Spokój duszy lepszy niż w serialu

Data:
Ocena recenzenta: 9/10

Serenity stanowi luźniejszą kontynuację historii opowiedzianej w serialu Firefly. Załoga statku Serenity z kapitanem Malcolmem Raynoldsem jest ścigana przez zabójcę wysłanego przez Sojusz, który stara się zlikwidować jedną z pasażerek statku. W głębi kosmosu czai się jednak znacznie większe niebezpieczeństwo, niż rządowy zabójca.

Film z 2005 roku został wyreżyserowany przez Jossa Whedona na podstawie jego własnego scenariusza. Znajomość serialu Firefly nie jest wymagana by zrozumieć historię opowiedzianą w filmie, jednakże z pewnością pomoże, bowiem w produkcji pełnometrażowej znajdziemy wiele odnośników do serialu. O ile jednak serial skupiał się głównie na przedstawieniu losów załogi Serenity, o tyle film skupia się zdecydowanie na przedstawieniu świata, w którym przyszło żyć bohaterom.

Poznajemy więc historię kolonizacji i terraformowania planet, powstania Sojuszu i wojny z Niepodległymi, ostatecznie zaś zwracamy uwagę na to, że kosmos z serialu ogranicza się do zaledwie jednego układu słonecznego – cóż za miniaturyzacja, wychodzi to jednak po części na dobre – mniej problemów z analizowaniem, jak podróżuje się między kolejnymi planetami i księżycami. Może nie licząc tego, że nie bardzo rozumiem, jak można terraformować 90% planet w układzie słonecznym, gdy jedne z nich są za daleko, a inne za blisko gwiazdy centalnej – to jednak “kruczek naukowy”, który nie przeszkadza w delektowaniu się filmem. No chyba, że to jakieś dziwne słońce jest i biostrefa rozciąga się na większą niż "u nas" odległość ;).

Jest się czym delektować

Efekty specjalne stoją na wysokim poziomie. Miło jest popatrzeć na wchodzenie Serenity w atmosferę, czy lot w przez pustkę kosmosu. Dynamiczna scena walki flot na orbicie planety wciska w fotel i… może sprawić, że ogłuchniemy. Jest to mankament filmu – o ile bowiem oryginalny Firefly to jedyny serial, w którym kosmos faktycznie jest cichy i nie ma w nim żadnych dźwięków (a przynajmniej nie kojarzę innej tak “cichej” produkcji), to w filmie przeloty statków, wybuchy i wystrzały słychać bez problemu – trochę to razi no ale cóż – widocznie twórcy uznali, iż dźwięk w kosmosie nada większej dynamiki całej produkcji, a także przyciągnie więcej widzów przed ekrany.

Country w kosmosie

Muzyka w serialu była świetna, ale muzyka w filmie jest jeszcze lepsza – to wciąż nieco “kosmiczne” country z dzikiego zachodu, ale za to efekt końcowy powala. Do tego muzyka jest odpowiednio wkomponowana w to, co się dzieje na ekranie, co dodatkowo działa na plus całego filmu.

Dodatkowym atutem są scenerie – wnętrza Serenity są bardzo dopracowane i przepełnione detalami, a krajobrazy planet odwiedzanych przez załogę również stoją na wysokim poziomie – począwszy od trawiastych równin planet zewnętrznych, po industrialne scenerie planet środka. Doprawdy miło popatrzeć na tak dopracowany świat.

Łączenie się skrajności

Fabuła przedstawiona w filmie jest bardzo poważna – poznajemy świat przyszłości, będący starciem się dwóch skrajności – bogatych i zaawansowanych technicznie światów środka, oraz biednych i słabo rozwiniętych kolonii zewnętrznych, w których każdy dzień to walka o przeżycie. Widzimy świat rządzony przez ludzi, którzy nie wahają się podejmować niemoralnych działań, byle by “ulepszyć” rządzone przez siebie światy. W filmie widzimy śmierć i cierpienie, zarówno fizyczne jak i psychiczne.

Lecz obok tego widzimy miłość i przyjaźń, poświęcenie i zaufanie. Widzimy ludzi, którzy cieszą się każdą chwilą i którzy są gotowi do wielkich poświęceń w imię wyższych spraw. To poświęcenie szczególnie widać w przypadku Malcolma. Na pierwszy rzut oka wydaje się być zimnym draniem, szybko jednak dostrzega się, że ten weteran wojny o niepodległość to człowiek o wielkim sercu, idealista dla którego najważniejsze jest dobro załogi. Ani Mal, ani też inne postacie nie odbiegają od tego, co widzieliśmy w serialu. Nawet rządowo zabójca prezentuje się jako człowiek z zasadami, ostatecznie nawet i on przypada widzowi do gustu.

To trzeba zobaczyć

Jeden Saturn, jeden Hugo, do tego dwie inne wygrane i cztery nominacje – film zdecydowanie ma się czym pochwalić jeśli chodzi o nagrody. I nie ma się co dziwić – Serenity to bardzo dobre połączenie efektów specjalnych, muzyki i fabuły, to film opowiadający o kontrastach i ideałach, o których tak często w dzisiejszym świecie się zapomina. Jeśli ktoś jeszcze nie widział “Spokoju Ducha”, ten powinien czym prędzej nadrobić zaległości.

Zwiastun:

Całkiem niezłe kino akcji, z rzeczywiście niezłymi efektami specjalnymi. Jednakże w moimi odczuciu ponad to film nie ma wiele do zaoferowania. Dobrze się go ogląda, to fakt, ale jest to produkcja, w której o delektowaniu się czymkolwiek raczej nie ma mowy.

Dodaj komentarz