Jak zostać królem (2010)

The King's Speech
Reżyseria: Tom Hooper
Scenariusz:

Fascynująca opowieść o człowieku, który uratował królestwo i w przełomowym momencie historii mężnie poprowadził Anglików w walce przeciwko najeźdźcy. Po szokującej abdykacji Edwarda VIII książę Albert musi, mimo wielkich oporów, zasiąść na tronie Anglii jako Jerzy VI. Ogromną przeszkodą w wypełnianiu monarszych obowiązków jest dla niego... problem z wysławianiem się. Jedyną osobą, która może pomóc Jerzemu w odnalezieniu własnego głosu i stawieniu czoła groźbie inwazji hitlerowskiej, okazuje się
...
australijski specjalista o wielce nieortodoksyjnych metodach pracy nad wymową. Wkrótce rodzi się przyjaźń, która odmieni życie dwóch niezwykłych ludzi i zadecyduje o losach największej z wojen. (Filmweb)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastuny:

O co chodzi z uwielbieniem dla aktorstwa w tym filmie? Jest standardowe, na poziomie, takie jak powinno być. Nie mierzi. Czy aż tak bardzo przyzwyczailiśmy się do złego aktorstwa, że dobre, acz nienadzwyczajne kreacje wywyższamy, jakby były czymś niesamowitym?

Klasyczny, dostojny, elegancki, nie za szybki, lekki i zwiewny film. Bardzo dobre rzemiosło, zero wybitności. Jak to określił jeden z amerykańskich recenzentów, "najbardziej brytyjski film w historii kina".

bardzo dobry, polecam :)

Bardzo klasyczny, nienatrętny, a za to ciepły i zabawny film o królu Anglii Jerzym VI i ekscentrycznym Australijczyku, który pomaga mu przestać się jąkać. Plus punkt za Colina Firtha - jego kreacja to mistrzostwo świata.

A ja dam 9, bo mi się strasznie podobało, mało takich fajnych, wyciszonych filmów przedstawiających niejako wydarzenia "z boku". Coś jak Królowa z Helen Mirren z 2006.

Tak, porównania do "Królowej" są częste. Myślę, że kiedy film wejdzie do kin, dostanie bardzo dużo pozytywnych opinii, bo ogląda się doskonale. W ogóle się nie odczuwa tych dwóch godzin.

Aktorstwo zdecydowanie na plus, jeśli chodzi o Firtha i Rusha. Sama fabuła w porządku, ale początek się wybitnie dłużył, dopiero później się rozkręciło, końcówka mocno nadrobiła :-)

Colin Firth wciąż wymiata aktorsko.

Uwielbiam Colina Firtha, that's a fact. Ponadto kocham zastanawiać się w czasie filmu, ile z opowiedzianej historii jest zgodne z prawdą.

Typowa 7. Rush ukradł ten film, wybitna rola moim zdaniem. Całość ogląda się dosyć dobrze, ale miejscami przynudza, szczególnie w środkowej części. No dobry, ale żeby od razu 12 nominacji?

Elegancki, skromny, zabawny i inteligentny. Kobiety powinny za nim szaleć.

Lubię filmy, z których nie mam ochoty wycinać zbędnych lub przedłużających się scen. W "Jak zostać królem" nie chciałam wycinać. O doskonałym aktorstwie i świetnych zdjęciach tylko wspomnę mimochodem. Ciepły film, miejscami zabawny, miejscami wzruszający. Solidne kino.

Kameralny, spokojny, ale absolutnie nie nudny. Z angielskim wdziękiem i poczuciem humoru. Dobrze zagrany - wysoki poziom zarówno wśród bohaterów głównych, jak i tych drugoplanowych. Ponadto zdecydowanie warto docenić, że w filmie o brytyjskiej rodzinie królewskiej w czasie nadchodzącej wojny, udało się z wady wymowy uczynić głównego przeciwnika, nie bagatelizując jednocześnie Hitlera.

bardzo przyjemny w odbiorze. jakby ktoś mi opowiedział tą fabułę i powiedział,że chce zrobić film, prawdopodobnie stwierdziłabym, że wyjdzie z tego straszna nuda. bo w zasadzie o czym tu mówić? a jednak.

