Wałęsa. Człowiek z nadziei (2013)
Reżyseria:
Andrzej Wajda
Zdobywca Oscara Andrzej Wajda przedstawia historię wielkich przemian, która przetoczyła się nie tylko przez zebrania partyjne, wiece i Okrągły Stół, ale także przez jedno z mieszkań na gdańskim osiedlu z wielkiej płyty. Reżyser wdzierając się w prywatność, nawet intymność związkowego przywódcy próbuje uchwycić fenomen przemiany prostego, skupionego na codzienności człowieka w charyzmatycznego przywódcę. To opowieść o mężu, ojcu, prostym robotniku, który wyzwolił ukryte w sercach milionów ludzi marzenie o wolności. (opis dystrybutora)
Obsada:
- Robert Wieckiewicz Lech Wałęsa
- Agnieszka Grochowska Danuta Wałęsa
- Iwona Bielska Ilona, sąsiadka Wałęsów
- Zbigniew Zamachowski Nawislak
- Maria Rosaria Omaggio Oriana Fallaci
- Ewa Kolasinska Pracownica stoczni
- Miroslaw Baka Klemens Gniech, dyrektor stoczni
- Michal Czernecki Zastępca
- Remigiusz Jankowski Stoczniowiec
- Wojciech Kalarus Przewodniczący
- Piotr Probosz Mijak
- Marcin Hycnar KOR-owiec Rysiek
- Maciej Marczewski KOR-owiec
- Maciej Konopinski Tajniak SB
- Cezary Kosinski Majchrzak
- Marcel Glogowski Bogdan Wałęsa w wieku 8-10 lat
- Wiktor Malinowski Jarosław Wałęsa w wieku 3-5 lat
- Kamil Jaworski Przemysław Wałęsa w wieku 5-7 lat
- Katarzyna Ankudowicz
- Maciej Stuhr Ksiądz
- Dorota Wellman Henryka Krzywonos
- Ewa Kurylo Anna Walentynowicz
- Jakub Swiderski Ludwik Prądzyński
- Anna Seniuk
- Agata Buzek Znajoma Danuty
- Andrzej Grabowski Dyrektor Stoczni Gdańskiej w roku 1970
- Aleksander Skowronski Stoczniowiec
- Boguslaw Kudlek Bogdan Borusewicz
- Mateusz Kosciukiewicz
- Michal Meyer Jerzy Borowczak
- Przemyslaw Bluszcz
- Bozena Dykiel
- Grzegorz Malecki Funkcjonariusz UB
Dzisiaj w tv pokazano Więckiewicza w roli Wałęsy. Wygląda znakomicie z wąsami i mówi w charakterystyczny sposób. Myślę, że to będzie wielka rola.
Wygląda faktycznie super. Wielka rola, ale czy wielki film? Nie potrafię sobie wyobrazić jakoś Wajdy który przedstawia Wałęsę niepomnikowo...
Tytuł nastraja optymistycznie, nadziei na to, że film nie będzie pomnikowy nie można by było mieć gdyby brzmiał "My, naród polski". Taka była pierwsza wersja.
Twarz Więckiewicza w jakiś fantastyczny sposób da się ulepić chyba w każdą rolę
Zapowiada się na to, że film powstał na kolanach:
Reżyser podkreśla, że zrealizował film by "obudzić poczucie sprawiedliwości". - Ten film powinien być zrobiony bardzo dawno temu, dlatego, że sytuacja, jaka wytworzyła się wokół Lecha Wałęsy jest głęboko niesprawiedliwa. Niezależnie od jego błędów, Wałęsa to bohater naszych czasów (...), jest uosobieniem ruchu, który wyniósł Polaków ku wolności" - powiedział Wajda.
- Wszystkie te złośliwości, niechęci wobec niego... Wielu ludzi chce przypisać sobie większą rolę, niż odegrali kiedyś, w tamtych latach. Na przeszkodzie stoi jednak Lech Wałęsa. A teraz na przeszkodzie stał będzie jeszcze film o Wałęsie - dodał reżyser
Cóż, w końcu my też możemy mieć swojego Kapitana Amerykę :P
Raczej Kaprala Amerykę ;)
Kaprala Wałęsę!
