Nieustraszeni bracia Grimm (2005)

The Brothers Grimm
Reżyseria: Terry Gilliam
Scenariusz:

Pełna przygód i akcji opowieść o Jakubie i Wilhelmie Grimm, którzy podróżują od wioski do wioski, przekonując ich mieszkańców, że muszą poddać się egzorcyzmom, gdyż w ich domach żyje mnóstwo potworów rodem nie z tego świata. Problem pojawia się w momencie, gdy bohaterowie odkrywają, że w jednej z wiosek mieszkają prawdziwe zjawy...

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

A mnie się podoba. Ale tylko dlatego, że wizualna wyobraźnia Gilliama i świetny Heath Ledger przeważają nad ziejącymi pustkami w scenariuszu i "aktorstwem" Matta Damona.

Ładna kolorystyka, montaż i... i.... na tym plusy tego filmu dla mnie się kończą. Historia wyjątkowo mi się nie podobała, aktorstwo porywające nie było (może poza Ledgerem). Nienajgorsze efekty specjalne. Jeśli chodzi o filmy w tym klimacie zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu Jeździec bez głowy.

No faktycznie scenariusz leży, Gilliam przesadził z groteską. I Ledger jest chyba jedynym, który stara się tam jakoś grać. Ale z kolei w "Jeźdźcu" historia była przesadnie naiwna, chociaż nastrój jest zbudowany znacznie lepiej.

O jeźdźcu napisałam recenzję - tam spodziewałam się naiwnego straszenia, bo sama historia ma już prawie 200 lat. Burton chciał nakręcić to opowiadanko, więc właściwie na zarys scenariusza wielkiego wpływu nie miał. Dracula i Frankenstein też już są naiwne. Tutaj mogli wymyślić coś trochę lepszego - doszło do tego, że z całej opowieści najbardziej polubiłam Wilka (o ile pamiętam, to był wilk, w każdym razie podobna bestyjka) :)

Chyba nawet Wilkołak. W sumie bajki braci Grimm też mają już prawie 200. Tylko zrobienie z nich składanki w stylu "galopem przez cały zbiór" to nie był chyba dobry pomysł.

Czegoś takiego próbowano jeszcze w Lidze Niezwykłych Dżentelmenów. Skutek podobny.

Rozczarowanie. Marne popłuczyny po baśniach, które tu zostały pomieszane i wplecione w głupią fabułę (montaż taki sobie). Zupełnie nie ma klimatu, efekty też pozostawiają wiele do życzenia. Koń zjadający dziecko i ludzik z piernika – żenada. Jestem na nie.

Byłam pozytywnie nastawiona, oczekując od filmu tylko lekkiej rozrywki, ale nie wyszło. Za mało tu humoru lub odwrotnie - ogólnej mroczności i prawdziwych bijatyk. Wszystko tonie w nadmiarze efektów specjalnych a historia - chociaż formalnie dużo się dzieje - nie wciąga. Motyw francuskiej okupacji i generała dodany chyba tylko po to, żeby było dłużej. To chyba nie dla mnie.

BlonD1E
nutinka
MRZVA
niebieskiptak
JUMAN
bttfisthebest
zur887
bartje
GARN
Michalwielkiznawca