The Walk. Sięgając chmur

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Robert Zemeckis zrealizował w 1988 Kto wrobił królika Rogera?, który był technicznym majstersztykiem i filmem, który pozwolił reżyserowi całkowicie rozkochać się w komputerowych efektach specjalnych. Z wielkim uwielbieniem tworzy filmy pozwalające mu z tej technologii korzystać, co jasne, a jego najnowszy - The Walk - tylko potwierdza tę tezę. Opowiada historię Philippe'a Petita, linoskoczka, który w 1974 roku postanowił pójść na prawie godzinny spacer i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie miejsce, które wybrał - lina. W dodatku rozmieszczona pomiędzy wieżami World Trade Center. Produkcja pozwala poznać Petita, zobaczyć jak zaczynał i co tchnęło do "artystycznego przestępstwa stulecia", jednak to finał i jego spacer na długo zostanie w pamięci widzów. Oszałamiający to za mały komplement, ale osoby mające większe problemy z lękiem wysokości powinny szeroko omijać ten tytuł.

Już pierwsze kadry potrafią zauroczyć. Piękne paryskie uliczki pokazane w czarno-białych barwach z niektórymi elementami w kolorze, bajka, Amelia 2. W takich okolicznościach poznajemy Petita (Joseph Gordon-Levitt), żonglera, mima i linoskoczka w jednej osobie, który swoimi występami bawi turystów i mieszkańców stolicy zakochanych. Jest skrytym, ale też pewnym siebie i zawziętym człowiekiem, który w gabinecie dentystycznym znajduje zdjęcie wież WTC. To wtedy, w tym momencie jak grom z jasnego nieba spada na niego olśnienie, spacer po linie pomiędzy nimi - marzenie, któremu realizacji poświęci całe swoje życie. Jego upór, determinacja, pasja oraz chęć doskonalenia jest zdumiewająca, a grający go Joseph Gordon-Levitt sprawnie i solidnie radzi sobie z rolą.

Po drodze poznajemy jego nauczyciela i mentora granego przez Bena Kingsley'a, Annie (Charlotte Le Bron), kochankę i wspólniczkę, oraz resztę bandy. O dziwo ta połowa filmu jest nudna. Tak! Nudna i rozciągnięta na tle tego, co można zobaczyć w drugiej i zdecydowanie najlepszej części filmu. Przygotowania do spaceru, przebrania, zwiady, oraz cała logistyka to wypisz wymaluj heist movie, który trzyma w napięciu i mamy poczucie, że coś się zaczyna dziać. The Walk nabiera rozpędu, zbliżając nas do wiadomego - spaceru po linie. Choć w rzeczywistości trwał ok. 45 minut w filmie jest z wiadomych przyczyn skrócony, jednak to co zaserwował nam Zemeckis przechodzi wszelkie wyobrażenia.

Zdjęcia Dariusza Wolskiego, oraz kunszt Zemeckisa nie pozwalają na sekundę wytchnienia. To spektakularne i olśniewające, a podziwiając ten wyczyn w przeciwieństwie do samego Petita, który miał zimną krew, mnie ogarniał mnie zimny pot. Czarujące i wręcz niewiarygodne widoki, zjazdy i najazdy kamerą wywołują piorunujący efekt, który najlepiej powinien smakować w kinach IMAX, choć standardowe 3D też sprosta zadaniu. Szkoda, że początek nie równa się reszcie, choć z drugiej strony, co musiałby w niej pokazać, by zrównać się z czymś takim?

Wyczyn, dzięki któremu Petit trafił do historii pokazał jak szalonym był człowiekiem, jak zawładnięty był zrealizowaniem marzenia i być może to był klucz. Pokazać mocniej jego, że tak to nazwę ciemniejszą stronę mocy, tymczasem postaci są wygładzone, a i nierzadko reżyser korzysta z humoru, który czasami wręcz nie pasuje do charakteru filmu. Jednak nie ma nad czym płakać, bo całość jest znakomitą rozrywką, rewelacyjnie opakowaną i każdy powinien z kina wyjść zadowolony, pełen pozytywnych emocji.

Zwiastun: