Dom, który zbudował Jack (2018)
Seryjny morderca, Jack, dzieli się z nami pięcioma epizodami ze swojego życia.
Obsada:
-
Matt Dillon Jack
-
Bruno Ganz Verge
-
Uma Thurman Lady 1
-
Siobhan Fallon Lady 2
-
Sofie Gråbøl Lady 3
-
Riley Keough Simple
-
Jeremy Davies Al
-
Ed Speleers Ed
-
David Bailie S.P.
-
Ji-tae Yu
-
Christian Arnold
-
Cohen Day George
-
Rocco Day Grumpy
-
Jerker Fahlström Man 4
-
Osy Ikhile
-
Marijana Jankovic Female Student
-
Johannes Kuhnke Man 3
-
Alice Nordmark Dead Woman
-
Lisa Sjöholm Dead Woman 4
-
Carina Skenhede Old Woman
-
Robert G. Slade Rob
Zwiastun:
Wyróżnione recenzje:
Von Trierowska podróż w poszukiwaniu odpowiedzi na zagadki zatraconego umysłu i ciała
W swoim ostatnim swoim filmie jeden z największych prowokatorów reżyserskiej gildii – Lars von Trier – podjął się próby dogłębnych poszukiwań genezy zła. Zła w najczystszej postaci – brutalnego, psychopatycznego, lecz paradoksalnie jednocześnie wychwalanego i podnoszonego do rangi dzieła sztuki. I nie jest to sztuka awangardowa, niezrozumiała dla znacznej części odbiorców, lecz jest to sztuka klasyczna, realistyczna, prosta w odbiorze, ...
Cannes 2018: The House That Jack Built
Syn marnotrawny powrócił do Cannes. Nie stracił pazura – z premierowego galowego pokazu wyszło jakieś sto ludzi. Pierwsze recenzje zapowiadały dzieło odrzucające, chore oraz ekstremalnie brutalne. Lars von Trier wciąż potrafi narobić wokół siebie dużego szumu. „The House That Jack Built” to historia kilkunastoletniej działalności seryjnego mordercy, który zabił w sumie 60 ludzi. Jack (Matt Dillon) poprzez dialog prowadzony z ...
Najnowszy film Triera pod wieloma względami przypomina Nimfomankę, stanowiąc z nią niejako dyptyk o seksie (Nimfomanka) i przemocy (The House...). W obu filmach głównym bohaterem jest osoba uzależniona, w obu opowiada ona nieznajomemu o kilku swoich "przygodach". Jakkolwiek oglądanie "The House that Jack Built" było znacznie "przyjemniejsze" od Nimfomanki, więcej tu udanych żartów (no i całość jest krótsza), to jednak generalnie Trier oboma tymi filmami strasznie się obnaża. Dawniej, gdy kręcił enigmatyczne filmy bez bezpośredniego komentarza (jak np. Idioci), przynajmniej można było się spierać, czy artysta miał, czy nie miał coś ważnego do powiedzenia. Teraz, gdy mówi to wszystko wprost, niestety nie ma wątpliwości (że nie). Oba filmy są okropnie pretensjonalne i nawet dystans, który Trier ma do siebie, nie jest w stanie ukryć faktu, że banał goni tu banał, a głębia dyskursu mogłaby imponować u nastolatków, ale u dorosłego artysty niestety wprawia w zażenowanie.
Film bardzo mi się dłużył. Irytowało mnie "przegadanie" - reżyser nie dał widzowi miejsca na jakąkolwiek samodzielną obserwację, wszystko musiało być wytłumaczone słowami i starannie wmasowane. Finał kompletnie zbędny, zwłaszcza, że kiczowaty. Przebłyski czarnego humoru nie wystarczyły niestety by uratować całość.