Wesele (2004)
Reżyseria:
Wojciech Smarzowski
Scenariusz:
Wojciech Smarzowski
Wojnar, zamożny mieszkaniec małego miasteczka, urządza córce wystawne wesele. Zgodnie z "polską tradycją" impreza przybiera charakter pokazowy. Kiedy zabawa rozkręca się na całego, panna młoda dostrzega wśród gości weselnych kamerzystę, swojego byłego chłopaka, którego nadal kocha. Wcześniej ustalony scenariusz wesela zaczyna wymykać się spod kontroli ojca. Chęć pokazania się przez gospodarza z jak najlepszej strony doprowadza do katastrofy. (opis dystrybutora)
Obsada:
- Tamara Arciuch Kasia
- Andrzej Beja-Zaborski Priest Adam
- Iwona Bielska Wojnarowa
- Lech Dyblik Uncle Edek
- Marian Dziedziel Wojnar
- Pawel Gedlek Ciapara
- Arkadiusz Jakubik Notary
- Elzbieta Jarosik Landlady
- Jacek Lachowicz Musician at the wedding party
- Andrzej Mastalerz Constable
- Agata Piotrowska Druhna
- Jerzy Rogalski Uncle Mundek
- Krystyna Rutkowska Lisowska
- Tomasz Sapryk Sergeant
- Wojciech Skibinski Kasia's grandfather
- Maciej Stuhr Mateusz
- Bartlomiej Topa Janusz, the Groom
- Robert Wabich
- Pawel Wilczak Brother-in-law
- Iwona Wszolkówna Januszewska
- Ryszard Tymon Tymanski
Smarzowski w swoim "Weselu" postanowił wejść w dialog z genialnym dziełem Wyspiańskiego i wyszedł z tego zwycięsko. Z młodopolskiego dramatu wylewa się zachwyt nad wsią i jej mieszkańcami, tutaj o prowincji można powiedzieć wszystko, ale nie to, że jest malownicza a jej mieszkańcy szlachetni. Zamiast narodowych zjaw widz otrzymuje bolesny realizm, piętnujący małe i duże wady Polaków. Tylko jedno się nie zmieniło, wciąż "Trza być w butach na weselu".
Dobry, prawdziwy film o polskim kombinatorstwie i chciwości. Miejscami śmieszny, ale dominuje jednak duszny i nieprzyjemny klimat. Tym bardziej nieprzyjemny, że niejeden z nas był nieraz na podobnym weselu. Dodatkowy bonus za "Białego Misia" w wykonaniu Tymona.
"Dobra metoda - wypić rosół przed wszystkimi". Wojciech Smarzowski wyskoczył niczym przysłowiowy Filip z konopi, atakując z ekranu polskimi, wstrętnymi realiami. Przekoloryzowany? Owszem, ale tylko miejscami. Poza tym - świetny. Bez dalszych trzech wesel i pogrzebu.
Zgadzam się. Film pierwszorzędny.
Film tak prawdziwy że aż przerażający. Uczucie przygnębienia dręczyło mnie jeszcze długo po obejrzeniu napisów końcowych. Świetny portret własny Polaków, szkoda tylko, że aż tak tragiczny. Kalejdoskop zdarzeń, wątków i doskonale skrojonych psychologicznie postaci.
Jeśli ktoś jest nadmiernie dumny ze swojego narodu i lubi przy każdej okazji podkreślać jego godność i majestatyczność, powinien zastanowić się nad obejrzeniem "Wesela". Portret Polaków, jak to u Smarzowskiego, raczej turpistyczny, ale niestety sporo w nim prawdy i jeśli się śmiejemy albo robi nam się zimno, to dlatego, że gdzieś już coś podobnego widzieliśmy. Wykonanie troszkę bardziej przaśne niż w "Domu złym" a aktorzy, zgodnie chyba z wymogami szkoły polskiej, mamroczą. Ale warto i tak.
Smarzowski kręci rzadko, ale jak już, to genialnie. Niesamowicie pokazana polska mentalność w stylu "zastaw się a postaw się". Muzyka w wykonaniu Tymona wpasowuje się perfekcyjnie w klimat filmu.
Straszne, lecz niestety prawdziwe