Żyła sobie baba (2011)
Rosja, gubernia tambowska, lata 1909–1921. Rosyjska wioska przeżywa ciężkie chwile: wojnę światową, rewolucję, wojnę ojczyźnianą. W centrum opowieści znajdują się dramatyczne losy chłopki i czterech mężczyzn, z którymi była związana. Przez pryzmat jej życia i miłości zostają ukazane losy państwa i krwawe karty historii. (Sputnik)
Obsada:
- Vsevolod Shilovsky
- Evdokiya Germanova
- Maksim Averin
- Aleksey Serebryakov
- Aleksey Alekseyev
- Lyudmila Larionova
- Sergey Makarov
- Egor Kleymenov
- Aleksandr Aravushkin
- Aleksandr Borisov
- Ivan Bortnik
- Pavel Buynakov
- Igor Chigasov
- Sergei Fatyanov
- Vladimir Fyodorov
- Yevgeni Kharitonov
- Igor Klass
- Mariya Klyukvina
- Vyacheslav Krikunov
- Andrei Kurnosov
- Yuris Lautsinsh
- Boris Polunin
- Lyudmila Polyakova
- Konstantin Shelestun
- Aleksei Shevchenkov
- Yuriy Shevchuk
- Agrippina Steklova
- Aleksandr Sushchik
- Natalya Tetenova
- Marat Tuktarov
- Elvira Voloshina
Zwiastun:
Wyróżniona recenzja:
Żyła sobie baba
Polska telewizja zapowiedziała podobno nowy film Smirnowa jako "antyrosyjskie dzieło sfinansowane przez rosyjski rząd". Łatwo można ulec złudzeniu, że reżyser krytykuje w swoim pierwszym po 30 latach filmie rosyjskie władze, zasłaniając się tylko metaforą caratu, a potem komunizmu. Naprawdę jednak to nie władza jest na celowniku Smirnowa, lecz zwykły człowiek. To Wy, Rosjanie - zdaje się mówić - zgotowaliście sobie ...
Nie przepadam za takimi filmowymi epopejami, ale ta dzięki brakowi patosu i sporemu realizmowi mnie nie zmęczyła. Zmęczy natomiast tych, którzy szukają w kinie choćby iskierki nadziei; to film ponury, z bohaterami albo złymi, albo głupimi.
Doceniam koncepcję filmu - świat przełomu widziany przez los prostej kobiety, doświadczanej niejako z konieczności ze względu na jej pozycję społeczną i kulturową, ale także przez historię. Jest w tym filmie gorycz, ból, walka o istnienie, wszystko w epickim ujęciu. Ale z drugiej strony mam żal o jednostanny rytm, brak kulminacji, tak jakby jedyną formą opowiadania musiał być ciąg obrazów i dialogów. Więcej można było się spodziewać po twórcy znakomitego "Dworca białoruskiego".
Mnie się Baba bardzo podobała, ale skoro Dworzec znakomity, to jestem bardzo ciekawa.
Konkretny, mocny i wciągający film, mimo swoich 2:30 godzin. Widziałem wiele analogii z "Różą" Smarzowskiego. Polskie i rosyjskie społeczeństwo nie różni się chyba tak bardzo jakbyśmy tego chcieli.
A ja w Róży widziałam sporo Rosjan... ;-)
Prawda, ale film jest jednak głównie o Polakach - oś fabuły opiera się na braku akceptacji dla Róży w wiosce i cały jej dramat związany jest z polską nietolerancją. Gwałty Rosjan są tylko na dokładkę.
Baba to taka rosyjska Róża. Trochę bardziej naiwna, ale też żyjąca pokolenie wcześniej.
Drugiej Róży to ja nie zmogę. Tamta mnie rozłożyła na łopatki.
Róża jest znacznie mocniejsza i bardziej poważna. Baba bardziej przekrojowa (to też historia Rosji od końcówki caratu przez I wojnę i rewolucję komunistyczną) i ma więcej elementów humoru. IMHO warto.
Czuję się namówiona. Postaram się ją obejrzeć w sobotę.
Pewnie ocenisz nieco niżej ode mnie. Strzelam że dasz jakieś 7/10 :)
Jakby się nudziło - tu moja dłuższa recenzja. Chyba pierwsza od pół roku więc nie gwarantuję że da się to czytać: Recenzja: Żyła sobie baba.
Rzuciłam okiem na recenzję, jestem dodatkowo zachęcona do filmu. :-) 7/10 to dobra ocena, ale nie uprzedzajmy faktów.. ;-)
Dobry tekst na temat filmu: http://publica.pl/teksty/sputnik-tekst-kasi