"Man on Wire" - dzieci, nie próbujcie tego w domu!

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

"Man on Wire" to film dokumentalny przedstawiający historię pewnej szajki. Sitwy, grupy interesu. Międzynarodowej przestępczej organizacji, która precyzyjnie zaplanowała i wykonała nielegalne, całkiem szalone przedsięwzięcie.

W 1974 roku francuski linoskoczek Philippe Petit przespacerował się po stalowej linie rozciągniętej między bliźniaczymi wieżami World Trade Center. Aby stało się to możliwe, potrzebne były miesiące przygotowań i pomoc oddanych ludzi. Dostęp do wież był ograniczony, poznanie architektury budynków i przetransportowanie tam odpowiedniego sprzętu wymagało wiele ostrożności. Był to niemalże napad na bank.

Ten posmak przestępstwa, a jednocześnie pewnej nieszkodliwości, czy też sowizdrzalstwa, decyduje o konwencji filmu. Pomimo, że zakończenie jest od początku znane, ma on doskonale zbudowane napięcie. Przy tym charakteryzuje go lekkość narracji i poczucie humoru. Petit, który z emfazą opowiada o swoim podniebnym spacerze, jest osobowością obdarzoną charyzmą i widząc go, można zrozumieć ludzi, którzy poświęcili swój czas i zaryzykowali konflikt z prawem, by mu pomóc. Mamy zresztą okazję ich poznać i wysłuchać ich relacji, zręcznie wplecionych w bogaty materiał dokumentujący to i wcześniejsze dokonania, w tym spacer między wieżami katedry Notre Dame. Film zawiera kilka fabularyzowanych wstawek nakręconych współcześnie, które jednak nie rażą i dobrze wkomponowują się w całość. Cieszy również kilka wspaniałych archiwalnych panoramicznych ujęć, min Nowego Jorku, i starannie przygotowana ścieżka dźwiękowa.

"Man on Wire" jest, przynajmniej częściowo, dokumentem o budynkach WTC. Mamy okazję śledzić ich budowę wraz z niecierpliwym linoskoczkiem, który tylko czeka, by móc się na nie wspiąć. Niewątpliwie trudno nie poświęcić choć jednej myśli ich późniejszemu dramatycznemu losowi. Ale ta refleksja przychodzi - jeśli w ogóle - dopiero po seansie. Nie zapominajmy, że to film o latach 70.

Trudno mi ocenić "Człowieka na linie" jako dokument, z braku wystarczającego doświadczenia w tej dziedzinie. Natomiast mogę powiedzieć, że jest wyśmienity po prostu jako film. Drobne zarzuty mogę postawić mało pomysłowym scenom końcowym. Jednak ta kropla trywialności jest łatwa do wybaczenia, zważywszy na to, jak ekscytująca i zabawna jest cała reszta. W każdym calu wart swojego Oscara.

Archiwalne zdjęcia świetne, ale faktycznie zabrakło polotu przy finałowej scenie.

Dodaj komentarz