Fantastyczny, przejmujący, wciągający i pozytywnie nakręcający :) wyszłam z kina zachwycona i z uśmiechem na twarzy. Bardzo mi się podobała gra aktorska Colina Firtha, według mnie należy mu się Oskar. Film, który warto obejrzeć. Wyśmienite kino :)

Niezły choć chyba odrobinkę przereklamowany. Zdecydowanie za długi na tą ilość fabuły 90 minut z powodzeniem by wystarczyło tymczasem jest 118.

Jedna z klasycznych opowieści o przełamywaniu własnych słabości. Tym razem jednak kaleką jest król Anglii. Doskonały komediodramat ze świetnym angielskim humorem i spokojną fabułą. Zagrany po mistrzowsku. Druga połowa trochę cięższa, ale i tak polecam!

Sprawnie nakręcona, kameralna opowieść. Nic odkrywczego, a scenariusz dosyć banalny i momentami wiało nudą. Naprawdę dobre aktorstwo, ale nikt nie powalił mnie na kolana. Można zobaczyć.

scenariusz nawet mniej niż banalny moim zdaniem, no ale nominacja jest /o\

Ten na wskroś tradycyjny film zrobił na mnie naprawdę mocne wrażenie, które będzie trudno zatrzeć. Zdecydował nienachalny sentymentalizm, niewymuszony humor i historia zahaczającą o patos, ale ostatecznie zgrabnie go unikająca. Jest staromodny, “po brytyjsku” wyważony. I choć trailer zapowiada komedię, to sam film brzmi jednak bardziej na nutę melodramatu albo dramatu psychologicznego. Ostatecznie zapiszę sobie go jako komedię: tak wyciszoną i naturalną, że prawie niewyczuwalną. Mistrzostwo.

Bardzo ciekawa historia, człowieka, który z dzieciństwa wyniósł wiele kompleksów i człowieka, który ze wszystkich sił starał mu się w tym pomóc. Historia przyjaźni między księciem, a osiadłym w Anglii australijskim żołnierzem, który ze swojej nienagannej dykcji, umiejętności w komunikacji z ludźmi uczynił swój zawód. Jerzy VI w wykonaniu Colina Firtha jest niezwykle interesująca postaci. Ten film ogląda się z łatwością i z pewnością można go wszystkim polecić.

Genialne zdjęcia i aktorzy (trzeba pochwalić chyba całą obsadę). Tak naprawdę, ten film mógłby być teatrem telewizji, przez skromną ilość lokacji i parę plenerów. Scenografia jakby niedokończona (również genialna!), ale skupiająca całą uwagę na aktorach.

Wyjątkowo elegancka realizacja, typowo brytyjska w klimacie. Świetnie zagrane.

Bardzo ciepły, dobrze zagrany, w pewien sposób wciągający. Ujęcia były piękne przemyślane i osadzone w ciepłych barwach. I do tego ten wszechobecny angielski akcent.

FIlm godny polecenia! Jest to film, w którym tak na prawdę nie ma żadnej akcji, pokazaną w filmie historię można streścić dosłownie w kilku zdaniach i zakończenie i tak wszyscy znają, a mimo to film nie nudzi i ogląda się go przyjemnie. Colin Firth i Geoffrey Rush zagrali rewelacyjnie!

Faktycznie, sprawnie nakręcony, faktycznie wyśmienicie zagrany. Bez emocjonalnego przesadyzmu, po angielsku. Przyjemny film.

wyśmienicie zagrany przez GR i CF, ale moim zdaniem Helena słabo. I to nie z jej winy tylko słabo napisanej, płaskiej postaci.

