He has a Ph.D. in horribleness!
Hollywood to nie jest dobre miejsce dla twórców. To dobre miejsce dla rzemieślników. I tym razem nie muszę przywoływać tu filmowego Barton Finka, którego ambicje zostały pogrzebane przez zachłannych producentów. Nie muszę, bo rzeczywistość znalazła mi lepszy przykład. Terry Gilliam już dłuższy czas nie jest ambitnym młodzikiem. Ma sześćdziesiąt dziewięć lat i opinię jednego z najbardziej oryginalnych reżyserów swoich czasów. W tym roku stworzył ‘The imaginarium of Doctor Parnassus’. Film prawdopodobnie pojawi się na festiwalu w Cannes, w dodatku jako jeden z faworytów do głównej nagrody. W obsadzie takie gratki marketingowe jak Colin Farrel, Jude Law, Johnny Depp czy Heath Ledger. Mimo to, żadna z hollywoodzkich wytwórni nie chce podjąć się jego dystrybucji. Oficjalny powód: film nie trafia w gusta przeciętnego widza. Cóż. Przynajmniej nie owijali w bawełnę.
Podobnie jak każdego nietuzinkowego twórcy, nazwisko Jossa Whedona wzbudza różne opinie. Można go nie lubić, można nie lubić jego pracy, ale duszy artysty odmawiać mu nie należy. Wybierając kicz, jako główne narzędzie do przekazywania treści stworzył jeden z najpopularniejszych seriali lat 90’ „Buffy – postrach wampirów”. Po kilku mniej lub bardziej udanych projektach (kolejny serial – Firefly, zdjęty po jednym sezonie, kontynuowany w filmie Serenity, kinowym debiucie Whedona) powrócił ostatnimi czasy i był to powrót z wielkim przytupem. W krótkim odstępie czasu dał światu zrealizowany dla stacji Fox ‘Dollhouse’ i 40-minutowy niezależny, internetowy musical, czyli nakręcony za śmieszne pieniądze ‘Dr Horrible’.
Zrobiony za stosunkowo duże – jak na telewizję - pieniądze ‘Dollhouse’ jest kiepski. Uwierzcie na słowo, nie sprawdzajcie na własnej skórze. Poziomem niewiele wykracza ponad amerykańską papkę w stylu „zabili go i uciekł” (albo nowsza wersja tej frazy – „skazany na śmierć”). Dr Horrible to dzieło. Do czego zmierzam? Że na nic się zda nawet najlepszemu twórcy nawet największy budżet, jeśli na plecach czuć będzie nieświeży oddech producenta.
Ale niefortunnie napisany serial o domu lalek zostawmy już w spokoju i zajmijmy się fenomenem Doktora Horrible. Musical prędko został bowiem okrzyknięty najlepszą internetową produkcją w historii, a na itunes wciąż sprzedaje się jak świeże bułeczki (na premierę na polskim rynku raczej bym nie liczył, więc…).
Whedon oparł swój film na klasycznych wzorcach, przenosząc je na współczesne standardy. Efektem tego powstała rewizjonistyczna tragikomedia o narodzinach zła. Fantastycznie napisana i świetnie zagrana przez trójkę aktorów z (wyczerpały mi się pochwalno-peanowe przymiotniki) Neilem Patrickiem Harrisem na czele. W filmie znajdziemy jednak nie tylko kapitalne piosenki wplecione w dobrze opowiedzianą fabułę. Whedon naśmiewa się też z symboli amerykańskiej kultury, tym razem szydząc bezkarnie z komiksowych superbohaterów. A wszystko w klimacie subtelnego kiczu.
W Polsce Dr Horrible nie cieszy się popularnością. Mało kto słyszał o Whedonie, a Buffy nieodzownie kojarzy się polskim widzom z najniższą formą rozrywki. Szkoda...
EDIT:
Wiadomo już, że Dr. Horrible doczeka się kontynuacji. http://blog.spout.com/2008/07/25/comic-con-2008-dr-horrible-part-4-plans-confirmed/
Do trzech razy sztuka ─ Ph.D. :)
Pierwsza forma też była ok (można bez kropek).
