Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia (2013)

The Hunger Games: Catching Fire
Reżyseria: Francis Lawrence

Po zwycięstwie w 74. Głodowych Igrzyskach, Katniss Everdeen (Jennifer Lawrence) oraz Peeta Mellark (Josh Hutcherson) udają się na obowiązkowe Tournee Zwycięzców. Choć zuchwale złamali reguły rozgrywki, w glorii zwycięstwa odwiedzają kolejne dystrykty. Dowiadują się o fali zamieszek, do których przyczynił się ich niebywały wyczyn. W tym samym czasie prezydent Snow (Donald Sutherland) przystępuje do organizacji jubileuszowych 75. Igrzysk, w których dawni zwycięzcy będą musieli stanąć przeciw sobie. Te wydarzenia mogą zmienić państwo Panem na zawsze. (Opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Zmontowane szybkie ujęcia w części pierwszej sprawiały momentami wrażenie jakby obraz skakał, co było dość irytujące. Tutaj nie ma już takiego problemu. Praca kamery jest dużo bardziej stabilna. Fabularnie jest poważniej, choć mam wrażenie, że Hollywood dostaje biegunki, nie dodając garści banału do swoich filmów. Ekranizacja gubi się pomiędzy byciem filmem zaangażowanym, pomysłowym a najprościej banalnym. Najbardziej na ów banalność cierpią relacje pomiędzy głównymi bohaterami. Mimo wszystko główny wątek filmu, jakim jest walka z systemem broni się. Oczekuję następnych ekranizacji, gdzie głównym autorem scenariusza jest Danny Strong, znany z nagradzanych produkcji o tematyce politycznej.

Można się czepiać, że mało to oryginalne* i niezbyt mądre, ale ogląda się nieźle, Jennifer Lawrence jest urocza, więc co tam.

Na to się zapowiada, a potem jest 3 część i robi się to wszystko trochę skomplikowane. Oczywiście będą z niej 2 filmy, bo w końcu czemu nie.

Plus gwiazdka za bardzo umiejętne przeniesienie książki na ekran - adaptacja jest dość dokładna, ale ucina to, co zbędne lub przesadnie głupie, a to, czego nie da się pokazać tak, jak opisano, stara się oddać w inny sposób. Lawrence zagania w kąt całą, wcale nie najgorszą przecież, obsadę.

Mi się w ogóle ta historia podoba. Oczywiście jest tam cała masa bzdetów i uproszczeń (w końcu pierwowzorem jest literatura dla współczesnych, a przez to niespecjalnie wydarzonych nastolatków), ale ta historia ma super flow, wartką akcję i fajne postacie oraz przecież zajebiście feministyczny (żeby nie powiedzieć genderowy:D) przekaz. A dwójka nawet bardziej mi się podoba, niż jedynka. I w kontekście trzeciej, dużo bardziej mnie interesuje, kogo wybierze Katniss niż to, jak skończy się obalanie reżimu:>>

Tak, Katniss to taka nowa Scarlett O'Hara, i ma nawet swojego Ashleya, którego ciągnie ze sobą przez życie - co prawda zmuszona okolicznościami, nie romantyczną miłością. :P

Każdy z 3 tomów ma taką samą strukturę dramatyczną - pierwsza połowa o polityce, druga o rozwalance. Dlatego zastanawiam się, czy rozparcelowanie ostatniego tomu na 2 filmy to naprawdę taki świetny pomysł. Swoją drogą cieszę się, że w tej części skrócili rozwalankę do niezbędnego minimum, bo ona mnie zwykle usypia.

Zdecydowanie lepszy od jedynki. Po prostu miodzio :)

Świetny <3

alanos
Blue2012
AniaVerzhbytska
karolcia7321
beznazwybez
GARN
krzysztofek1003
Michalwielkiznawca
salander
niebieskiptak