Kaprala? Źle to się kojarzy.
Podobno rola wielka po pierwszych recenzjach, a film nie wiem, ale chyba daje radę.
A gdzie te recenzje i czyje?
Stopklatka, Interia, Filmweb
Generalnie wszędzie, tylko nie u nas.
Ciekawe. Jest nawet scena nawiązująca do Człowieka z żelaza.
Bardzo mi się podobało. Wałęsa nie pomnikowo, ale z krwi i kości. Zagrany genialnie. Takich wybitnych ról jak ta Więckiewicza w historii polskiego kina jest tylko kilka. Miazga aktorska. Niespokojny, ponury klimat polski lat 70,80 pokazano tu bardzo solidnie. Wciągnął mnie całkowicie. Zaskoczyła mnie muzyka w postaci szlagierów polskiego rocka, dzięki którym film niósł się jak trzeba. Dla uważnych widzów są smaczki w postaci dwóch scen z trójką głównych bohaterów Człowieka z żelaza. Fajnie to zmontowali, tak jak cały film zresztą. Po wyjściu z kina z niekłamaną satysfakcją wszedłem do baru na kebaba i pomyślałem sobie, że fajnie móc jest go zjeść.
Dobry był Więckiewicz. Ale i cały film również, a tego się bardziej obawiałem. Szlagiery raczej polskiego punk-rocka. dobry wybór. Raczej Wajda nie maczał w tym palców :)
Rozczarowała mnie tylko końcówka w trybie fast-forward. Można było to zgrabniej zakończyć.
Smacznego kebaba.
Dobry film w starym stylu. Wajda przedstawił Wałęsę realistycznie. Skupił się na przemianie prostego robotnika w lidera, tyle samo uwagi poświęcając polityce, co wpływie politycznego zaangażowania na rodzinę. Ci którzy obawiają się patosu, mogą odetchnąć z ulgą i spokojnie potruchtać do kina. Nie ma tu typowej podniosłej muzyki w tle towarzyszącej wydarzeniom, czy scen zaprojektowanych tylko po to żeby nas wzruszyć, co nie zmienia faktu że łzy mi się sączyły po policzkach równo przez cały film.
Wałęsa nie jest filmem bez wad. Końcówka, czyli wydarzenia po 1983 roku, jest niepotrzebnie przyspieszona. Wolałbym zakończenie historii na Nagrodzie Nobla i dopowiedzenie reszty napisami. Tak czy inaczej, to kawał polskiej historii, której dlugo nikt nie opowie lepiej niż Wajda i chwała mu za to.
Nie uwierzę, póki nie zobaczę.
Dla mnie godne zakończenie trylogii. Takiego popisu aktorskiego dawno nie widziałem.
https://www.youtube.com/watch?v=fTQZEY1TD5g Moja opinia o Wałęsie :)
Na szczęście wstydu nie będzie. Na szczęście dużo lepszy niż przypuszczałam. Na szczęście Głowacki trochę ukrócił patetyczność Wajdy a Więckiewicz nie przesadził.
Zaskoczyła mnie trochę pewna niekonsekwencja z pokazywaniem napisów przy wypowiedziach włoskiej dziennikarki. Raz tłumaczono jej wypowiedzi owymi napisami ,a raz korzystano z tłumacza.
Daję 1 nie ze względu na wartość filmową, która jakaś jest, bo film dobrze się ogląda. Daję 1 za cały fałsz, który wionie z tego filmu, który jest propagandowym portretem Wałęsy. Oczywiście nie jest to propaganda w socrealistycznym stylu. To o wiele bardziej niebezpieczna, socjotechniczna wersja prania mózgu. Taki scenariusz mógłby napisać sobie sam Wałęsa, człowiek, którego jedyną motywacją była władza, a jedyną prawdziwą pasją -seks. Umiał do swoich celów wykorzystać zarówno SB, papieża, kolegów z Solidarności jak braci Kacvzynski. Przypomnijmy sobie, że to właśnie dzięki Jackowi i Plackowi wspiął się po plecach Michnika i Mazowieckiego po urząd prezydenta. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że zdradził. Ten fakt Wałęsa skutecznie ukrywał przez wiele lat. Dziś nawet bajkopisarz Wajda nie ma wątpliwości kim był TW Bolek. Po czymś takim ażde słowo tego człowieka jest bez wartości. Po tym wszystkim, gdyby był sprawiedliwy, nie powinien sięgać po urząd. Nobel i zaszczyt powinny starczyć.
