NLJ

napisał o Incydent

Jackie Chan w zupełnie poważnej roli i to bez popisów kung-fu. Sama historia właściwie nie zaskakuje. Imigranci i ich problemy integracyjne tyle, że podlane mafijnym sosem w japońskiej wersji. Nie ma co tu szukać hollywodzkich fajerwerków i latających samochodów i bardzo dobrze. Typowe daleko-wschodnie, niespieszne tempo filmu, typowo oszczędna gra aktorów i tylko J.Chan trochę odstaje od tego obrazka. Nie za bardzo, nie za często ale czasem jest trochę zbyt płaski a to przeszkadza.