Palermo Shooting

Data:

Porównywany do "Lisbon Story" film, na szczęście, okazał się wcale nie tak podobny. Wspólne motywy obu to bohater zagubiony w świecie, poszukujący sensu i nowej radości, który wyrusza w podróż, a podróż go, oczywiście, zmienia. Spotkanie w Palermo to jednak coś więcej niż tylko odwołanie do wcześniejszych poruszeń reżysera. Widać, że Wenders dojrzał i coraz swobodniej posługuje się technikami filmowymi. Jego nowy obraz to aluzje do Ingmara Bergmana – pragnienie, by czas płynął wolniej, autonomiczna gra świateł: bladych porannych, zamglonych, ostrych, słonecznych, nasyconych, przytłumionych, oddychających, to pragnienie, by czas stopujący, w tempie melodyjnym przynosił zrozumienie znaczenia rzeczy, pozwolił się zatrzymać i zauważyć Chwilę, gdy trwa. Jego nowy film to aluzje do Michelangelo Antonioniego – zaczerpnięcie inspiracji z filmu Powiększenie (Blow up) i Zawód: reporter (Professione: Reporter), te same poszukiwania, a także sam główny bohater Finn (Campino): sławny fotograf mody, który cierpi na bezsenność w wielkim, minimalistycznie urządzonym studio; zaprzątnięci milionem niecierpiących zwłoki spraw ludzie w otoczeniu; przemijający blichtr i wielkie pieniądze. Finn musi otrzeć się o śmierć ze swoimi słuchawkami na uszach, w swoim sportowym samochodziku, ze swoją kolekcją aparatów różnych marek. Musi wejść na drzewo i na nim się przespać. Porozmawiać z obcym starszym mężczyzną, pasącym o poranku stado owiec i usłyszeć, że inni próbowali znaleźć sens i odnaleźli go – we wsłuchiwaniu się w czas. Musi rzucić wszystko, by błąkać się po Palermo.

Spiętrzenie tych wszystkich obserwacji nie oznacza, że w filmie nie widzę niedociągnięć. Spotkana przypadkowo włoska artystka i konserwatorka, Flavia (Giovanna Mezzogiorno), która – jakże poręcznie – akurat język niemiecki preferuje nad wszelkie inne i tak płynnie – jak układnie – się nim posługuje. Dosłowność spotkania ze śmiercią – niepotrzebna, przerysowana. Reżyser o takich aspiracjach, jak Wim Wenders, śniący ewidentnie o tym, aby być porównywanym do Antonioniego i Bergmana, którym nawet dedykował film (nie zwróciłam wcześniej uwagi, że znamienici panowie zmarli tego samego dnia – Wenders mi o tym powiedział), Wenders zatem powinien posiąść już zdolność przekazywania znaczeń innym sposobem, niż personifikacja śmierci. Gdyby kwestie związane z nią dotyczyły jedynie wypadku, gry aktorskiej Campino - faceta z charakterystyczną pomarszczoną twarzą – czy odnawianego przez Flavię obrazu przedstawiającego śmierć: jakże znaczniejsze by się to wszystko okazało w kontekście całości.

A tak wyszedł film dobry, nasączony aluzjami i sugestiami. Przekazujący ideę. Pięknie wykadrowany. Oprawiony w świetną muzykę. Taki film na miarę naszych czasów: zaczerpnięty, silący się, próbujący, och, jakże usilnie próbujący. Potrafiący trafić w samo sedno wrażliwości człowieka współczesnego o ponadprzeciętnym natężeniu czucia. Lepszy niż Lisbon Story (mdły, przydługi) i lepszy niż The Million Dollar Hotel (efekt działania mojego subiektywizmu, który trudno w tym przypadku uzasadnić). Jednak jeszcze czegoś tu brakuje. Jeszcze na coś tu czekamy. Na kolejny film, na kolejną podróż. Dokąd? Tylko Wendersowi się śniło. Dobrej nocy i oby łóżko było raczej zbyt wielkie niż za małe.

Spotkanie w Palermo (Palermo Shooting)
reż. Wim Wenders
Francja, Niemcy, Włochy 2008

Litości, Antonioni i Bergman się chyba w grobach przewracali. Dawno czegoś tak koszmarnego i pretensjonalnego nie widziałem.
Ten film mógłby być dobry, gdyby wyciąć wszystkie dialogi, oboje głównych bohaterów, oraz postać Śmierci. Czyli zostawić muzykę i zdjęcia Palermo.

Wychodzi na to, że zgadzam się z doktorem. Oglądanie tego 'dzieła' było dla mnie drogą przez mękę, a przecież lubię i cenię sobie wiele filmów Wendersa. Ten był dla mnie wielkim rozczarowaniem, tym większym, że na niego czekałem i co chwila sprawdzałem, czy już jest w repertuarze mojego ulubionego kina...

Dla mnie ciekawe były sceny dotyczące fotografii i mieszkanie bohatera, ale co do pozostałych to zgadzam się z doktorem.

Dodaj komentarz