińskim. Niby jest, ale rozumieją to tylko lingwiści, bo dla normalnego człowieka (w tym Węgra czy Fina) oba brzmią jednakowo niezrozumiale i w dodatku inaczej niż cała reszta.

Proszę Państwa,do czego może doprowadzić brak kandydata na męża?Może to doprowadzić do wielu dziwnych sytuacji np. takich jak rozpuszcznie trupa w wannie.Nie wiem czy film można uznać do końca za czrną komedię ale zapewne ma z nią wiele współnego.Dla jednych czernią w tym filmie będzie to w jakim czasie została osadzona akcja filmu,dla innych sytuacje jakie przytrafiają się bohaterom.Dla mnie trio Polony-Janda-Buzek rewelacja-każda inna.Dorociński jako cynik-miodzio.Pewnie kiedyś nabędę ten film

Bardzo dobry. Świetna Buzek i Polony.

To był powiew świeżości w polskim kinie. Fantastyczne role Agaty Buzek i Krystyny Jandy, bardzo dobre zdjęcia, absurdalny humor, wszystko okraszone atmosferą PRL-u.

abbeyroad
Efunia
filmsterka
Konfucjusz70
Farary
bartje
emerenc
AgaL
NarisAtaris
dag
dag