Zgoda, ale też nie miała dużego pola do popisu. Ogólnie mam wrażenie, że trochę za mało poświęcono w filmie uwagi postacią a za wiele logopedii.

Po dwóch dniach od seansu zmniejszam ocenę na 6/10. To jednak nie jest film poziomu "A Serious Man".

Oglądając ten film można odnieść wrażenie, że się jest u znajomej staruszki na herbatce (całkiem niezłym) i ciastku (za długo leżało w kredensie). Poprawny film w starym stylu, czym się zachwycać? Biorąc pod uwagę, że zdobył najważniejsze nagrody, muszę pogratulować specom od marketingu - akcja promocyjna musiała być imponująca.

Zanim Doktor strzeli focha, że Oscary to żadne najważniejsze nagrody, strzelę go ja :) Złotych panów przyznaje się chyba bardziej za wysoki poziom profesjonalizmu niż za wytyczanie nowych ścieżek czy poruszanie ważkich tematów. A nie ma co ukrywać, że King's Speech jest porządnie zrobionym filmem, który łatwo się podoba. To obrzydliwie bezpieczny wybór, ale jak się zastanowić może nie taki znów bezsensowny z punktu widzenia oscarowego jury...

Oscary są przede wszystkim nagrodami amerykańskiego przemysłu filmowego i w tym sensie mogą być odzwierciedleniem trendów w kinie w ogóle, a nie tylko nowych trendów. Zbyt często nagrody te otrzymywały wysokobudżetowe głupoty, żeby nie doceniać poziomu nominacji. Wszystkie oscarowe propozycje przypadły mi do gustu, a liczę, że "Łabędź" i " \Król" też spełnią moje oczekiwania. Zeszłoroczny pojedynek propagandowego "Hurt Lockera" i niebieskoludkowego "Avatara" to był pokaz słabizny. Tegoroczne nagrody to filmy dla ludzi (czy to źle?), ale zarazem bardzo dobre i niegłupie kino.

Czy napisałem, że jest zły? To solidna robota, ale czy nie równie profesjonalnie zrobiony jest "The social network"? Śmiem twierdzić, że nie, jako całokształt chyba jednak go przebija. "Jak zostać królem" jest najbardziej wypośrodkowanym z nominowanych filmów, nie musisz wiedzieć o facebooku, ani z niego korzystać (średnia wieku dzisiaj w kinie na King's speech - jakieś 55 lat), widza nie odstraszy słowo "balet" ("Czarny łabędź"), "science fiction" ("Incepcja"), ani "lesbijskie małżeństwo" ("Wszystko w porządku"). Wybrano film, który się podobać może, ale chyba najlepszy nie jest.

Zgadzam się z Lapsusem, że poziom był wysoki i Akademia tym razem nie musi się bardzo wstydzić.

Wszystkie te filmy, które wymieniłeś są lepsze od oscarowego zwycięzcy. Siła uderzenia czarniny z Łabędzia w porównaniu z Królem - ciepłe kluchy, jest druzgocąca.
Incepcję i Social widziałem kilka razy i mam też wielką ochotę powtórzyć Łabędzia. O filmie o logopedii już zapomniałem i nie mam zamiaru do niego wracać.

Prawie każdy z obejrzanych przeze mnie filmów nominowanych do głównej nagrody (nie widziałam Fightera, 127 godzin i Winter's Bone) był pod jakimś względem ciekawszy niż "King's Speech" i zgadzam się z Inheracilem, że zwycięzca to tylko milutki średniak. Osobiście kibicowałam "The Social Network", bo Aronofsky wydawał mi się bez szans (widzów i Akademię odstrasza nie tyle słowo "balet" ile samo nazwisko reżysera).

