Tamara i mężczyźni (2010)

'Tamara Drewe'
Reżyseria: Stephen Frears

Młoda dziennikarka wraca po latach do rodzinnej miejscowości, gdzieś w zapomnianej części Anglii. Dom jej dzieciństwa został wystawiony na sprzedaż, wśród członków lokalnej wiejskiej społeczności wzbudza przeróżne ukryte żądze, a emocje rosną.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Przyjemna angielska komedia romantyczno-erotyczna. I nic więcej.

Lekka komedia obyczajowa o perypetiach damsko-męskich w scenerii angielskiej prowincji. Pozytywne kino, w wielu miejscach zabawne, jednak w kilku również irytujące (ale to kwestia subiektywnego odbioru).

Angielska komedia? Nie przepuszczę.

Nie wiem, co myśleć o tym filmie. Niby przyjemna komedia z pięknymi zdjęciami, ale to chyba trochę za mało jak na Muranów. Coś za dużo ostatnio tych wpadek.

Mocno 'takie sobie'. Przyjemne, ale do szybkiego zapomnienia.

Nieźle,inteligentnie,ZABAWNIE.Ciekawy dobór bohaterów i ich jakże różnych osobowości borykających się ze swoimi słabościami.Obraz sielanki na angielskiej prowincji zostaje skutecznie zakłócony przez długie nogi Tamary.Zostaje uruchomiona męska fantazja na temat jej nóg i nie tylko.Komedia pomyłek,okraszona tragikomiczny wątkami(śmierć przez stratowanie rozpędzonego bydła)powoduje,że film ogląda się przyjemnie i się nie dłuży(111 min.).Dla mnie całkiem dobre kino bez specjalnych ambicji na dzieło

Najjaśniejszym punktem tego filmu jest Jessica Barden jako Jody Long – rozbrajająca, postrzelona psychofanka perkusisty zespołu Swipe – Bena Sergeanta. Gdyby nie ona, film byłby totalną porażką. Jako komedia zawodzi, jako romantyczna rozczarowuje, a jedyny dramat polega na tym, że człowiek widzi na liście płac takie nazwiska jak Stephen Frears i Alexandre Desplat, ale nie czuje ich wkładu w końcowy efekt. Desplat odwalił chałturę (myślałby kto, że jego pozycja w światku filmowym jest na tyle mocna, że nie musi przyjmować takich zleceń, albo że jest takim geniuszem, że nie potrafi skomponować przeciętnej muzyki), Frears źle dobrał scenariusz i nic z niego nie wycisnął. Miło było popatrzeć na Gemmę Arterton, a jeszcze milej na Luke’a Evansa, ale ładne widoki nie są w stanie pokryć niedostatków scenariusza i zrekompensować nudy. Odpowiedź na pytanie, czemu dałam aż 5/10, znajdziecie w pierwszym zdaniu tej recki. Jeśli warto było zmarnować prawie 2 godziny, to wyłącznie dla tego wątku.

Filmaster podpowiada mi przewidywaną ocenę tego filmu 10,76. Nidz z tego!

Iceman
MureQ
PrzemyslawLes
arcticconnie
Szamanka
FoolCanBeKing
szum
lapsus
midnight94
niebieskiptak