Shortbus (2006)

Reżyseria: John Cameron Mitchell

Rob i Sophie są szczęśliwym małżeństwem, choć kobieta nigdy nie doświadczyła orgazmu. Paradoksalnie, sama pracuje jako terapeuta i doradca seksualny par. Jednego dnia zgłaszają się do niej James i Jamie, którzy są ze sobą od ponad 5 lat i znudzeni, postanawiają wprowadzić do związku trzeciego mężczyznę. To pomysł Jamesa, który cierpi na dziwny rodzaj depresji. Ceth, młody chłopak, którego para poznaje podczas jednego z wieczorów wydaje się idealnym kandydatem, ale Caleb – podglądacz z naprzeciwka ma swoje własne poglądy na ten temat. Tymczasem Sophie poznaje Severine – dominę, zaspokajającą sado-masochistyczne potrzeby mężczyzn, która może pomóc rozwiązać jej problem. Wszyscy bohaterowie spotykają się w magicznym miejscu – klubie Shortbus, gdzie nie istnieją tematy tabu i dosłownie każdy może spotkać bratnią duszę. (offpluscamera.com)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

stylistyka jak dla mnie czysto baśniowa, jednak fabuła dotyka ciekawych kwestii, w sumie rzadko poruszanych w kinematografii. zachwycił mnie sposób ukazania Nowego Yorku, szczególnie sam początek filmu.

Film pokazuje jak wielką rolę w kinie stanowi dźwięk i muzyka. Gdyby podłożyć pod sceny czystego seksu inną ścieżkę, mielibyśmy typowe porno. W wersji Shortbus mamy dramat psychologiczny. Doskonale zrealizowany szalony pomysł. Zabawny i niegłupi film. Warto, o ilei nie bulwersuje was widok narządów płciowych na ekranie.

Seks w wielkim mieście.. inaczej, choć też w Nowym Jorku. Czyli lata 60' bez wielkich idei. Dużo ostrej jazdy, a tak naprawdę ciepły film o.. oczywiście seksie, ale też relacjach międzyludzkich, miłości i cieple. Wszystko okraszone muzyką Yo La Tengo. Polecam!

Przestanę myśleć o emigracji, kiedy taki film powstanie w Polsce i nikt nie będzie wymachiwał różańcami pod kinem. Kiedy przestaniemy śmierdzieć kebabami w cenie sześciu bochenków chleba i zachwycać się filmami o znoju zarobienia na jeden.
"Shortbus" to nie jest obraz z orgazmem w roli głównej, choć na temat roli orgazmu wyraża się dosyć jasno. Wiele penisów, trzeba przyznać, ale radości jeszcze więcej. Ten film to baśń, ale i reportaż. Jak, nie przymierzając, "Czarodziejski Flet".

Temat fajny ale wykonanie w sumie nieciekawe, a przesłanie filmu tak naiwne, że trzeba zbijać poziom glukozy we krwi.

MRZVA
MonikaMazurkowna
Slimak
Jagienka
jakubkonrad
PiotrKowalski
XRyuu
psubrat
annemily
poemisme