Czy nominacje do Oscarów są wyznacznikami jakichś trendów? Może w kinie rozrywkowym, w kinie w ogóle to chyba przesada. Na pewno chętnie docenia się nowinki techniczne i wyczesaną realizację, a ostatnio również romansuje się z kinem niezależnym. Nie jestem zresztą wcale taka pewna, czy nominacje dla "The Kids are All Right" i "Winter's Bone" to objawy tego romansu czy rozpaczliwa polityczna poprawność - oba te filmy wyreżyserowały kobiety.

"Czy nominacje do Oscarów są wyznacznikami jakichś trendów?"

Ja myślę, że jeśli chodzi o tzw. "mainstream" , to jednak są. W tym sensie cieszę się, że główny nurt stanowią pozycje, które trudno nazwać rozrywkowymi w czystej postaci.

powrót do Króla ( :-p) trąciłby lekko masochizmem. Incepcje za pierwszym razem oceniłem 6/10 za bezsensowane strzelaniny, za drugim razem wylaczajac mozg ogladalo sie lepiej i dalem 7/10. Dla mnie King's Speech jest filmem tak do cna solidnym, że na nominacje zasługuje, ale na głowną nagrodę już nie. Social Network już bardziej, choćby dlatego, że oddaje ducha (i paradoks) naszych czasów (przynajmniej w jakimś stopniu). Ale obiecałem że jeśli Bier dostanie Oscara to się zamknę; swoją drogą jaki jest sens przyznawania Oscara dla najlepszego obcojęzycznego filmu, wyłączając marketing /o\

Właśnie kategoria nieanglo bywa najciekawsza i najambitniejsza. Gdyby taki "Kieł" został nakręcony w Stanach, w życiu nie dostałby nominacji. Chciałbyś te nagrody zupełnie pozbawić smaku? :)

najambitniejsza na pewno. chodziło mi o to, że całkowicie wyrwana z kontekstu. film anglojęzyczne rozłożone na czynniki pierwsze, a tutaj jedna kategoria dla reszty świata. niepotrzebne totalnie moim zdaniem.

Francuzi też przyznają osobnego Cesara dla Foreign Film i to jest dopiero bez sensu, bo kino francuskie nie jest taką potęgą jak anglojęzyczne. Na szczęście nie robi się tego na festiwalu w Gdyni.

nie wiedzialem, nie sledze Cesarow. Ale Dunczycy tez przyznaja co roku swoje nagrody i ostatnio byl nominowany Avatar :-p A nawet nie wiem czy nie wygral czasem /o\ no a wiadomo że Dania > Francja. Dobra koniec offtopu.

Świetne aktorstwo, humor na dobrym poziomie, oraz cudowny archetyp wspierającej i inteligentnej żony.

Film o jąkającym się następcy brytyjskiego tronu. E, brzmi jak śmiertelna nuda, lepiej poczekać, aż w TV puszczą. Ma niezłe recenzje, nominowali go do Oscara, w 12 kategoriach! Aha, przereklamowany, dziękuję, postoję. Znajomi widzieli, wszyscy zachwalają. Tak, tak, miliony much... WTEM! Trailer. Ty, to Colin, czy przepuścili jego głos przez komputer? Oczywiście, że Colin. Cudnie głos moduluje. To co? Kino? No ba! Dla Colina, wyborowej obsady, pięknych zdjęć, świetnego scenariusza i cycków WARTO.

Iście Oscar'owa uczta! Miałam wrażenie, że z ukrycia uczestniczę w bardzo ważnych wydarzeniach. Oprócz zmagań króla Jerzego w moim odczuciu film prezentuje jak ważna w życiu każdego człowieka jest wspierająca rodzina. Mnie nastroił bardzo pozytywnie - pokazał, że z każdą słabością można wygrać jeśli tylko bardzo się tego chce.
Wszystko dopięte na ostatni guzik - angielski klimat, humor, muzyka! Para Colin Firth i Geoffrey Rush zagrali mistrzowsko!

