Profil użytkownika Esme

Esme opublikował(a) recenzję filmu: Esme

Wszystkie nasze strachy (2021)

W czasie gdy siedziałam na seansie "Wszystkich naszych strachów", w Sejmie odbywało się pierwsze czytanie projektu "Stop LGBT". Film Gutta i Rondudy nie jest nośnikiem politycznych
Esme opublikował(a) recenzję filmu: Esme

Nikt (2021)

Ten projekt bez wątpienia był obiecujący. Drugi film reżysera, który ma za sobą interesujący debiut gatunkowy (Hardcore Henry), napisany i zmontowany przez scenarzystę i montażystę przygód niezniszczalnego
Esme napisał(a) o: Esme
I wszystko lśni (2008)

Gdyby nie wspaniałe aktorki, byłoby pewnie 5, bo to taki typowy amerykański niezal. Jest ciężko w tej Ameryce, ale sobie radzimy.

Esme napisał(a) o: Esme
Kolejny film o Boracie: Tłusta łapówka dla amerykańskiego reżimu, by naród kazachski znów być wielki (2020)

Kolejny film o Boracie, no nie wiem. Cohen nie jest w stanie nabrać już prawie nikogo, bo jest powszechnie znany, zwłaszcza w tej inkarnacji. I tu wkracza, cała na biało, nieustraszona Maria Bakalova. Czasem jest to urocze, czasem przerażające i chyba o to chodzi.

Esme napisał(a) o: Esme
Gambit królowej (2020)

No dobra, niech już ma to 6 za Anyę i jej ciuchy. Filmów o sporcie nie lubię, wygląda na to, również wtedy, kiedy sportem są szachy.

Esme opublikował(a) recenzję filmu: Esme

Under the Shadow (2016)

Under the shadow Babaka Anvari to przykład filmu, który z jednej strony widzieliśmy już wiele razy, z drugiej jednak - nigdy w takim wydaniu. Klasyczna opowieść o nawiedzonym domu zyskuje na oryginalności
Esme napisał(a) o: Esme
Mank (2020)

"Mank" to taki film, po którym zaczęłam bardzo tęsknić za jakimś otwartym kinem.
Melancholijny, uroczy i zabawny, takiego Finchera jeszcze nie znałam, chociaż daje tu o sobie znać jego charakterystyczna zaczepność i niewątpliwy talent do tworzenia interesujących postaci kobiecych, nawet jeśli wszystkie grają tu drugie skrzypce. Bo na pierwszym planie jest Oldman i jego Herman J. Mankiewicz - dowcipny alkoholik i gaduła, który zawsze powie coś za dużo albo w złą godzinę.
Nie, Fincher nie skapcaniał jak Tarantino i nie zaczął robić love letters. Patrzy na Hollywood raczej z ukosa, podobnie jak robili to bracia Coen w "Bartonie Finku".