Yes-Meni naprawiają świat (2009)

The Yes Men Fix the World

The Yes Men to w zasadzie dwóch ludzi. W tym filmie opowiadają o swoich działaniach w których próbują naprawić świat. Chociaż raczej nie cały świat - głównie korporacje mające sporo na sumieniu ... oraz rząd pewnego kraju na północy, który też nie zawsze sobie radzi.

Obsada:

Zwiastun:

Świetny dokument, w którym dwójka zakręconych gości za pomocą bardzo czarnego humoru próbuje zmienić postępowanie międzynarodowych korporacji. Mimo minimalnie jackassowego klimatu film jest bardzo interesujący i uwypukla hipokryzję i chciwość ludzi związanych z wielkim biznesem.

Film daje do myślenia - dlaczego jest tak jak jest i dlaczego nie jest tak jak być powinno. Podziwiam odwagę, szanuję moralne dylematy twórców i jestem na tak.

Trochę to naiwne, ale trzeba przyznać, że Yes-meni mają jaja.

Szybki jesteś, ledwo napisy się zaczęły a Ty już jedziesz z esemesem ;).
W jakim sensie naiwne? Co masz na myśli?

No niewiele szybszy od Ciebie :P

Naiwne z dwóch powodów.
Po pierwsze nie specjalnie wierzę, żeby taką akcją udało się coś zmienić. Szczególnie akcja ze świeczkami, jako próba zmiany polityki w sprawie zmian klimatycznych była powiedzmy sobie szczerze niedorzeczna. Nie tylko że nic nie przyniosła, to jestem przekonany, że nikt nawet nie zrozumiał, o co im chodzi.
Po drugie naiwna w tym sensie, że miałem czasami wrażenie, że prezentuje tylko jedną stronę monety - pokazuje "błędy i wypaczenia", ale nie za bardzo wyjście z sytuacji. Życie jest niestety bardziej złożone niż w pięknym świecie do którego nawołują "Yes-meni".
Co nie znaczy oczywiście, że jestem na nie. Dobrze, że są tacy ludzie, przynajmniej części ludzi otwiera to oczy, nawet jeżeli jest lekko naiwne.

Zgadzam się jeśli chodzi o drugi powód czyli brak jakiejkolwiek refleksji w kwestii wyjścia z sytuacji.
Co do pierwszego zarzutu to Twój brak wiary wcale nie musi oznaczać, że faktycznie takie akcje nie mogą nic zmienić i nic nie zmieniły. Poza tym, te akcje sfilmowano i umieszczono w filmie który właśnie obejrzeliśmy wraz z tysiącami innych widzów, wcześniej i później ten film zobaczyły kolejne tysiące widzów, w filmie, który oprócz zapisu akcji zawiera także odrobinę merytorycznej treści dotyczącej działalności wielkich korporacji w powiązaniu ze światem polityki. Uważam, że takie filmy powinny powstawać i niech sobie będą naiwne, lepsze to niż nic

Moim zdaniem film daje do myślenia i to wystarczy. Lepszy film niż niektóre działania alterglobalistów na pograniczu terroryzmu. No i chyba przyznasz, że momentami jest wesoło - na przykład tło dla biznesmena z wąsami, przedstawiające "energicznych, wyzwolonych ludzi czynu" :)

wszystko prawda i faktycznie dowcip i pomysłowość Yesmenów nie znają granic :)

Przyznam, że cenię bardziej pomysły Yes-menów niż film, który o nich zrobili. W filmie dodatkowe elementy (poza samą rejestracją akcji Yes-menów) średnio mi się podobały (np. jakieś dziwne sekwencje podwodne). Troszkę denerwujące były też te wywiady z ludźmi, którzy potwierdzali, jakie to wspaniałe akcje Yes-meni robią i jak bardzo im są wdzięczni. Tak jakby nie byli pewni swego, czy jak? Niepotrzebne to było.