Film jest ciepły i zabawy, perfekcyjny plastycznie, po mistrzowsku zagrany szczególnie przez Geoffreya Rusha. Więcej wad nie pamiętam.

O matko, ale się wynudziłem na tej "Królewskiej gadce-szmatce". Oscary w pełni zasłużone, bo film jest jak z podręcznika "Jak zrobić film Oscarowy": ulubiony amerykański temat (pokonywanie słabości), trochę łez, trochę napięcia, no i patetyczny finał. Swoją drogą dawno nie widziałem tak żenującej sceny, jak ta, w której cały naród bije królowi brawo za to, że zdołał wygłosić mowę, nie jąkając się. Absolutny średniak, o którym zapomina się jeszcze w trakcie oglądania. Nienawidzę takiego kina.

Dokładnie. Oklepany temat. Nic nowatorskiego w formie. Nuda dla koła gospodyń.

A nieprawda. Ostatnio odbierałem babcię z zebrania koła gospodyń i one tam oglądały Avatara :P

Lapsus, ja w kinie na "Jak zostać królem" czułem się nieswojo byłem jedną z trzech osób na sali niebędących emerytami. Dla mnie to faktycznie średniak, zupełnie nieangażujący. Niby nie ma się do czego przyczepić, realizacja jest bardzo dobra, ale w sumie kogo obchodzi król z wadą wymowy?

Właśnie temat jest fajny, to połączenie król i jąkała, wielki świat i proza życia. Poza tym to "śmieszna komedia" (tylko mnie nie zlinczujcie za to określenie ;))

Fajna impreza musiała być. Pewnie od czasu Wejścia smoka nie było tam takiego poruszenia ;)

A śmiech? Ja się sporo śmiałem. I w ogóle WTF? Masz alergię na filmy , które otrzymały Oscara?

Mam alergię na filmy sztampowe, robione wg przepisu z książki kucharskiej: dodaj A, posyp B, wymieszaj, itp itd.

Niby tak jest , jak piszesz, ale wykonanie moim zdaniem jest odległe od sztampy, właściwie to wykonanie jest nietypowe.dla tej sztampowej historii.

Zagrany przecudownie i świetnie wyreżyserowany film, który rozpieszcza niesamowita ilością smaczków i cała historią.

kurde no. obawiam się że reklama stworzyła z tego niezłego filmu takie monumentalne COŚ że musiałem się trochę rozczarować.
brawa dla Firtha i Rusha. najwyższa półka aktorstwa

Role Rusha i Firtha - świetne. Reszta - tylko niezła. Film jest bardzo dobrze zrobiony, ma równy rytm, kilka doskonałych ujęć. Ale nie potrafi wycisnąć epitetu "wybitny" w żadnej innej kategorii poza dwoma głównymi rolami męskimi.

Trochę nudny był ten film:(

Przewspaniała gra aktorska,zwłaszcza C.Firtha. Film jest bardzo dobrze nakręcony i trafia w oko publiki :) nic więcej nie powiem, prócz tego,że całkowicie POLECAM.

Technicznie rzeczywiści niezłe kino, przyjemnie sie ogląda. Niestety sama historia nie powala... miałka opowiastka z której niewiele wynika

Moze masz racje... jednak oglądało się film z przyjemnością :)

historia docierania do przyczyn jąkania się Alberta jeszcze ujdzie ... zespojlowane trailerami sesje terapeutyczne jeszcze ujdą

ale końcowa scena oklaskiwania króla i ta całą sielanka rozczulania się nad nim, jak nad małym chłopcem, w obliczu najtragiczniejszej w historii ludzkości wojny to jakiś żenujący, smutny i wręcz przerażający mnie absurd

to jakiś śmieszny żart zlecony chyba na okazję ślubu Kate i Williama... żeby publiczne wierzenie było takie, że Windsorowie to też ludzie

Mam identyczne wrażenie. Mimo że od początku było widać, że cały film jest bardzo rzemieślniczy i robiony wg holiłudzkiego podręcznika, to jednak końcówka i tak zdołała zaskoczyć mnie niespotykanym stopniem żenady.