Ty tak serio?
To, że Wałęsa od początku lat siedemdziesiątych do obalenia rządu Olszewskiego zatajał fakt współpracy z SB jest faktem historycznym i nie podlega dyskusji. To że popierali go bracia Kaczyńscy i zniszczył Mazowieckiego, że popierał go papież i inni jest też prawdą. To że lubił poruchać przyznaje sam w wywiadzie z Fallaci. Nie wiemy tylko , jakie były prawdziwe intencje Wałęsy. Ja po prostu uważam, że nie można zaufać człowiekowi, który nie potrafił nigdy dobrowolnie przyznać się do zdrady i oczyścić. To jest tez tragizm tego człowieka, ale o tym Wajda milczy. Jest jedna swietna scena - gdy podczas szkolenia opozycji jest mowa o tym jak zachować się podczas składania propozycji współpracy, Wałęsa chyłkiem opuszcza pokój. Gdyby Wajda poszedł w tę stronę, film byłby zupełnie inny. Niestety - fakt jest taki, że jesteśmy jedynym krajem trójkąta wyszehradzkiego, gdzie nie przeprowadzono lustracji ( obowiązują u nas cały czas standardy Moskwy, gdzie rządzą urzędnicy KGB. Jeśli Wam to pasuje - gratulacje) Wynikało to z siły opozycji, silnych podziałów w jej łonie, ale także działań służb, które w latach 90-tych doprowadziły do powrotu agenturalnej postkomuny i wyboru Aleksandra Kwaśniewskiego. Wiesz, gdzie jest dziś Andrzej Gwiazda, który nie umoczył, gdzie jest Anna Walentynowicz też wiadomo
TW Alek - mówi Ci to coś? W obalaniu rządu Olszewskiego brali czynny udział zarówno Donald Tusk jak i Waldemar Pawlak, którzy stworzyli rząd PO-PSL. Długofalowa i konsekwentna działalność Tuska rodzi wiele pytań. Pytań, na które odpowiedź może nam ułatwić zrozumienie anty-polskiej działalności tego rządu, który jest skierowany na osłabienie pozycji Polski - głównie wobec Rosji, ale także Niemiec.
Ciekawy jest dobór muzyk w filmie, gdzie rządzi lojalny wobec Polskiej Zjednoczonej Platformy Obywatelskiej i Tuska TILT, chociaż jest jeden utwór AYA RL z Kukizem. Kazika nie ma wcale - obelga. Czemu tu się dziwić? Tacy jak Kazik i Kukiz dalej walczą z komuną, więc są eliminowani. Owsiak i ten drugi koleś, komuch tworzyli super festiwal w Jarocinie. ?Zastanawiałeś się jak doszło do zniszczenia w Polsce sceny niezależnej i punk-rockowej przez dziennikarzy pokroju Wojewódzkiego? http://www.youtube.com/watch?v=5CdUu0dWdrE
Efekt tych wszystkich działań znamy i widzimy od kilku lat. Tragicznego wymiaru nie trzeba nam przypominać.
Jak dla mnie najmocniejszą stroną filmu był dobór muzyki. Miło było posłuchać Dezertera i popatrzeć na znakomitego Więckiewicza.
Niezły, ze świetną muzyką, ale znacząco odbiega od Człowieka z Żelaza czy Marmuru. Zarazem za bardzo i za mało historyczny ;) Mam wrażenie, że Wajda jednak nie udźwignął zajęcia się postacią historyczną zamiast wydarzenia, w ramach którego można było dowolnie kształtować fabułę.
Wydaje mi się, że Wajda w swoich najlepszych czasach oglądając taki film jak "Wałęsa. człowiek z nadziei" czułby to samo zażenowanie, które ja czułem. To nie jest ani wiarygodne wczoraj, ani przekonujące dzisiaj, co u reżysera potrafiącego jak nikt inny chwytać chwilę boli podwójnie. "Człowiek z marmuru" i "Człowiek z żelaza" mieli twardość tych materiałów, w wypadku "Wałęsy" zabrakło odwagi by rzeźbić w czymś twardszym niż nadzieja.