Twórczości Jossa Whedona nie znam w ogóle. Buffy kojarzy mi się dokładnie tak jak napisałeś ─ z najniższą formą rozrywki. Mam nadzieję, że będę miał w niedalekiej przyszłości okazje do zweryfikowania swojego stanowiska, bo notka jest zachęcająca.
Rzeczywiście, już poprawiłem. Dzięki.
Buffy też mi się tak kojarzyła (właśnie przez ten wszechobecny kicz), ale teraz przymierzam się do drugiego podejścia, żeby opinię zweryfikować. Podobno Whedon często eksperymentuje tam z formą, np. tworząc odcinki nieme.
Choć z drugiej strony - to siedem sezonów. A jeszcze obiecałem sobie odświeżyć iksfajlsy...
To dziwne, że film Gilliama nie może znaleźć dystrybutora, ostatecznie on ma już renomę, chociaż faktycznie nieczęsto trafia w przeciętny gust. Pozostaje trzymać kciuki, żeby dostał nagrodę w Cannes - wtedy powinno się udać.
Napisałeś interesującą recenzję, z której niestety nie mogłam się dowiedzieć, o czym właściwie jest ten film. Zaintrygowało mnie to wszystko i poświęciłam trochę czasu na szperanie w necie. Muszę powiedzieć, że to, co znalazłam, zapowiada się ciekawie. Ale byłabym wdzięczna, gdybyś następnym razem był trochę mniej dyskretny ;)
A widziałaś "Krainę traw" Gilliama http://filmaster.pl/film/tideland/ ? Ten film też nie znalazł dystrybutora, pojawił się tylko na DVD. Gilliam czasem potrafi przywalić mocniej niż zwykle :)
O, przeoczyłam, a było nakręcone nawet później niż "Bracia Grimm"... Muszę to naprawić. Chociaż sądząc po ocenach nie będzie to jakoś bardzo przyjemne.
Akurat w tym przypadku nagroda za przywalenie należy się nie tylko reżyserowi:
http://biblionetka.pl/ks.asp?id=61512
Nie widziałam, nie czytałam, ale opis ciekawy... - czy tylko mnie kojarzy się odrobinę z Labiryntem fauna?
Owszem, z "Labiryntem". :) Trochę z "Betonowym ogrodem" i "Fabryką os".
W tym wypadku Gilliam też już zadeklarował w którymś z wywiadów, że jeśli kinowego dystrybutora nie znajdzie, wyda Doktora Parnassusa na DVD za własne pieniądze.
No dobra, Gilliam sobie poradzi, bo siedzi na kasie.
Ale co z młodymi, nieznanymi szerzej twórcami, którzy mają talent, ale nie mają pieniędzy i nazwiska? Jedynym wyjściem pozostaje chyba Sundance, ale nawet zwycięstwo na festiwalu rozgłosu im nie zagwarantuje.
W Europie sytuacja młodych jest dużo lepsza, ale Europejczyków z kolei ja nie chcę w ogóle oglądać, bo postbergmanowski snobizm twórców i fanów trochę mnie przeraża...;-)
@Esme
Główna oś fabularna filmu jest na tyle prosta, że napisanie na jej temat więcej niż dwóch zdań mogłoby się skończyć zdradzeniem zakończenia. Następnym razem postaram się jednak napisać coś więcej na temat samej fabuły.
Cieszę się, że wzbudziłem wasze zainteresowanie "Doktorem...". Nie ukrywam, że taki był mój plan.;)
Obejrzałam niedawno i popieram - świetna rzecz. Co ciekawe film oficjalnie powstał... z nudów. Jako, że w zeszłym roku odbył się strajk scenarzystów, aktorzy i reżyser nie mieli nic sensownego do roboty. No to dla czystej frajdy nakręcili sobie Horrible'a. Jak dla mnie fabuła jest lepsza niż w większości wysokobudżetowych pozycji ;) Zabawna, pięknie parodiująca Supermeny, Spidermeny i inne Meny. No i końcówka, która może poruszyć. Szkoda, że nikt tego u nas nie wyda, bo to jeden z nielicznych filmów, którego DVD bym od razu kupiła (zwłaszcza, że wg reżysera miało być rozprowadzane w jakiejś śmiesznej cenie)