„Katedra” Tomasza Bagińskiego

Data:
Ocena recenzenta: 10/10
Artykuł zawiera spoilery!

Tomek Bagiński to młody, utalentowany artysta: rysownik, animator, reżyser. Jak każdy, ma swoje debiuty. Jego największym debiutem jest film animowany „Katedra”, nad którym pracował prawie trzy lata, od 1999 do 2002 roku, kiedy to zdobył główną nagrodę na największym festiwalu animacji i efektów specjalnych SIGGRAPH. Rok później jego dzieło zostało docenione jeszcze bardziej i zyskał nominację do Oscara w kategorii krótki film animowany.
„Katedra” jest filmem 7-minutowym, opartym na opowiadaniu Jacka Dukaja pod tym samym tytułem. Nad tą animacją pracował tylko on, między innymi dlatego jest to tak wybitne i docenione przez krytyków dzieło. W napisach do filmu widnieje tekst: Film powstał dzięki wytrwałości i kreatywności twórcy.
Dzieło to według mnie jest doskonałe. Jest obfite w symbolikę. Każdy jej element ma znaczenie symboliczne. Głównie sama katedra, tytuł dzieła, ponieważ nie jest ona zwykłą katedrą, czy kościołem. Film opowiada historię pielgrzyma (pielgrzym- symbol wolności człowieka, moc wędrowania i przemieszczania się w różne zakątki świata), który dociera do wielkiej, przepysznej i wspaniałej budowli, jednocześnie wzbudzającej pewien strach w nim samym. Zwiedza on tą gigantyczną konstrukcję, jednocześnie prowadząc nas, odbiorców, po zakątkach korytarzy i całego szkieletu średniowiecznej katedry. Widzimy, że jest średniowieczna, ponieważ na ścianach widnieją różne zdobienia, typowe dla tej epoki, a ruiny wskazują nam na styl gotycki. Przez cały czas filmu, odczuwamy, że mamy do czynienia z jakąś tajemnicą, że ta budowla nie jest zwykłą katedrą, a bohater ma w tym zwiedzaniu jakiś cel.
W pewnym momencie katedrę oświetla wschód słońca, i mam wrażenie, że tym samym spływa na nas światło oznaczające odkrycie tajemnicy, oznaczające, że wchodzimy w sferę sacrum, że mamy do czynienia z czymś, czego właściwie nie jesteśmy w stanie odkryć, zobaczyć i zrozumieć, a tajemnica nadal nią pozostanie. Na przykładzie tego pielgrzyma, widzę, że to sacrum to cel naszej drogi, cel drogi każdego człowieka, cel, do którego każdy wędruje i prowadzi swe życie tak, żeby u jego końca, oświecić samego siebie, dojść do sfery świętości, dojść do (być może) zbawienia. Światło daje nadzieję. Daje mu nadzieję, że to co widzi zmieni się, że nie będzie tak martwo, tak cicho i głucho, tak pusto i smutno. Wokół katedry nie ma ludzi, żadnego człowieka, są same ruiny, które wydają się jak po katastrofie, ponieważ jest dużo popiołu, zgliszcz, nawet ołtarza już nie ma, a podejrzewamy, że wcześniej był.
Tytułowa katedra ma wiele symboli i każdy może interpretować ją inaczej. Według mnie, oznacza ona koniec. Koniec świata. Jednak on się odradza... ponieważ mamy katastrofę, nic po niej nie ma, a jednak zjawia się wędrowiec, który czeka na świt, na wschód słońca, na oświecenie. Tak jak każdy z nas czeka na zbawienie, każdy inaczej, nie każdy wierzy w Boga, ale każdy wierzy, że wraz ze śmiercią, przechodzimy gdzieś indziej, w inną sferę, że nadal będziemy żyć. Bohatera spotyka śmierć. Doczekuje utęsknionego świtu, jednak on przynosi mu śmierć. Światło, jak nadzieja, gaśnie w jego dłoni. Ta śmierć, nie jest jego kresem. On staje się częścią katedry, która żyje swoim życiem. Wyrastają z niego pnącza, staje się filarem, kolumną z ludzką twarzą- czyli podporą kościoła. To symbolizuje, z perspektywy chrześcijańskiej, że ten kościół, katedra, to nie tylko cegły, ale także my- ludzie, którzy go tworzymy (czyli także katedra- jako symbol cywilizacji). W filmie widzimy również odwołanie do męczennika, ponieważ on pada na kolana, a z jego ciała tryska krew, może to symbol Jezusa Chrystusa, męczennika świata?
Według mnie, w tej całej opowieści jest głębszy sens, filozoficzny. Widzimy, że ów pielgrzym był smutny, że szukał czegoś. Lecz później się uśmiechnął, kiedy stał się tym filarem. Rozumiem to tak, że on był smutny, bo był sam, a gdy stał się jednością z Kościołem, wstąpił do wspólnoty i stał się częścią wszystkich chrześcijan, już nie był sam.
Człowiek ten był prowadzony. Jak każdy jest prowadzony przez swoje życie, jego prowadziła laska, która później zmieniła się, na potrzeby wędrowcy, w latarnię, która oświetlała mu drogę, żeby mógł bezpieczniej przejść. Prowadziła go przez różne ciemne zakamarki (typowe dla „ciemnego średniowiecza”), a kiedy doszedł do najdalszego zakamarku, spotkała go śmierć. Ten sposób myślenia i interpretowania, pozwala nam dostrzec, że śmierć w dzisiejszym świecie, to jedyna rzecz, której możemy być pewni. Nie wiemy co stanie się jutro, a co będzie za rok, wiemy jednak, że kiedyś umrzemy.
Film ten daje duże pole do popisu naszej szerokiej wyobraźni, a ja postarałam się zaledwie rąbek interpretacji uchylić. Tomek Bagiński to polski fenomen, który dał młodemu pokoleniu siłę i motywację do kontynuacji kina animowanego, ponieważ to on ma najbogatszą symbolikę, której filmy z aktorami nam nie dadzą. Swoją twórczością, wskazał na jedną z możliwych dróg rozwoju, ważną dla dzisiejszego świata, w szczególności po roku 1989, kiedy polskie kino animowane kulało i było pokaleczone. Pokazał, że dzięki uporowi, ambicji, ciężkiej pracy i odrobiny talentu, można zdziałać bardzo dużo.

Zwiastun:

Ocena recenzji: styl naiwny miejscami niezręczny, dużo błędów interpukcyjnych, błąd gramatyczny (wypracowanie, poziom gimnazjalny).

Dzięki pshypotenuse za zjechanie mojej recenzji. Po co czytałeś dalej, skoro Ci się nie podobała? Myślę że pisałam to na początku liceum, jeśli nawet nie w gimnazjum, więc zgadzam się z poziomem. Czy nie można pisać banalnych, czy naiwnych recenzji na tym poziomie? Znalazłeś jeden błąd gramatyczny? To i tak na poziomie gimnazjalnym mało. Z tego co wiem na ocenę bardzo dobrą można dzisiaj popełnić ich dużo więcej, jeśli się jest w szkole ocenianym. Nie mówiąc o błędach interpunkcyjnych, tych można popełnić 3x więcej, a i tak się otrzyma dobrą ocenę :) także trochę nie rozumiem Twojego komentarza.

Fajnie się czyta Twoją recenzję.

Dodaj komentarz