Początek filmu utwierdzał w obawach, że będzie to propagandowy hołd złożony Assange'owi. Na szczęście Alex Gibney do końca nie zapomniał o obowiązkach dokumentalisty, dzięki czemu jest to oglądalne. Co nie znaczy, że jest w pełni obiektywne: o ile Gibney wydaje się portretować Assange'a w miarę uczciwie, o tyle idea Wikileaks nie spotyka się tu z jakaś poważniejszą krytyką, oponenci organizacji są raczej groteskowi. Szkoda, bo na pewno temat wart jest poważniejszej dyskusji.
Oponentów nie nazwałabym groteskowymi, chyba że odwołujesz się do tych kolesi z migawek telewizyjnych, którzy chcieli poszczuć Assange'a dronami. Z drugiej strony nie ma tu też wielkiego wychwalania WikiLeaks poza stwierdzeniem, że uzyskane przecieki posłużyły jako źródła dla dziennikarzy, którzy zrobili z nich świetne (i potrzebne) publikacje. Chyba nikt z rozmówców nie traktuje poważnie idei totalnej transparentności, której hołduje Assange. W ogóle mam wrażenie, że powód, dla którego WikiLeaks powstało to nie jest temat, który najbardziej Gibneya interesuje. Bardzo słabo rozwija wątki związane z początkami organizacji, działalnością hakerów-aktywistów i polityką stosowaną przez amerykański rząd wobec tzw. sygnalistów. Ja też byłabym zainteresowana takim filmem, ale uważam, że to, co dostałam, nie jest takie złe.
Początek filmu utwierdzał w obawach, że będzie to propagandowy hołd złożony Assange'owi. Na szczęście Alex Gibney do końca nie zapomniał o obowiązkach dokumentalisty, dzięki czemu jest to oglądalne. Co nie znaczy, że jest w pełni obiektywne: o ile Gibney wydaje się portretować Assange'a w miarę uczciwie, o tyle idea Wikileaks nie spotyka się tu z jakaś poważniejszą krytyką, oponenci organizacji są raczej groteskowi. Szkoda, bo na pewno temat wart jest poważniejszej dyskusji.
Oponentów nie nazwałabym groteskowymi, chyba że odwołujesz się do tych kolesi z migawek telewizyjnych, którzy chcieli poszczuć Assange'a dronami. Z drugiej strony nie ma tu też wielkiego wychwalania WikiLeaks poza stwierdzeniem, że uzyskane przecieki posłużyły jako źródła dla dziennikarzy, którzy zrobili z nich świetne (i potrzebne) publikacje. Chyba nikt z rozmówców nie traktuje poważnie idei totalnej transparentności, której hołduje Assange. W ogóle mam wrażenie, że powód, dla którego WikiLeaks powstało to nie jest temat, który najbardziej Gibneya interesuje. Bardzo słabo rozwija wątki związane z początkami organizacji, działalnością hakerów-aktywistów i polityką stosowaną przez amerykański rząd wobec tzw. sygnalistów. Ja też byłabym zainteresowana takim filmem, ale uważam, że to, co dostałam, nie jest takie złe.
Też uważam, że jest to niezłe i dokładnie tak oceniłem ;)