Pisałeś jakiś czas temu, że nie lubisz prawdy w kinie.
Ale lubię wiarygodne konstrukty ;-)
Skoro wystawiłeś niską ocenę to dobrze świadczy o tym filmie.
W sensie, że nieudolnie lepiony mit ze wszystkimi szwami na wierzchu jest dobry?
Nie widziałem wcześniej tak bezkrytycznego Wajdy, do tego stopnia, że aż śmierdzi propagandą. Z tego względu, że zostawia widza z jedynie słuszną prawdą, nie pozostawiając miejsca na refleksję. Teza jest jedna, Wałęsa był wielki. Nawet jeżeli był, to można to pokazać w mniej oczywisty sposób, gdzie szarość nie musi koniecznie przybierać postaci mamki-milicjantki (jedna z bardziej żenujących scen ostatnich lat).
To straszne, że można mieć tak ambiwalenty stosunek do filmu, który zagrany jest świetnie (Więckiewicz w duecie z Grochowską - szacun), bardzo sprawnie zrealizowany, konsekwentnie prowadzony i przy tym wszystkim - kłamliwy. I to jedno, ta jedna cecha pozbawia całość wartości. Szkoda, że nie nakręcił Wajda, z taką pasją, filmu o jakimś południowoamerykańskim działaczu ekologicznym...
Plusy dodatnie: muzyka, aktorstwo i w miarę realizacja. Plusy ujemne: koncepcja. Podstawowy błąd Wajdy nie polega na tym, jak chcą niektórzy, że opowiedział nieprawdziwą historię, bo po pierwsze wszystkie tego typu biografie są uproszczeniami, a po drugie w przeciwieństwie do wiedzących lepiej, ja tam nie wiem, jak to do końca wyglądało. Błąd jest natury filmowej: dobry film musi mieć nieoczywistego bohatera, dokonującego trudnych, nie zawsze trafnych wyborów, zmieniającego się. Widać że zarys takiego pomysłu był, ale został położony, bo wszędzie tam, gdzie pojawiają się wątpliwości, Wajda je od razu rozwiewa, wszędzie tam, gdzie mogłyby być kontrowersje, Wajda swojego bohatera od razu tłumaczy. Zamiast zrobić film, który stawia pytania, zrobił film, które na nie odpowiada. Szkoda zmarnowanego potencjału.
No ale to chyba nie biografia w normalnym sensie tego słowa. Założenie jest takie, że Wałęsa nie może się zmieniać, bo cały czas jest równie genialny. Wajda postanowił nakręcić hagiografię i żaden scenariusz by mu w tym nie przeszkodził. Gdyby poszedł na całość i dorzucił niepokalane poczęcie mielibyśmy wspaniałego mesjasza ;)
No właśnie nie do końca tak jest. W tych scenach wywiadu z Fallaci Wałęsa jest prostacki i dość kuriozalny i miałem wrażenie, że może Głowacki miał taki pierwotny zamysł, żeby pokazać jak to prostak z jajami został przywódcą, tylko Wajda ten pomysł pogrzebał całą resztą.
Jest kontrast pomiędzy Wałęsą wywiadu i Wałęsą rekonstruowanej opowieści, ale ja w tym widzę próbę stopienia tych dwóch postaci w jedną. Tego prostego elektryka z mężem opatrznościowym wajdowskiego mitu. Jeżeli Wajda gdzieś znajduje jakąś niejednoznaczność to tutaj i stara się ją w sposób niezbyt udany przezwyciężyć. W wywiadach widać jaką reżyser miał perspektywę (delikatnie mówiąc heroiczną) i Głowacki mógł mu napisać co chciał, chyba nie był tym zbyt przejęty ;)
EDYCJA: przesłuchałem jeszcze raz rozmowę z AW i Głowacki napisał tylko pierwszą scenę z Fallaci, pozostałe zostały dograne, bo Wajda tak zarządził na planie.