Wszystko, co trzeba powiedzieć o argentyńskiej "Królowej Strachu", zamyka się w dwóch słowach: Valeria Bertuccelli, która fantastycznie przekonuje, że najtrudniej być aktorką w roli siebie samej we własnym życiu. Ta dobrze przyjęta na początku roku w Sundance, argentyńska produkcja ma swoje za uszami – w pierwszej kolejności bełkotliwy neurotyzm swojej bohaterki, a dalej choćby ten drażniący świat jak bańka mydlana, ...