Zero (2009)

Reżyseria: Paweł Borowski

Akcja filmu rozgrywa się w ciągu dwudziestu czterech godzin, w bliżej nieokreślonym dużym mieście. Na jednym z pięter wysokiego biurowca dzwoni telefon, który odbiera szef międzynarodowej korporacji. Mężczyzna wydaje polecenie śledzenia pewnej osoby. Nie zdaje sobie jednak sprawy z faktu, że jego decyzja będzie miała wpływ na życie wielu mieszkańców miasta, których drogi krzyżują się ze sobą. Kamera przypatruje się kolejnym postaciom, które są bardziej lub mniej ze sobą związane. "Zero" składa się z szeregu opowieści o zazdrości, zemście, rozpaczy i przeznaczeniu, a jego bohaterowie reprezentują zupełnie odmienne postawy, idee i stanowiska.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Czy ten film jest taki nudny, czy to ze mną coś nie tak? Zero akcji jest. :)

Świetny film, o dość ciężkim, powiedziałbym oleistym, klimacie. Przedstawia dzień z życia bezimiennych bohaterów, dość luźno ze sobą związanych. Wszystko jest wyrwane z kontekstu i właściwie nie dąży do żadnej kulminacji.
Budowa jest dość specyficzna i pewnie niektórych to znudzi. Mocniejszych momentów też jednak nie brakuje.
Irytowało kilka drętwo zagranych scen, albo marnych dialogów, ale to zdecydowanie ginie na tle lepszej większości.

Zrzyna z Inarritu, ale mi się podobało. No i skoro meksykański reżyser ma swoich epigonów, to chyba o czymś świadczy.

A o czym?

Po dłuższym zastanowieniu odpowiadam, że z tym Inarritu to może być lipa. Na pytanie o inspiracje reżyserem "Babel" Borowski pewnie odpowiedziałby: " A kto to taki? Nie słyszałem o żadnym Inairtu." Myślałem o sposobie konstruowania fabuły, gdzie ludzkie losy, pozornie odległe, splatają się w nieodwracalny ciąg zdarzeń, gdzie mały kamyk zła lub dobra wywołuje lawinę. Dla mnie "Zero" pozostanie polską wersją wziętej z ducha Inarritu historii. Posiadanie naśladowców jest wg mnie obiektywnym dowodem na znaczenie danego twórcy w ciągu historii kina, nawet jeśli to naśladownictwo jest nie do końca świadome. I nie ma w tym nic złego, szczególnie jeśli film prezentuje wysoki poziom artystyczny jak "Zero".

Bez wątpienia Inarritu ma jakieś znaczenie w historii kina. Nawet ja tego nie neguję. Aczkolwiek wydaje mi się, że Inarritu bynajmniej nie wymyślił tej formuły, tylko ją u kogoś podpatrzył. Pamiętam, że jak oglądałem "Amorres Perros" to zaskoczony nie byłem, więc musiałem to już wcześniej widzieć. Ale kto był pierwszy, to nie pamiętam.

Mogę się zgodzić , że podpatrzył, ale on tę formułę uczynił centrum swojego myślenia o filmie. Tarantino też podpatruje, ale tworzy swoje specyficzne kino. To zawsze jest proces.

No polska Magnolia to to nie jest. Borowski okazał się umiarkowanie sprawnym rzemieślnikiem i nic poza tym.
Namnożył zbyt wiele "bytów", przez co każdy wątek, zbyt szczątkowy, pozostawił we mnie niedosyt. Poza tym przy większości scen miałem wrażenie , że można było wycisnąć z nich dużo więcej. Dobór aktorów też pozostawiał sporo do życzenia (i nie mam tu na myśli tego, że połowa obsady znana będzie doskonale miłośnikom BrzydUli).
To sobie ponarzekałem. Poza tym film ok.

Najważniejsze czego się z tego filmu dowiedziałem, to że w Warszawie jest mnóstwo miejsc parkingowych, oraz że Warszawiacy nigdy ale to nigdy nie czekają na wydanie reszty. A poza tym to film jak film: do obejrzenia i do zapomnienia. Podniosłem ocenę o 1 za parę prywatnych detektywów - zdecydowanie najciekawsze postaci w całym filmie.

No, nie w Warszawie tylko w "bliżej nieokreślonej metropolii" ;)

A, przepraszam, nie zauważyłem. Ale to mnie uspokoiło. Bo zważywszy na to, że ideą filmu było, że kamera wyłapuje przypadkowych przechodniów, czyli że to po prostu tacy przeciętni mieszkańcy tej "bliżej nieokreślonej metropolii", to się trochę przeraziłem, że w Warszawie co drugi to jak nie pedofil to alfons wymachujący bronią na ulicy, a jak nie alfons to napada na ludzi na Dworcu, a jak nie napada to sprzedaje swoje młode męskie ciało starszym paniom. Straszne miejsce. Dobrze że to nie Warszawa ;)

Całe szczęście :D

A tak w ogóle to zdaje się, że część ujęć robiono w jakimś innym mieście, którego nie rozpoznałem.
Było kilka ujęć na których widać sporo samochodów z rejestracją DOA (min. beemka Więckiewicza ma takie blachy ). Sprawdziłem, że to oznaczenie mają samochody zarejestrowane w Oławie niedaleko Wrocławia (?!).

No te wieżowce w centrum to na pewno nie była Oława. To Ci mogę zagwarantować :P

Serwis filmpolski.pl podaje, że zdjęcia kręcono w Warszawie i Łodzi.

Świetny film. Chociaż nie jest dziełem wybitnym, jest epicko wręcz dopracowany, dzięki czemu ogląda się go świetnie i seans mija jak z bicza strzelił. Przede wszystkim scenariusz(oczywiście inspirowany bardzo mocno dokonaniami współczesnego kina meksykańskiego ale nie oszukujmy się, że ten film można było zepsuć na kilkadziesiąt sposobów),ale także świetna obsada(Więckiewicz jak Małysz,no i moje odkrycie:Aleksandra Popławska),dobra muzyka z wpadającym w ucho motywem przewodnim i zdjęcia.Polecam

Też mi się ten film podobał, a trafiłam na niego w kinie przypadkiem. Chyba był słabo rozreklamowany i jakoś przeszedł niezauważony i niedoceniony...

..sięgnąłem przypadkiem i... duże zaskoczenie. bardzo pozytywne zaskoczenie. solidny, dobry polski film.

W końcu jakiś dobry polski film.

moch
bartje
JUMAN
MureQ
peeroog
psubrat
got3n
kazimierzkawulok
korbs
ksantypa