Gdy 500 znaków to za mało...

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Ten film to dla mnie spory problem. Nie umiem wystawić mu oceny. Niby "wyceniłem" go na szóstkę ale to bardziej jakiś dziwny znacznik - wyróżnik niż ocena sensu stricte. Film nie jest błyskotliwy, nie powala ani scenariuszem, ani reżyserią, ani aktorstwem.

Początek filmu nieodparcie skojarzył mi się z dość lubianym przeze mnie kinem "edukacyjnym". Filmami w rodzaju "Młodych gniewnych" z Michelle Pfeiffer z 1995 czy "Wszystko albo nic" z Edwardem J. Olmosem z 1988. W żadnym z tych obrazów jednak świat slumsów nie jest tak ostry. Prawdziwy. W efekcie moje pierwsze skojarzenie blaknie i niknie pod naporem przekazu. Brzydki film o brzydkich ludziach. Dosłownie. Wszyscy w tym filmie są ... są po prostu brzydcy. Wyjątkiem jest Paula Patton w roli Blu Rain. Jej uroda, jej sposób bycia, po prostu świeci w tym filmie jak latarnia. Pokazuje - Hej! Możecie być tacy jak ja. Tylko ruszcie się. Zróbcie coś ze sobą zamiast gapić się bezmyślnie w przestrzeń. McDonalds to nie jest szczyt marzeń! To nawet nie początek. Oś dobra tego kina "edukacyjnego". Tylko pointa jakaś taka nie z tej bajki. Nie ma spektakularnego wybuchu fajerwerków, ogólnej radości i świetlanej drogi w przyszłość. Końcówka filmu to ledwo światełko w tunelu. Światełko nadjeżdżającego pociągu. Och, nie. To nie tak, że ten film nie kończy się jakimś pozytywem. Precious coś w tym wszystkim zyskuje. Coś zmienia się w jej życiu. Tylko kruchość tej zmiany jest dobijająca.

Nie pamiętam innego filmu, który by mnie tak psychicznie wymęczył w trakcie seansu. Oprócz wszystkich możliwych nieszczęść jakie dotykają bohaterkę, dobijała mnie świadomość, że pokazane nastolatki, z ich analfabetyzmem, potężnymi brakami w słownictwie, po prostu zerowym wykształceniem, są częścią społeczeństwa w kraju uważanym za wysoce rozwinięty. Mocarstwo światowe a gdzieś tam głęboko schowana brzydka prawda, którą chcą (??) poznać jedynie pracownicy socjalni w rodzaju zmęczonej życiem i pracą pani Weiss.

Czy to dobre kino? Chyba tak.
Czy to dobry film? Rany! Nie wiem. Nie jest łatwy w odbiorze ale warto go chyba zobaczyć.
Czy obejrzę go jeszcze raz? Nie! Tak. Chyba tak - choć nie prędko.

Czym się różni dobre kino od dobrego filmu? Dla mnie Precious to przede wszystkim przereklamowany film. Tanie efekty (typu mówiące obrazki, marzenia Precious), straszny wręcz montaż (połowa scen wydała mi się ucięta nie w tym momencie co trzeba), nijakie zdjęcia (w porównaniu chociażby do Fish Tank, zahaczającym o podobną tematykę i o równie małym lub nawet mniejszym budżecie) -- to wszystko nie pozwala mi nazwać filmu dobrym. Możliwe że jest ważny (tak jak ważny jest "Katyń" Wajdy, bo otworzył oczy świata na tę tragedię), na pewno jest świetnie zagrany i opowiada historię wartą opowiedzenia, ale jako film głównie mnie denerwował.

No właśnie ... czym się różni?? ;o)

Chodziło mi trochę o podkreślenie własnych sprzecznych uczuć dotyczących oceny dla tego filmu i chyba mi trochę nie wyszło.

Te tanie efekty były o tyle "dobre", że pokazywały jak bardzo makijaź, strój zmienia człowieka i przez jakiś kontrast podkreślały brzydotę w samym filmie.
Może "niechlujny" montaż i zdjęcia też miały jakoś podkreślać przekaz? (choć pewnie bardziej podkreślały budżet ;o)
Fish Tank trafia na listę do obejrzenia.

Nie chodzi mi o sam pomysł na pokazanie marzeń Precious, w których jest uwielbianą przez tłumy gwiazdą, ale o jego wykonanie -- przejścia między tymi marzeniami a rzeczywistością były jakby przypadkowe, mało filmowe. Podobnie wyglądał cały montaż filmu. Nie podobały mi się też eksperymenty ze zdjęciami -- np uporczywe ręczne zoomowanie jak na tanim aparacie automatycznym. Rozumiem, że to celowy zabieg artystyczny (choć nie wiem czemu służący), mnie jednak po prostu irytował -- zamiast koncentrować się na przeżywaniu dramatu Precious, co chwilę zgrzytały mi elementy techniczne, odrywając mnie od esencji.

Dodaj komentarz