Zgadzam się. Dziś, tydzień po obejrzeniu filmu, nie pamiętam, jak te wstawki wyglądały, czyli masz rację. Ale czy te artystowskie próbki miały dla Ciebie aż takie znaczenie? Dla mnie nie. Natomiast ja nie odebrałem wizyt twórców u ofiar jako czegoś niepotrzebnego. Yes-meni byli oskarżani o okrutne żarty wobec tych ludzi. To wymagało komentarza. U mnie wywołały te sceny potrzebę postawienia się w sytuacji pokrzywdzonych - jak ja bym zareagował, gdyby ktoś odwalił mi taki numer. I tutaj przyznaję rację Yes-menom. Pytanie dlaczego BBC czy CNN mówią o "okrutnych żartach"? Być może Yes-meni obnażają także obojętność i hipokryzję wielkich mediów? No i jak zdarta płyta - to momentami bardzo zabawny film.

Dziwna ta dyskusja, bo właściwie wszyscy zgadzają się ze sobą :) Potwierdzam, że film mi się podobał i że był czasem bardzo zabawny (żebyś już nie musiał powtarzać ;))

To o czym piszę, to oczywiście szczególiki. Szczerze powiedziawszy zarzucanie twórcom w przypadku sprawy z Dow, że żerowali na nieszczęściu i że to był "okrutny żart" było tak niedorzeczne, że wydawało mi się śmieszne, że się z tego tłumaczyli. Ale rozumiem, że mieli taką potrzebę. I potem jeszcze raz mieli potrzebę w przypadku Nowego Orleanu. I jeszcze na dokładkę wywiady z ludźmi po opublikowaniu New York Timesa - chyba tylko po to, żeby uzasadnić jakoś tytuł (że naprawdę zmieniają świat, a nie tylko próbują).

W kwestii naiwności... Yes-meni głosili jak jest źle, ale nie dość że zwykle nie przedstawiali alternatywnych rozwiązań, to jeszcze w dodatku w gruncie rzeczy nie przedstawiali też argumentów przeciwników. Nie do końca podobał mi się ten propagandowy ton. Profesorom ekonomii nie pozwolono tak naprawdę na zabranie głosu, tylko zmontowano ich wypowiedzi, tak żeby ich ośmieszyć. Przyznam, że nie bardzo lubię tę Moore'owską manierę robienia dokumentów... ale cóż. To nie do końca dokumentaliści, bardziej aktywiści.

Słowem film oceniam na jakieś 5, a działalność Yes-menów na 9. Średnia wyszła 7 :)

Chyba 6 i pół, przyznaj się, za co podciągnąłeś pół punktu? To może okazać się kluczowe!

Rozumiem że nie jesteś matematykiem, więc wyjaśniam:
(5 + 9) / 2 = 14 / 2 = 7

;)))

To nie fer - w edycji zmieniłeś 4 na 5!

No właśnie, że nie zmieniłem :D

Warstwa ideologiczna, zwłaszcza objeżdżanie Miltona Friedmana za zrobienie wody w mózgu Amerykanom, jakby wyjęta żywcem z "Doktryny szoku" Klein. Jednak Yes Meni to nie dziennikarze, tylko prowokatorzy, którzy posługują się oryginalną mieszanką dobrych intencji, oszustwa i złośliwości, by wydobyć żywe, autentyczne reakcje. Efekt, jak się zdaje, przekracza czasem ich własne oczekiwania. Śmieszny, straszny i ważny film.

Chodzą po cienkiej linii ale ani przez moment nie są żenujący.

Film oglądałam już po Korporacji i Doktrynie szoku, i może dlatego odebrałam go jako wtórny, więc słabszy. Owszem, różni się formą zdecydowanie od tamtych dwóch dokumentów - na pewno jest ciekawszy i przystępniejszy, nie jak nudny i tendencyjny wykład akademików lewaków ;) Ale chyba właśnie przez tę formę (na pewno dokument?) bardziej miałam wrażenie pozy pod publiczkę, gry, bo modne oraz korzystne i sztuczności, niż oryginalności, przystępności i przekonującego zaangażowania, szczerości.
Gwiazdka więcej za tematykę.

MureQ
jakilcz
PrzemyslawLes
falkenberg
psubrat
bylotamjesttu
marcepani
yo
yo
KKKas
fefu