Prorok - między światłem a cieniem

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

"Prorok" to zeszłoroczny wielki przegrany w różnorodnych konkursach filmowych. Jacques Audiard z ironią stwierdził, że na gale jeździ głównie po to, by oklaskiwać Michaela Haneke. Mimo wszystko udało mu się wyjechać z Cannes z Grand Prix i doczekać zaszczytu wyświetlenia jego filmu na elitarnych ekranach polskich kin. Na ten skromny więzienny dramat naczekałam się cały rok. Było warto.

Pierwotny zarys scenariusza miał być ponoć historią drobnego przestępcy, który wyrasta na mafijnego bossa, jednak Audiard był zainteresowany zupełnie innym ujęciem tematu. Gdy na początku filmu główny bohater, młody Arab o imieniu Malik, trafia do więzienia za pobicie policjanta, jest po prostu nikim. Dzieciak z ulicy, analfabeta, bez zawodu i rodziny a za to z sześcioletnim wyrokiem. Więzienie staje się dla niego przełomem w dotychczasowym życiu, szkołą przetrwania, która go ukształtuje od zera.

Jednym z nauczycieli, którzy wprowadzą Malika w nowy świat, jest Cesar Luciani, korsykański mafiozo. Luciani musi zlikwidować niewygodnego świadka, chwilowo przebywającego w arabskiej części budynku. Zmuszenie młodego Araba do popełnienia morderstwa to idealne wyjście. I Malik, przyparty do muru, zabija. Ten krwawy chrzest rozpoczyna długą litanię prób, z których, by przetrwać, trzeba wyjść zwycięsko.

Reżyser w pełni świadomie wybrał na odtwórcę głównej roli Tahara Rahima o delikatnej, inteligentnej twarzy. Malik nie jest typem gangstera, do którego przyzwyczaił nas Scorsese - tryskającego testosteronem macho o niewyparzonej gębie. To bystry, wrażliwy chłopak, który rozumie, że aby pozbyć się dręczycieli, trzeba być od nich silniejszym. Bez mrugnięcia okiem wysługuje się Korsykanom, jednak w samotności jednoosobowej celi nawiedza go duch człowieka, którego zamordował. Pomimo krwi, którą splamił się załatwiając gangsterskie porachunki, Malik zachowuje iskrę dziecięcej niewinności. Audiard nie pozwala go nam całkowicie potępić, kontrastując jego postać ze starym rekinem Lucianim, który zabija z wyrachowaniem dla władzy. Malik również zabija z wyrachowaniem, nie ma jednak duszy mordercy. Trudno się spostrzec, jak ogarnia nas podstępne współczucie, gdyż towarzyszy nam ono od początku, gdy widzimy przerażonego chłopaka siedzącego na komisariacie. Duchowe rozterki, ukazane w nieco poetycki sposób, to dla mnie główny atut "Proroka". Bez nich byłaby to rzeczywiście historia przemiany małej płotki w grubą rybę, nieciekawa i nienowa.

Wielokulturowe francuskie społeczeństwo to również wielokulturowe francuskie więzienia. "Prorok" to w pewnym sensie także obraz społeczności pękniętej wzdłuż etnicznych i religijnych podziałów - Malik, przystając do Korsykanów, traci szacunek Arabów, nie umacniając swojej pozycji wśród nowych sprzymierzeńców. Tożsamość i przynależność, definiowane według kryteriów kulturowych, to wątek bezustannie przewijający się przez film. Bohater musi wybierać między mafijną tradycją Południa a tożsamością muzułmańską. Kultura kraju, na terytorium którego znajduje się więzienie, nie dociera poza kraty. Francuski język to kruchy pomost między nienawidzącymi się nawzajem grupami. Ważne informacje wymienia się w dialektach, których nie rozumieją klawisze. Jeśli więzienie to zwierciadło społeczeństwa, jak twierdzi Audiard, to dezintegracja kulturowa Francji staje się faktem.

Na tle zeszłorocznych premier - precyzyjnej "Białej wstążki", anarchistycznych "Bękartów wojny", eleganckiego "Samotnego mężczyzny" czy mocnego "Fish Tank" - "Prorok" nie wystaje przed szereg. Jest to skromny, wyważony film, w którym widać wytrawną reżyserską rękę, nawet jeśli akcja wydaje się czasem nieco ślimaczyć. Ciepłe słowa należą się, rzecz jasna, Rahimowi, ale warto zwrócić uwagę również na dobrą, nagrodzoną Cezarem, rolę gangstera Lucianiego i ciekawą ścieżkę dźwiękową. Można oczywiście narzekać na znikomą oryginalność fabuły - będzie to zarzut uzasadniony - ale silniejsza niż zwykle koncentracja na duchowości bohatera oraz wysoki poziom realizacji w dużym stopniu rekompensuje ewentualne straty. Nie potrafię i nie chcę narzekać.

Zwiastun:

Czy dlatego, że "nie chcesz narzekać" nie zdecydowałaś się na ocenę punktową?

Nie do końca mogę się zgodzić z tezą, że Malik aż tak bardzo różni się od Luciano. Podejrzewam, że raczej wmawiasz to sobie, żeby jakoś wytłumaczyć samej sobie, dlaczego trzymałaś kciuki za bandziorem (ja też trzymałem). Sprytny zabieg Audiarda polega na tym, że chłopak rzeczywiście na początku jest ofiarą i stąd zyskuje naszą sympatię. Ale stopniowo zmienia się z ofiary w kata. Ponieważ ten proces jest płynny i stopniowy trudno nam porzucić tę sympatię. Przeczytaj spoilery +

Nie oceniłam z gapiostwa, już poprawiam. :)

Piosenka do ostatniej sceny - "Mack the Knife" z "Opery za trzy grosze" bardzo celnie puentuje ten film.
Prawdopodobnie dużo jest prawdy w tym, co piszesz. Malik zostaje bandziorem i nie jest miło na koniec odkryć, że kibicuje się komuś takiemu. Chłopak przetrwał więzienie, ale wyszedł z niego jako zły człowiek.

Ale jest też nieco inne podejście, o którym mówi sam Audiard. Duch zamordowanego jest oczywiście wyrzutem sumienia, ale nie sprawia wrażenia mściwej duszy - właściwie jest raczej opiekuńczy. Może to wskazywać, że Malik nie żałuje zabójstwa - musi się tylko z tą myślą oswoić. Kiedy czuje się już pewnie, duch znika.

Jeśli iść dalej w tę stronę, okaże się, że główny bohater jest po prostu oportunistą i albo nie potrafi odróżniać dobra od zła, albo jest mu wszystko jedno. Owszem, jest lojalny i wrażliwy, ale nie ma moralnego kompasu. Dla takiej osoby przemiana w mordercę nie musi być niszczycielska. Aby odczuć własny upadek, trzeba mieć jakiś punkt odniesienia. Niewinność w przypadku Malika nie oznacza "bezgrzeszność" tylko "nieświadomość grzechu". To, co czujemy na końcu, to nie jest współczucie dla gangstera, tylko jego punkt widzenia.

Ale może przekombinowuję.

Nie przekombinowujesz. Podobnie to zinterpretowałem.

Ale nie zgodzę się też z Doktorem, który twierdzi, że Malik zastępując Luciano staje się mniej więcej taki jak on. Dla mnie różnica jest spora. I polega właśnie, jak pisze Esme, na świadomości. Luciano wydaje się świadom zła które czyni, wydaje się mieć uczucia, jest bezwzględny ale to też postać tragiczna. Malik to nowy rodzaj gangstera-egoisty. Bez dylematów moralnych. Przecierpiał sporo w życiu, ale zmądrzał i teraz inni będą cierpieć przez niego, podczas gdy on będzie się dobrze bawić.

Jeśli do kogoś czułem w tym filmie sympatię i współczucie to właśnie dla Luciano, nie dla Malika. Choć przyznam, że zdałem sobie z tego sprawę dopiero w jednej z ostatnich scen -- reżyser umiejętnie i podstępnie przez większość filmu upiększa nam Araba, demonizując Korsykanina. Co oczywiście nie oznacza, że którakolwiek z filmowych postaci godna jest sympatii.

A jeszcze jedna sprawa: jak interpretujecie tytuł filmu: "Prorok"? Ja szczerze mówiąc mam z tym problem. W dialogu słowo to pada raz, w kontekście żartobliwym. Czy tak też należy traktować tytuł? Jako żart?

Nie upieram się przy tezie, że Malik staje się drugim Luciano. Podważałem tylko tezę Esme, że jest lepszy, bo ma "duchowe rozterki". Podejrzewam, że każdy bandyta ma na początku "duchowe rozterki", bo jak to mówią (nie wiem, nie sprawdzałem) najtrudniej jest zabić pierwszy raz. Bez wątpienia są między nimi różnice. Ale interpretacja Esme chyba jednak jest przekombinowana. Że zacytuję Audiarda z wywiadu:

Malik potrafi odróżnić dobro od zła i w pełni zdaje sobie sprawę, co mu się przytrafia. Dlatego jasno wyznacza własną hierarchię wartości.

A co do tytułu. Kontekst "proroctwa" pojawia się w filmie 2x. Pierwszy raz wtedy, gdy Malik sam w celi odgaduje co za chwilę zrobią kolejni więźniowie na spacerniaku. No a potem ma "wizję" jeleni. Ale dla charakterystyki postaci ma to chyba dość drugorzędne znaczenie. Zgaduję, że to taka etymologia ksywki mafioza, na poły żartobliwa, bo w końcu jest Arabem.

Zresztą potwierdza to trochę sam reżyser w wywiadzie:

W tym określeniu jest ironia. Długo szukaliśmy tytułu. Chodziła mi po głowie piosenka Boba Dylana "Gotta Serve Somebody". Zawsze komuś służymy... Ale nie mogłem znaleźć dobrego francuskiego tłumaczenia tego wersu. Dlatego zdecydowałem się na "Proroka". Lubię tytuły nieco abstrakcyjne, zmuszające do myślenia.

To teraz ja pojadę Audiardem :)

I tend to believe that the character of Malik has a few virtues. Such as, he is more on the side of life and less on the side of death. He’s a criminal, but he has no vocation for being one. He’s a person who fundamentally doesn’t like gangsters. He doesn’t like violence. He’s not greedy.

Trudno powiedzieć, czy to kwalifikuje go jako "lepszego" od Luciano - ofiarom jest wszystko jedno. Po projekcji przypomnieli mi się "Chłopcy z ferajny" - czy Henry Hill, który od dzieciństwa chciał zostać gangsterem, bo imponowała mu brutalna siła, jest lepszy od Malika, który nauczył się być mafijnym bossem, bo zmusiły go do tego okoliczości? Ta przymusowość to jest coś, co w istotny sposób decyduje o wyniku transformacji. Nie na poziomie czynów - na poziomie moralnej świadomości. Malik wpadł już w sieć zależności i walki o władzę i z pewnością będzie dalej zabijał. Ale do końca będzie wierzył, że to nie on wybrał dla siebie tę drogę, że jedynie dostosował się do warunków w więzieniu - i to pomoże mu zachować te kilka cnót, o których mówi Audiard.

W wywiadach natknęłam się na nieśmiałe wzmianki o tym, że określenie "Prorok" opisuje nowy typ gangstera. Ale cytat od Doktora wskazuje na to, że Audiard nie ma ochoty dać precyzynych wskazówek. :)

Luciano - zdecydowanie mocna postać, stary mafioso, któremu władza wymyka się z rąk. Było mi go żal, ale żeby aż sympatia to nie.

Nie było mi żal Lucianiego ani przez chwilę. Ten człowiek świadomie wszedł mafijny biznes i miał obowiązek liczyć się z konsekwencjami. Kiedy Malik wchodził do więzienia, nie był degeneratem, był tylko zaniedbanym "dzieciakiem", który miał tego pecha, że był Korsykanom potrzebny. Przez cały film widziałam w Maliku to "dziecko" - potrafiące się cieszyć z drobiazgów, wrażliwe, (na swój sposób) szczere i uczciwe, aczkolwiek na własne szczęście dość bystre, by nie dać się zadeptać. "Prorok" wydaje mi się żartobliwą ksywą, nadaną przez ludzi mniej przewidujących. Malik przypomina trochę Sherlocka Holmesa. Przeczytaj spoilery +

Dodajmy też, że Malik jest amoralny jak dziecko i będziemy mieć idealny portret gościa, który może założyć własną mafię i pozostać w głębi serca niewinny.

Lepiej bym tego nie ujęła. :)

Dodaj komentarz