Podróż na sto stóp

Data:

Czy czuliście kiedykolwiek zapach świeżo zebranych, aromatycznych, indyjskich przypraw? Czy wiedzieliście, że jeżowce mają smak życia, a gotowaniu towarzyszą duchy? Jeśli nie, to po tym filmie będziecie marzyć o podróży do egzotycznego kraju, o spacerach na targu pełnym zgiełku przekrzykujących się kupców, o oddychaniu powietrzem wypełnionym osobliwym zapachem i o potrawach, które staną się dziełem sztuki w Waszych rękach.

Hassan to „chłopiec, który wie”. W niewytłumaczalny sposób „czuje” kuchnie każdą komórką swojego ciała. Urodził się z darem, który sprawia, że gotowanie jest dla niego tak łatwe niczym oddychanie dla przeciętnego człowieka. Jego nauczycielką była matka, a miejscem kuchennych wzlotów i upadków – rodzinna restauracja w Mumbaju. Hasan z biegiem lat stawał się coraz lepszy w swoim fachu, los jednak sprawił, że jako dorosły mężczyzna musiał wraz z rodziną opuścić ojczyznę w poszukiwaniu szczęścia w wielkim świecie. A tam jego kucharskie umiejętności spotkały się ze zgoła odmienną i nieznaną dotąd kulturą. I w pewien sposób zafascynowały hinduskiego kucharza.  podróż na sto stóp02

Lasse Hallström, reżyser „Podróży na sto stóp”, posiada niezwykłe wyczucie w kwestii tworzenia filmów. Wiele jego produkcji ma trudną do opisania, delikatną, pokrzepiającą aurę, która sprawia, że widz opuszcza seans z mimowolnym uśmiechem na twarzy. Nie inaczej jest w przypadku „Podróży na sto stóp”. Gotowanie to bardzo wdzięczny temat, który twórcy filmowi dość często podejmują w kolejnych produkcjach. Właściwie trudno się temu dziwić. Kuchnia to sfera życia, która towarzyszy każdemu człowiekowi, bez względu na to, jak bardzo zaawansowane są jego zdolności w tej materii. A jak wiadomo, lgniemy do tego, co najlepiej znamy, dlatego też filmy o gotowaniu spotykają się zazwyczaj z bardzo pozytywnym przyjęciem. „Podróż na sto stóp” ma jednak w sobie coś wyjątkowego, coś, co sprawia, że na tle reszty tego kucharskiego misz-maszu wyróżnia się i na dłużej pozostaje w pamięci.

Historia opowiadana w filmie Hallströma wydaje się wręcz banalna. Oto utalentowany, wcześniej wspomniany młody kucharz, przybywa do nieznanego kraju, rozpoczyna pracę we własnej restauracji, konkurując z tamtejszą mistrzynią kuchni, Madame Mallory. Przy okazji wywołuje poruszenie wśród mieszkańców i jak to często bywa w przypadku takich historii, spotyka miłość swojego życia oraz wiążące się z tym sercowe rozterki. Odnoszę wrażenie, że właśnie w tej banalności tkwi cały sekret filmu. Bajkowa opowieść szwedzkiego reżysera ma w sobie tyle ciepła i uroku, że z pewnością roztopiła serce niejednego filmowego krytyka. Każdy widz potrzebuje czasem filmu, który odpręża, relaksuje i nie wymaga poddawania szczegółowej analizie. Produkcja Hallströma wyśmienicie spełnia wszystkie te wymogi, będąc idealną propozycją na zimowy, wieczorny seans.

 podróż na sto stóp03

Duży wpływ na odbiór filmu mają także aktorzy, którzy w swych rolach zdają się czuć jak ryby w wodzie. Manish Dayal jako Hassan przypomina kucharza z krwi i kości, Om Puri grający ojca uzdolnionego mistrza sztuki kulinarnej to uparty i lekko złośliwy, aczkolwiek wielce przesympatyczny starszy pan, wprowadzający do opowieści ogromną dozę humoru. Warto także wspomnieć o Helen Mirren, która została wprost stworzona do roli wyniosłej i dystyngowanej Francuzki.

„Podróż na sto stóp” to także uczta dla estetów. Film posiada rewelacyjną warstwę wizualną. Piękne zdjęcia francuskiej wioski Lumiere przenoszą nas w niezwykłą, odległą krainę. Świetnie wykadrowane momenty, w których filmowy Hasan przygotowuje potrawy, sprawiają, że chcielibyśmy magicznym sposobem, niczym Alicja z Krainy Czarów wpadająca do króliczej nory, przeskoczyć przez ekran i znaleźć się w rzeczywistości bohaterów. Film pobudza nasze wszystkie zmysły, łączy francuski szyk i elegancję z indyjską głębią smaku, tworząc niecodzienną i przyciągającą mieszankę.

Zwiastun: