Cienie zapomnianych przodków (1964)

Tini zabutykh predkiv
Reżyseria: Siergiej Paradżanow

Legenda oparta na motywach folkloru huculskiego. Od lat nie ustaje wrogość między rodziną Polijczuków i Gutienków. Przyjaźnią się tylko dzieci: Iwan i Mariczka. Dziecięca przyjaźń zamienia się w miłość. Iwan opuszcza wieś, by zarobić pieniądze i zabrać ukochaną. W czasie jego nieobecności Mariczka ginie. Iwan rozpacza, ale po jakimś czasie ulega Pałagni, przez którą ginie.

Obsada:

Pełna obsada

Piękny film o życiu i obyczajach karpackich Huculi.
Dziękuje za dodanie ;)

Relatywnie łatwy (jak na Paradżanowa) w odbiorze film. Historia miłosna zatopiona w huculskim folklorze.

"Cienie" kierują się mniej logiką poezji a bardziej logiką ludowych opowieści (czyt. normalna fabuła). Kontekst kulturowy też nieco bliższy niż w "Barwach granatu". Do tego szalona kamera, fatalne aktorstwo (na szczęście nie jest go wiele), wspaniałe kadry, piękna ludowa muzyka, oryginalna aranżacja - w sumie składa się to na widowisko, z którego wychodzi się w nastroju euforycznym lub histerycznym. Doskonałe autorskie kino.

Najpiękniejszy film jaki widziałem, obok "Snów" Kurosawy. W filmie jest wiele kadrów, które same w sobie stanowią arcydzieła malarskie. Świat przedstawiony w filmie jest niewiarygodny, a przecież zrozumiały dla każdego, kto zna obyczajowość wiejską. Tematyka miłości, rywalizacji, honoru i śmierci jest uniwersalna. Arcydzieło

Historia miłosna mało ciekawa, zdecydowanie mniej w kazdym razie niż całe tło tego filmu czyli sfilmowane obyczaje, obrzędy, cała kultura huculska. Bardzo innowacyjna praca kamery, bardzo denerwujący montaż (ujęcia obcięte jakby zawsze sekundę przed tym właściwym momentem).

Kolejny dzień we Wro i magnes KNH działa. Znowu darmocha na jednym z najbarwniejszych filmów , jakie widziałem. Zazdroszczę, bo wracam.

Konfucjusz70
Saidet
Reidagon
Droguden
Regbent
Grebnar
Srobeg
pildomw
AniaVerzhbytska
pannadrama