A mnie się końcówka podobała, być może dlatego, że odebrałam ją odrobinę przewrotnie.

Przeczytaj spoilery +

Ta scena pasuje mi do popularyzującego się ostatnio nurtu pokazywania, że nawet w obliczu ważnych dziejowych wydarzeń i tragedii ludzie muszą radzić sobie ze sprawami bardziej przyziemnymi i czasem to te drugie skupiają ich uwagę.

Bardzo przychylna interpretacja :)

Ja niestety od początku filmu miałem wrażenie, że oglądam jakiś nowy model świetnie znanego produktu. Ma kilka nowych funkcji (np. funkcja jąkania, to zupełna nowość), ale równocześnie wszystko to z czego fabryka słynie, jak z katalogu: klasyczną linię (pokonywanie własnych słabości), porządne wykonanie i 2-letnią gwarancję. Produkty tej fabryki słyną z wyciskających łzy patetycznych końcówek, więc skoro taką dostałem, nie pomyślałem o tym, żeby traktować ją przewrotnie. Pomyślałem tylko z żalem: ech gdzie te czasy, gdy fabryka podejmowała ryzyko i wdrażała nowatorskie, odważne rozwiązania?

No, ja się nie będę upierać, że efekt był zamierzony. :)

Absolutnie zachwycający! Hm, i znowu rola życia Firtha? :))

I ten Rush jako logopeda, a właściwie psychiatra, też jest fantastyczny!

Firth był lepszy w tym filmie niż w Samotnym mężczyźnie. Duet F & R zwala z nóg! Błagam dość Terminatorów! Ostatni to był szajs i popłuczyny straszne

A o tym, że walnęli serial to wiem -mogłam nawet oglądać ale jakoś mnie to nie zaciekawiło! Tylko to bardziej było o Sarze Connor z tego co się orientuję! To mówisz, że Terminator będzie wiecznie żywy niczym Lenin? Okropność!!! Dobranoc!

Film przereklamowany i strasznie nudny, spodziewalem sie czegos fajnego ale sie zawiodlem...

Sztampowy do bólu scenariusz i mało ciekawe (dla mnie) tło historii, ale realizacja, gra aktorska i zdjęcia palce lizać.

Spodobał mi się. Jak na obraz o charakterze dokumentalnym, nie był nużący. Uśmiałem się. Bardzo też przypadła mi do gustu muzyka. Materiał na powtórne seanse.

Aktorzy świetni, muzyka w porządku, scenariusz przewidywalny, ale znośny, momenty komiczne były. Zdjęcia poprawne, a reżyseria poprawna wręcz do bólu zębów, bo-na-litość-wszechrzeczy, po kinie jednak spodziewam się reżyserii ciekawszej niż ta w Teatrze Telewizji, nie obrażając Teatru Telewizji - nie jedno, nie dwa, a kopy przedstawień biły na głowę odwagą i pomysłowością tego obsypanego Oscarami przeciętniaka. W scenariuszu i grze aktorskiej są przebłyski szansy na dobrą historię, o człowieku przeklętym przez wielkość; archetyp może sięga Gilgamesza i Ksiąg Samuela, ale ładnie rozegrany nadal wzrusza jak licho. I co? I nic, mamy socjotechniczną, propagandową opowieść o najdosłowniej Wielkiej - Brytanii. Z propagandy szóstka, więc punkty w górę za biegłość w tej sztuce. Żal, że Polacy tak artystycznie słabych, ale politycznie sprytnych filmów nie robią, towarzyszył mi cały seans.

BlonD1E
Angela27
ala2004
Efunia
b4921840
duzulek
JussieHellstroem
MRZVA
Garsija
jsbach