Basia po raz trzeci

Data:

Rezolutna pięcioletnia Basia, bohaterka książek Zofii Staneckiej, właśnie doczekała się trzeciej serii odcinków o swoich przygodach. Tym razem, stosownie do pory roku, z ekranu emanować będzie ciepło zbliżających się świąt Bożego Narodzenia - nieperfekcyjnych, ale za to spędzonych z kochającą rodziną. Nie zabraknie jednak i trudniejszych tematów, które po wyjściu z kina zainspirują zapewne wiele pytań zadanych cieniutkimi głosami przedszkolaków.

Podobnie jak poprzednio, nowe przygody Basi to ekranizacje konkretnych tomów książek. Tym razem są to "Basia i bałagan", "Basia i mama w pracy", "Basia i Boże Narodzenie", a także "Basia i kolega z Haiti". To właśnie ta ostatnia opowieść, w której dziewczynka poznaje Titiego, który stracił całą rodzinę w trzęsieniu ziemi, jest epizodem wzbudzającym największe emocje i podniecającym dziecięcą dociekliwość. To bardzo dobrze, bo też właśnie w tym odcinku ujawniają się najlepsze cechy twórczości Staneckiej - empatyczność, unikanie cukierkowości (przeżyta tragedia odbija się w znacznym stopniu na zachowaniu Titiego), ukazywanie pozytywnych stron różnorodności, portretowanie dojrzałego rodzicielstwa. Basia ma "charakterek" i początkowo nie potrafi znaleźć w sobie cierpliwości dla zamkniętego, małomównego chłopczyka. Przyjazne kontakty z Titim inicjuje jej introwertyczna przyjaciółka Anielka, a niezbędnych wyjaśnień udziela mama.

Jako pracująca mama powinnam też docenić odcinek "Basia i mama w pracy", w którym rodzina znajduje pozytywne rozwiązanie problemu, jakim okazuje się podjęcie przez matkę pracy zarobkowej (co pozostawia jej mniej czasu na utrzymywanie porządku w domu). W domu Basi zaczyna obowiązywać nowy podział obowiązków - część z nich przejmują inni domownicy. Wątek rodzinnej mobilizacji wokół prac domowych pojawia się też w odcinku o Świętach, w którym mama z powodu kontuzji ręki nie może wypełnić tradycyjnej roli Ogarniaczki Świątecznych Przygotowań. Taka rewizja zakorzenionego społecznie wizerunku matki Polki-superbohaterki, która jedną ręką ogarnia dzieci, drugą sprząta dom, trzecią pracuje na laptopie, a czwartą wiesza bombki na choince (i w każdej z tych dziedzin jest jak Aleksiej Stachanow), nawet jeśli raczej nieśmiała, jest bardzo potrzebna. Miejmy nadzieję, że pomysł pomocy mamie w sortowaniu prania czy napełnianiu zmywarki zakorzeni się na dłużej w głowach małych widzów.

"Basia" to nie jest ten typ rozrywki dla dzieci, który jest w stanie rozerwać też dorosłych, szczególnie jeśli czytali już swoim dzieciom książki. Przedszkolaki będą jednak raczej zadowolone - to filmy dostosowane do ich potrzeb i poziomu rozwojowego. I o nich, bo dzieci są tu mniej więcej takie, jak na prawdziwym polskim podwórku, z kompletem łatwych i trudnych emocji. Nie sposób też odmówić "Basi" istotnych walorów wychowawczych. Może więc warto czasem się trochę wynudzić dla dobra swojej pociechy.