Wróg

Data:

„Świadomość siebie jako istoty podwojonej i ze sobą tylko sprzecznej to świadomość nieszczęśliwa” – głosił Hegel, którego nauki wykłada Adam, bohater nowego filmu Denisa Villeneuve’a. Jakie skutki może mieć spotkanie drugiego ja?

Pragniemy być wyjątkowi, jedyni w swoim rodzaju. Ciężko uwierzyć nam w to, że gdzieś może istnieć idealna kopia nas samych. Nawet więcej, lepsza. Adam Bell (Jake Gyllenhaal) jest nauczycielem historii. Jego życie przepełnia rutyna, rządzi nim schemat, jak ten, o którym wykłada. Każdy dzień wygląda tak samo: praca, dom, praca, dom, praca… nawet seks jest ciągle taki sam. Przerwaniem tej monotonii jest film, który zmienia życie Adama. Dostrzega on w nim swojego sobowtóra w osobie epizodycznego aktora Anthony Claire‘a (w tej roli również Gyllenhaal). Zaczyna odczuwać przemożną chęć poznania go.

„Wróg” to druga wspólna produkcja Villeneuve’a i Gyllenhaala. Wcześniej współpracowali oni ze sobą przy “Labiryncie”. Poprzedni projekt okazał się na tyle owocny, że tym razem reżyser powierzył aktorowi dwie role. To na barkach Gyllenhaala leży cały ciężar filmu. Villeneuve skupiając się na pokazaniu rozterek bohatera i stanu jego psyche, serwuje nam dużo bliskich ujęć oraz detali: zdezorientowanych spojrzeń, utrapionej twarzy. Nie tylko zresztą Gyllenhaala, bo grające przy jego boku Mélanie Laurent i Sarah Gadon są równie rozedrgane jak główny bohater. Wszyscy sprawiają wrażenie, jakby mieli się zaraz rozsypać, byli kłębkami nerwów, a każda wiadomość była dla nich poważnym ciosem. Gra aktorów wydaje się być pod tym względem ujednolicona, jednak wspólnymi siłami budują oni nastrój stałego napięcia i niewyjaśnionego początkowo zagrożenia.

Nie tylko swoją kreacją Jake Gyllenhaal zdobywa sto procent naszej uwagi. W budowaniu obrazu życia Adama istotne są oczywiście zdjęcia Nicolasa Bolduca. Długie, monotonne, z dominantą ciepłych lecz przygaszonych barw (żółci i brązu) oddają przytłumienie bohatera. Prezentują również rutynę jego życia. Powtarzające się w stałej kolejności, bardzo podobne kadry sprawiają, że do momentu obejrzenia przez Bella filmu z Anthonym każdy jego dzień wygląda jednakowo: ten sam wykład, te same czynności. Można nawet odnieść wrażenie, że to ciągle ten sam dzień.

Powolnie płynąca akcja daje początkowo przesłanki do tworzenia różnych ewentualnych zakończeń. Mimo tego scenariusz Javiera Gullóna aż tak skomplikowany nie jest. Gdy Adam poznaje Anthony’ego łatwiej odpowiedzieć na pytania: czyje życie oglądamy? Czy jego alternatywna wersja może być lepsza? W zasadzie od konfrontacji dwóch bohaterów, tempo filmu nieznacznie się zmienia. Dodatkowe wskazówki prowadzące do odkrycia tajemnicy Adama, w stylu zagadkowych ujęć Davida Lyncha czy w ogóle kina postmodernistycznego, pozwalają jeszcze bardziej przewidzieć zakończenie.

Istnieją jednak trzy sceny, które po zakończeniu seansu dają do myślenia i sprawiają, że wzorem filmów postmodernistycznych poszczególne elementy układanki zaczynają tworzyć całość, a ponowne (jeśli niezbyt nużące) oglądanie „Wroga” dostarcza głębszej wiedzy o wnętrzu bohatera. Bo kim jest tytułowy wróg? Symboliczne sceny z pająkiem mogą pomóc w odpowiedzi na to pytanie. W jednej z nich zwierzę to, przedstawione w gigantycznych rozmiarach, opanowuje puste miasto – tłamsi je, przytłacza, zupełnie jak lęki Adama. Ciekawe jest także pokazanie samego miejsca akcji – Toronto. Wysokie drapacze chmur, właściwie mała ilość postaci w większości kadrów potęgują poczucie osaczenia, paraliżującego napięcia. Odseparowują bohatera od reszty, nie tylko obnażając jego rozterki, lecz także pozwalają zastanowić się nam nad tym, czego się on boi, przed czym, a może bardziej – do czego pragnie uciec? Niewidzialna pajęcza nić jest tak naprawdę metaforą jego największego koszmaru i nawet jeżeli wcześnie odkryjemy tajemnicę życia Adama, to dla dogłębnego poznania jego najskrytszych lęków warto obejrzeć „Wroga” do końca. ac5yfis1_n82v0h

Zwiastun: