Nie wszystko złoto, co się błyszczy

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Istnieje wiele równoległych światów, a wszystkie z nich spaja “pył”. W jednym z takich światów dzieje się akcja filmu “Złoty Kopas”. Naukowiec rusza na poszukiwania pyłu, mała dziewczynka rusza ku swojemu przeznaczeniu, ostatecznie jednak ciężko mi stwierdzić, czy gdzieś dotarli.

Film powstał na podstawie noweli Philipa Pullmana zaadaptowanej do scenariusza filmowego i wyreżyserowanej przez Chrisa Weitza. Nie ma co narzekać, film zdobył Oskara, był nominowany do nagrody Hugo i Saturn Awards, jak również do kilku innych nagród, toteż dorobek jako taki ma. Złoty Kompas to produkcja odrobinę fantasy, w pewnej mierze jednak zaliczana do gatunku Steampunk, lub conajmniej powieść fantasy z elementami steampunk. Mamy więc i późno-wiktoriańską angielską scenerię, jak również wiele interesujących wynalazków takich jak statki powietrzne czy oryginalne “projektory” obrazów. Z elementów fantastycznych można zaś wyróżnić gadające zwierzęta :).

Nie można narzekać na wykonanie filmu, twórcy wykonali bowiem bardzo dobrą pracę, tworząc produkcję familijną bogatą w szczegóły wizualne. Cieszy wszystko, począwszy od widoków miasta w erze industrialnej, przez lodowe pustkowia odległej północy, po szczegółowe wykonanie statków powietrznych, urządzeń “steampunkowych” i wszelkiej maści wnętrz. Każda luneta, każdy pasek, każdy element dekoracji bez względu na to, czy zostały wykonane techniką komputerową, czy stanowią realne przedmioty, wszystko to jest dowodem na olbrzymią ilość godzin spędzonych przy tworzeniu świata przedstawionego w filmie, oraz na pasję, z jaką twórcy świat ten kreowali – Oskar za wyjątkowe osiągnięcia wizualne zdecydowanie się należał. Bez wątpienia oczy będą się radować, uszy zresztą też, bowiem muzyka jest bardzo przyjemna i dobrze skomponowana, a do tego dobrze wkomponowana w akcję toczącą się na ekranie.
Również postacie stanowią przyjemny element filmu. Mamy i naukowca, i niebezpieczną piękność, dziecko i czarownicę, starego “trapera” o dobrym sercu i agenta operacyjnego grupy rządzącej. Nie ma więc w filmie monotonii typu “chłopak, dziewczyna i wielka przygoda” co wpływa pozytywnie na ogół produkcji. Mamy również głównego wroga – Magisterium, czyli takich “Illuminati” rządzących światem i chcących zachować wiedzę dla siebie, by wykorzystać ją dla własnych korzyści.  To wszystko sprawia, że świat przedstawiony jest niezwykle rozbudowany i szczegółowy, a widz może poczuć się, jakby naprawdę znalazł się po drugiej stronie ekranu. Choć trzeba przyznać, że elementy fabularne zawdzięczamy noweli, nie samemu filmowi.

Niestety, tutaj plusy się już kończą. Film jest nudny i monotonny, i nawet sceny walk czy pościgów nie są w stanie odpowiednio zwiększyć napięcia. W rezultacie sprawia to, iż widz przysypia przed ekranem i nie jest już w stanie nawet zauważyć dialogów czy konkretnych wątków. Mózg operujący na falach Alfa po prostu “nie wyrabia” z analizowaniem treści. Po dwóch godzinach człowiek nagle się budzi i zastanawia się, o co w ogóle w tym filmie chodzi. Niestety, ja na to pytanie nie odpowiem, bowiem poza ogólnym zarysem fabuły nie zauważyłem żadnego konkretnego wątku. A szkoda, bowiem film ma potencjał – niestety nie został on wykorzystany do końca.

Plusy filmu to przyjemna muzyka i pedantyczna wręcz dbałość o szczegóły, a także rozbudowana obsada postaci, minusami zaś nuda i niewykorzystany potencjał. Jeśli ktoś potrzebuje fantastycznego (w sensie gatunku, rzecz jasna) filmu do obejrzenia z dziećmi, Złoty Kompas będzie jak znalazł. Jeśli jednak chcemy zobaczyć film w samotności, lub w towarzystwie osoby dorosłej, wtedy trzeba być prawdziwym maniakiem, który chce po prostu zobaczyć, za co The Golden Compass dostał Oscara, w pozostałych przypadkach nie polecam siadać przed ekran.

Zwiastun:

Nie wiem dlaczego, ale już po przeczytaniu paru pierwszych rozdziałów Pullmana znielubiłam "Złoty kompas" i bez wiekszych emocji dowiedziałam się, że ktoś nakręcił film. Miałam przeczucie, że to będzie mielizna i chyba się nie myliłam. Zupełnie odwrotnie, niż przy "Gwiezdnym pyle", który miał werwę i poczucie humoru ciężkie do zepsucia przy adaptacji.

Mam podobne odczucia. Podczas gdy Stardust podobał mi się niemiłosiernie i uważam go za jedno z arcydzieł kina fantasy/rozrywkowego, to Złotego Kompasu nawet nie dokończyłem.

Dodaj komentarz