Odgłosy robaków – zapiski mumii (2008)

The Sound of Insects: Record of a Mummy
Reżyseria: Peter Liechti

W lesie odkryto zmumifikowane ciało 40-letniego mężczyzny. Okazuje się, że zmarły prowadził dziennik, w którym skrupulatnie zapisywał wszystkie wydarzenia, doznania, sny i myśli z ostatniego okresu swojego życia. Film stanowi rodzaj interpretacji zapisków, z których dowiadujemy się, że ich autor postanowił popełnić samobójstwo przez... zagłodzenie. Reżyser Peter Liechti, ceniony szwajcarski dokumentalista, bazuje na noweli Miira ni naru made autorstwa japońskiej pisarki, Shimady Masahiko. Na tej podstawie tworzy opowieść o przekraczaniu progu, o strefie pomiędzy życiem a śmiercią, o walce umysłu z ciałem. Bohater, którego myśli poznajemy dzięki hipnotycznemu głosowi z offu (w wersji angielskiej - wielokrotnie obecny w programie ENH Peter Mettler), rzuca wyzwanie własnemu organizmowi i woli. Zamknięty w małym namiocie w ostępach puszczy, z radyjkiem, latarką i książką, obserwuje świat zewnętrzny i wewnętrzny. Zbiera odgłosy, obrazy, zapachy, wizje, wspomnienia, marzenia. Stopniowo coraz bardziej oddala się od rzeczywistości i zanurza w sobie. Reżyser wieloznacznie i asynchronicznie montuje zdjęcia i dźwięki, korzystając z nagrywanego wiele miesięcy materiału i rejestrując w ten sposób niezwykłą podróż przez doświadczenie graniczne. (ENH)

Piękny film o umieraniu, który zostawia ślad, hipnotyzuje i skłania do zadania sobie bardzo podstawowych pytań. Czy na pewno to co zrobił bohater (nie pokazany zresztą podczas seansu ani razu na ekranie) to gorszy sposób na "życie" niż to co robi każdy z nas, czyli te tysiące nieistotnych czynności jakie wykonujemy przed śmiercią? Mocne.

W piatek film pojawi sie w Canal+. Jesli przeoczyliscie we Wroclawiu, to koniecznie zobaczcie/nagrajcie: http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=57681&skad;=newsletter
Chociaz i tak polecam obejrzenie w kinie w pazdzierniku. Nie ze wzgledu na niesamowite efekty dzwiekowe czy tez wizualne, ale ze wzgledu na koniecznosc zupelnego oddania sie temu filmowi podczas seansu. Nie wyobrazam sobie ptrzerwy na siusiu w polowie ;>

"Odgłosy robaków", ma tę przewagę nad innymi filmami o podobnej tematyce, że jest niezwykle przenikliwy i zmusza do pochylenia się nad problemem pragnienia śmierci i ogólniej sensu istnienia.
Film pozostawia w nastroju powagi i smutku.
Idealny dla pragnących kontemplacji.

To taki film, w przypadku którego można świetnie zrozumieć, dlaczego może się komuś zupełnie nie podobać. Do mnie jednak trafił, siedziałem zahipnotyzowany, jakbym uczestniczył w jakimś misterium. Bez wątpienia film nie byłby jednak tak wstrząsający, gdyby u jego źródeł nie stało prawdziwe zdarzenie.

Kontemplacyjny film o dobrowolnej, egocentrycznej i bolesnej śmierci. Temat potraktowany jest subtelnie i oszczędnie, także w zakresie użytych środków wyrazu, więc chociaż "Zapiski" teoretycznie mogłyby być drastyczne, to nie są. Pozostawiają za to po sobie wrażenie, które z pewnością trudno będzie zapomnieć. Podejrzewam, że można by zrobić ten film trochę lepiej, ale tylko trochę. Ciężkie, ale wartościowe.

Lepiej mozna bylo przedstawic las i tytulowe odglosy robakow. W pewnym momencie wszystko zaczynalo sie powtarzac, jakby sciezke dzwiekowa puscili od poczatku w polowie filmu.

Ale tłusty, spocony pan śpiewający po niemiecku, który był wyjątkowo upiorny i trudny do wytrzymania, pojawił się chyba tylko raz.
Tak, zdjęcia (jak zwykle bardziej przemówił do mnie obraz) i dźwięk mogłyby być lepsze. Skromnie operowano np. światłem. Z drugiej strony mam wrażenie, że piekielnie łatwo taki film przeestetyzować aż do kiczu. To ja już wolę jak jest trochę chropowaty.

Obawiam się, że próby upiększenia tego filmu (przez lepszy dźwięk, czy obraz) tylko by go zniszczyły, bo zabiłyby naturalną siłę, którą był minimalizm i naturalizm.
W moim odczuciu film był i tak mocno upiększony - gdyby miał być "prawdziwy" to powinno być tam zdecydowanie więcej bólu i wycia. Trudno też do końca uwierzyć, że autor był w stanie do samego końca pisać tak składnie (bez żadnych błędów, czy powtórzeń) i głęboko. To co jest, jest więc pewnym kompromisem - na granicy poezji i realności. Jak dla mnie proporcje były idealne.

Film podobał mi się właśnie dlatego, że był jednak zdystansowany do fizycznej strony umierania. To bardzo wpływało na odbiór. Gdyby reżyser poszedł w naturalizm, naprawdę ciężko byłoby wynieść z projekcji coś więcej niż mdłości. To nie miałoby większego sensu, a za to byłoby przesadnie męczące. I bez tego jest to ciężki temat.

Z tym dźwiękiem i obrazem - dobór zdjęć i dźwięków do takiego tekstu to ogromne wyzwanie. I zostało to zrobione dobrze, bo bez tego film nie byłby tak hipnotyzujący. Po prostu miewalam czasem wrażenie, że niektóre rzeczy można by zrobić inaczej, choć nie potrafiłabym doradzić jak. Lepszy obraz i dźwięk - to znaczy trochę inny, nie chodzi stricte o jakość.

Las za dnia wychodził na zdjęciach plasko i nieciekawie, bo był jednolicie oświetlony - za to noce i mgliste poranki były zupełnie niesamowite. Jak dla mnie można by spłaszczyć te kontrasty - albo zrobić lepsze zdjęcia dzienne, albo nie dawać tak wspaniałych nocnych.

Co mam powiedzieć? Nie wiem. Chyba tylko, że to najważniejszy film jaki widziałem.

A widziałeś wcześniej, czy teraz dopiero? Ja widziałem w kinie na NH i było to przeżycie o charakterze niemal mistycznym. Nie przypominam sobie, bym doświadczył w kinie kiedykolwiek takiej ciszy i skupienia.

Lubię to! Niestety wczoraj w TV Religia.

może niedługo powtórzą

Kilka miesięcy temu emitowali "Jezu Ty wiesz" Seidla - powtórki nie było.

@wks - może ktoś zobaczył i nie powtórzyli, tak to jest jak się tytułami sureguje

Crotaphos
agryppa
agnieszkakonik
psubrat
monika26041989
exellos
idefiks
Uciekinier
lapsus
Unber