Snowpiercer: Arka przyszłości (2013)
Snowpiercer
Reżyseria:
Joon-ho Bong
Rok 2031. Świat przegrał walkę z globalnym ociepleniem. Na Ziemi zapanowała wieczna zima, a życie uległo zagładzie. Jedynymi, którzy przetrwali są pasażerowie Snowpiercera - pędzącego przez śnieżną zamieć pociągu-miasta, poruszającego się dookoła globu dzięki rewolucyjnemu silnikowi, który potrafi generować napędzającą go energię. Wewnątrz pociągu panuje system klasowy. Bogaci pasażerowie luksusowych wagonów żyją na koszt biednej większości. Wystarczy iskra, by doszło do rewolucji. (Opis dystrybutora)
Obsada:
- Chris Evans Curtis
- Alison Pill
- Jamie Bell Edgar
- John Hurt Gilliam
- Tilda Swinton Mason
- Ed Harris Wilford
- Ewen Bremner Andrew
- Octavia Spencer Tanya
- Luke Pasqualino Grey
- Kang-ho Song Namgoong Minsu
- Steve Park Fuyu
- Kenny Doughty
- Adnan Haskovic Franco The Younger
- Clark Middleton Painter
- Kojo Asiedu
- Tómas Lemarquis Egg-head
- Vlad Ivanov Franco Elder
- Emma Levie Claude
- Ah-sung Ko Yona
- Igor Juric Dark voice
- Wilhelmina McFadden Lady Testament
- Brian Colin Foley Soldier A
- Tyler John Williams Young Wilford
- Sean Connor Renwick Sergio
- Peter Hallin Soldier Two
- Kendrick Ong Soldier B
- Marcanthonee Reis
- Jim High Soldier One
- Griffin Seymour Boy
- Haruna Honcoop Female Officer
- Luna Sophia Bar-Cohen Magdalena
- Ana Braun Yilfa
Fascynująca, a zarazem odpychająca wizja przyszłości. Dwadzieścia lat temu grałem w grę opartą na komiksie, który był bazą dla filmu, i jakoś do dziś pociąga mnie ta historia Ziemi ogarniętej atomową zimą. Klimat może nie jest tu tak przytłaczający jak w "Obi Oba", ale i tak trudno bohaterom pozazdrościć.
Taki tam mniejszy Tarantino po koreańsku po europejsku po amerykańsku za dużą kasę.
Nie wiem, skąd Ci się wziął ten Tarantino. Może za mało azjatyckich filmów akcji oglądasz. To z nimi powinno Ci się kojarzyć.
Ej no, nie znasz się. Nie wiesz, że są tylko 3 rodzaje filmów - arthałsy, mejnstrimy i tarantiny.?
Jeśli finał filmu mam rozumieć jako zwycięstwo wolności i demokracji, to powody do świętowania są mniej więcej takie jak w Iraku.
Właściwie to finał filmu jest dla mnie raczej sugestią, że świat-pociąg jest doszczętnie popsuty i można już tylko wszystko zresetować. Przeczytaj spoilery +
Ten film jest dla mnie bardzo dziwny, i dlatego atrakcyjny. Miesza tematy i wątki fabularne, które są ikonami kultury zachodniej (silny przywódca, walka z opresją) z azjatyckim fatalizmem i okrucieństwem. Nie widzę tu tej namolnej, ślepej afirmacji wolności, co w filmach kultury anglosaskiej. Wolność jest złudzeniem, a o demokracji nie ma mowy w ogóle. Rewolucjoniści nie walczą o demokrację, tylko o poprawę własnej sytuacji.
Tak, się zgadzam, ale nie widzisz lekkiej paraleli do Iraku? To był właśnie taki pociąg: sprawnie funkcjonujący system, oparty na okazjonalnych czystkach i niesprawiedliwościach, rządzony przez tyrana, który trzymał wszystko w garści. Tyrana pokonano i co w zamian...?
Też mi się to zakończenie podoba, bo sprawia, że całe przesłanie filmu jest bardzo mroczne. Chwała niebiosom, że reżyserował to Koreańczyk, a nie Amerykanin...
Etam. Rewolucja wywołana wewnetrzną potrzebą zasadniczo różni się od pseudowolności i pseudodemokracji przyniesionej na bagnetach z powodów politycznych. Już lepiej działa porównanie z rządami szacha w Iranie. :)
Niech będzie, że szach mat. Nie chodziło mi o to, że to film o Iraku (oczywiście, że nie), tylko o to, że dawno nie widziałem filmu, w którym pokazano by tak wyraźnie bezsens walki o wolność za wszelką cenę.