Nietypowe kino drogi

Data:
Ocena recenzenta: 7/10
Artykuł zawiera spoilery!

Piękna historia o pościgu za marzeniami wbrew wszelkim przeciwnościom losu. Nie dajcie się jednak nabrać na marketingowe chwyty dystrybutora. Ten film, mimo kilku podobieństw to nie Nietykalni, zupełnie inna bajka.

Philip, Lars i Jozef mają jeden prosty cel. Pojechać do Hiszpanii na wycieczkę marzeń i stracić seksualną niewinność. Jest jednak pewien problem. Jeden z nich to niewidomy facet w średnim wieku, drugi z nich to nastolatek, który cierpi na zabijający go stopniowo nowotwór i porusza się na wózku, a trzeci – równie młody jak poprzednik jest niemal całkowicie sparaliżowany. Pomysł wydaje się nierealny, głównie z uwagi na sprzeciw lekarzy i szybko postępującą chorobę Larsa. Jednak determinacja bohaterów bierze górę i ostatecznie wyruszają w swoją wielką podróż, w której towarzyszy im osobliwa opiekunka Claude – kobieta monstrualnych rozmiarów, przywiązująca przy tym niezwykle małą wagę do dóbr materialnych. Po drodze oczywiście wiele przygód, nieoczekiwane spotkanie z rodzicami, a także walka z czasem i barierami, które stoją na drodze do spełnienia marzeń.

Film doskonale wpisuje się w typ dobrego kina drogi. Podróż trójki niepełnosprawnych do upragnionego celu ma swoje ciemne i jasne momenty, które są fajnie zbalansowane. Wraz z ubiegającymi kilometrami widzimy dojrzewanie więzi pomiędzy bohaterami, które nie są ani trochę tandetne, czy kiczowate. W ogóle aktorzy to bardzo mocny punkt Hasta la vista. Nie mogę znaleźć informacji, czy to faktycznie niepełnosprawni, czy też może zdrowi aktorzy. Wypadają naprawdę świetnie i bezpretensjonalnie, a do tego są bardzo dobrze uzupełniani przez odtwórczynię roli Claude. Jeszcze jedną rzeczą, która przypadła mi do gustu były zdjęcia, które zmieniały się wraz z charakterem scen. Ciepłe, miękko oświetlone ujęcia przy scenach o pozytywnym wydźwięku i bardziej surowe, chłodne w momentach niepokojących. Proste i pewnie mało odkrywcze, ale efekt jest naprawdę dobry. W filmie pojawia się sporo humorystycznych fragmentów, w tym kilka jest naprawdę niezłych, ale nie oczekujcie bezustannego potoku gagów z ekranu. Ten film nie ma aspiracji, żeby bawić wiza do łez.

Są dwie rzeczy w filmie, które mi się nie podobały. Po pierwsze przewidywalność. Obserwując rozwój wydarzeń możemy łatwo domyślić się dalszego ciągu i fabuła właściwie nie zaskakuje nas w ani jednym momencie. Drugą rzeczą, która pozostawiła niedosyt było zakończenie. Nie dość, że też dość przewidywalne, to ckliwe i nastawione na usilne wyciskanie łez. Na tle bardzo naturalnego filmu wypada słabo i jest nieprzyjemnym zgrzytem wieńczącym całość.

Nie mniej, Hasta la vista to bardzo ciepły, warty obejrzenia film. Z pozoru wydaje się smutny, jednak jeśli zastanowić się nad nim nieco dłużej, to myślę, że każdy odnajdzie w nim spory ładunek pozytywnej energii.

Zwiastun: