Seans na kanapie (odc. 7)

Data:

W siódmym odcinku Seansu na kanapie prezentujemy 5. produkcji, które w ostatnim czasie plasowały się na liście najchętniej oglądanych na Netflixie oraz HBO GO.

 

W DESZCZOWY DZIEŃ W NOWYM JORKU

W ostatnich tygodniach Netflix nie rozpieszczał nas ciekawymi premierami. Gigant streamingowy mocno postawił na świąteczne produkcje, ale na szczęście wśród gwiazdkowych komedii, można trafić na perełkę. “W deszczowy dzień w Nowym Jorku” w końcu znalazł się w netfliksowej bibliotece i nawet ci, którzy mieli okazję zobaczyć najnowszy film Woody’ego Allena w kinach, myślę, że chętnie wrócą do tej opowieści. “Deszczowym dniem” Allen powraca do tego typu produkcji, które najlepiej mu wychodziły. Po krótkim, choć owocnym, romansie z europejskimi miastami, reżyser znowu przenosi akcję do Nowego Jorku i tym razem stawia na obsadę młodego pokolenia. I to jest strzał w dziesiątkę. Elle Fanning już od najmłodszych lat udowadnia, że jest równie utalentowana, co jej siostra Dakota. Selena Gomez raz na zawsze odcina się od łatki “gwiazdki popu”, a Timothée Chalamet kradnie cały film dla siebie. “W deszczowy dzień w Nowym Jorku” to lekka, niezobowiązująca historia, którą warto przeżyć kilka razy. Basia

"W deszczowy dzień w Nowym Jorku" to film zdecydowanie w stylu Allena. Jak zwykle na ekranie przewijają się znani i uwielbiani aktorzy, znowu w roli głównej otrzymujemy alter ego reżysera - tym razem jest to Gatsby (Timothee Chalamet), a bohaterowie w większości scen wypowiadają cytaty i zawiłe sentencje. Film przedstawia historię młodego, odrobinę zblazowanego, bardzo inteligentnego studenta, który wraz z dziewczyną (Elle Fanning) wybiera się na weekend do Nowego Jorku, aby ta mogła przeprowadzić wywiad ze znanym reżyserem (Liev Schreiber). Oczywiście wymarzony wyjazd przybiera całkowicie inny przebieg niż Gatsby zdążył zaplanować, spotkania się przedłużają, uczucia rozwijają, a deszcz leje jak z cebra. Według mnie jest to jeden z przyjemniejszych w ostatnim czasie filmów Allena; nie ma porównania z "O północy w Paryżu", ale jest zabawny, spokojny, klimatyczny i po prostu uroczy. Warto obejrzeć. Nie mniej jednak, tak jak większość produkcji reżysera, raczej nie spodoba się osobom, które odrzuca neurotyczny bohater i przeintelektualizowane dialogi. Hania

 

OD NOWA

Sezon 1

Pozornie idealna rodzina, bogata społeczność Nowego Jorku i tajemnicze morderstwo w tle. Tak w skrócie prezentuje się najnowszy serial HBO - “Od nowa” z Nicole Kidman i Hugh Grantem w rolach głównych. Choć początkowo mocno intrygujący i wciągający, już przy trzecim odcinku mocno traci, a fabuła wygląda na przewidywalną. Być może serial wróci jeszcze na dobre tory i zaskoczy mocnym finałem, ale jeśli tak się stanie, to byłby lepszym filmem niż odcinkową produkcją. Moje zainteresowanie spadało wraz z kolejnymi odcinkami, a Nicole Kidman niestety pokazała, że ma spore aktorskie braki. Choć nigdy nie należała do grona moich ulubionych gwiazd Hollywood, po “Wielkich kłamstewkach” dałam jej spory kredyt zaufania. Nie ukrywam, że obejrzę “Od nowa” do końca, licząc, że jako widz zostanę zaskoczona. Niemniej jednak niebawem pojawi się znacznie więcej ciekawszych produkcji, na które lepiej poświęcić swój czas. Basia

 

THE CROWN

Sezon 4

Nowe pokolenie. To jest przewodni temat najnowszego, czwartego sezonu prawdopodobnie najdroższego z seriali Netflixa „The Crown”. Akcja obejmuje rozległe czasy lat 70’ i 80’, musi zatem dzielić czas ekranowy między zamachy organizowane przez IRA, kryzys gospodarczy i żelazną osobowość Margharet Tatcher oraz co najważniejsze- księżną Dianę. W tym wszystkim wyłania się obraz zupełnie innej Elżbiety II niż znamy z jej młodszych odsłon. Królowa jest już matką dorosłych dzieci, staje zatem wobec najtrudniejszego obowiązku każdego rodzica. Musi być świadkiem pierwszych zmagań nowego pokolenia Windsorów z dojrzałym światem. Z goryczą zrozumie, że nie zostały do tego przygotowane. Obawiam się że to serial 5/5 :( Nie zaczynaj jeśli nie masz dużo wolnego czasu! Bo zeżresz go w jeden dzień! Hubert

 

PREZENTY Z NIEBA

Nowa propozycja filmowa od Netflixa, czyli "Prezenty z nieba" to opowieść o asystentce kongresmenki, która ma za zadanie zamknąć bazę lotniczą. Kobieta, jak możemy od razu przewidzieć, zakochuje się w pilocie oraz w idei akcji humanitarnej, którą koordynuje jej wybranek. "Prezenty z nieba" miały być lekką produkcją, która przedstawia nową odsłonę Świąt Bożego Narodzenia, a także pokazuje, że warto dzielić się tym co mamy i pomagać potrzebującym. Problem tkwi w fakcie, że chociaż widać założenia twórców, to niczego nie udało się im tak naprawdę zrealizować. Film nie rozgrzewa serc, lecz nudzi i irytuje; Hawaje widzimy jedynie ze strony typowych widokówek i kilku wykorzystanych zwrotów grzecznościowych. A jeśli chodzi o pomoc ludziom w potrzebie, to mam wrażenie, że krótki klip reklamujący akcję społeczną, przekonałby mnie bardziej do tej idei, niż 96 minut marnego seansu. Muszę przyznać, że dawno nie widziałam tak słabego "dzieła" Netflixa. Nic w tym filmie nie jest w porządku. Jeśli macie ochotę na dobrą komedię romantyczną, to omijajcie tę szeroki łukiem. Jeśli natomiast rozważacie seans, bo zachęciły was widoki tropikalnych wysp, to włączycie program przyrodniczy i cieszcie się, że nie oglądacie "Prezentów z nieba". Hania

 

THE LIBERATOR

Sezon 1

Zacznę od tego, że nie będę się odnosił do zgodności scenariusza z prawdą historyczną, bo nie jest mi ona znana - oceniam jedynie 4-odcinkowy serial. Pierwsze co się rzuca w oczy to oczywiście nietypowy filtr użyty do zanimowania całej tej opowieści - na początku mi przeszkadzał i zakładałem, że ciężko będzie mi się wczuć w losy prezentowanych żołnierzy, ale gdzieś w trakcie drugiego odcinka przestałem aż tak zwracać na to uwagę. Postacie są bardzo dobrze zanimowane, udało się oddać ich emocje; przeszkadzały mi za to czasami dalekie plany, które potrafiły nagle przypomnieć, że nie oglądam prawdziwej rzeczywistości, a coś narysowanego - ale zdarzały się też scenerie bardzo ładne, a do tego były mocno zróżnicowane przez to, że historia dzieje się w różnych państwac. Co do fabuły to ta z jednej strony wydaje się momentami mocno sztampowa - szlachetny dowódca dostaje pod swoją komendę odział wyrzutków, z których musi stworzyć bohaterów wojennych, a ci wyrzutkowie mimo różnic rasowych stają się powoli przyjaciólmi - ale z drugiej strony dzieje się w tych odcinkach na tyle dużo, że nie czuje się nudy. Z tym nagromadzeniem wydarzeń wiąże się też mój głowny zarzut do serialu: pokzuje on bardzo emocjonujące rzeczy, ale nie pozostawił we mnie wielu emocji, - po prostu jest to porządna, wojenna historia , jednak koszmar samej wojny nie wybrzmiewa w niej na tyle wystarczająco bym długo pamiętał o tym seansie. Jan